Oprócz Polaków na Kresach RP, byli także Polacy których pominięto podczas negocjacji w Paryżu i Traktacie Ryskim i zostali na wschód od kordonu (granicy). W największe skupiska usiłowano zaszczepić idee sowieckie zakładając "polskie rejony" - Dzierżyńszczyzna i Marchlewszczyzna. Nic z tego nie wyszło, skończyło się ograbieniuem z mikrego majatku i deportacjami na Północ Kraju Rad oraz do Kazachstanu. Pozostało po nich wiele polskich cmentarzy. Słodycz życia pozostała na karatach nielicznych ksiązek i w opowiadaniach dziadków. Kto z nich nie zdążył na punkty zborne armii Andersa, ten drugą szansęe miał z dopiero Berlingiem. Nie ma co wydziwiać komu co sie udało, bo miodek to nie był. Rodziny teoretycznie miały szansę wrócić (a nie zawsze mogły) dopiero po śmierci wodza, któren miał usta słodsze od malin. Czasy były straszne, oby nie było powtórki.