Właśnie na oszczędzaniu czasu by mi zależało, nie ukrywam. Jeśli kupię sobie coś blisko nowej pracy, to będę miał te same 2h w jedną stronę... do zbudowanego domu
Nie spodziewam się wielkiej liczby chętnych, ale jednak 2-3 takie wizyty miesięcznie to już jest 12h samych dojazdów plus czas na miejscu. Słabiutko.
Natomiast 3,5% od przewidywanej kwoty sprzedaży to ponad 20 tysięcy. Jeżeli od finalnej ceny muszę odjąć prowizję pośrednika (a przecież obojętne, kto ją zapłaci), to mogę słabo wyjść na tej sprzedaży, np. zarobić tylko 10-20k jeżeli bryndza na rynku będzie się utrzymywać. Czyli wyjść na tej całej zabawie na obiektywny minus zważywszy na inflację od momentu rozpoczęcia budowy.
Trochę toczę wewnętrzną debatę ze sobą w tym momencie, bo i tak źle, i tak niedobrze.
Dom raczej wpisuje się w kanony tego, co poszukują ludzie (mały, nowoczesny, dobrze docieplony, znakomity dojazd do Warszawy, spora działka). Nawet ten nieszczęsny mały salon który zrobiłem można powiększyć, gdyby ktos się upierał.
Dom chciałem wystawić w uczciwej cenie (moje koszty budowy sumaryczne plus niewielka marża za stracony czas). Widzę, że większość osób w okolicy wystawiając taki dom raczej kieruje się zasadą koszty plus 100-200k. Atrakcyjność cenowa na pewno by była, ale też nie jakaś gigantyczna, bo jednak budowałem na bańce na materiałach, więc swoje to kosztowało. Ludzie, którzy zbudowali przed 2020 mogą dużo zejść z ceny i jeszcze będą mieli zysk, ja już stratę.