Adamie, weź zawołaj tego prawdziwego, co tu tyle lat z sensem pisał. Może jeszcze gdzieś w zakamarkach siedzi.
Cieszy mnie niezmiernie, jak mnie ktoś "młodym" nazywa, bo choć szron na głowie, choć nie to zdrowie, to w sercu ciągle maj.
Jakie roszczenia terytorialne? Przecież to brednie, takie same jak to, że my zaraz będziemy Lwów z przyległościami zajmować. I z tego samego źródła pochodzące.
Oczywiście, że po obu stronach granicy jest po garstce idiotów, co takie rojenia mają. I to nawet bez kacapskiego podjudzania. Ale to margines marginesu. Klauny w rodzaju Korwina i Brauna. Kompletnie bez realnego znaczenia.
Co do "odskoku". Obrony nie robi się na linii granicy. To kretyn albo zdrajca Macierewicz przeniósł sporo naszego wojska w bezpośredni zasięg ruskiej artylerii i rakiet.
A jak mowa o pomocy Ukraińcom. Powiem cynicznie. Przecież to najlepszy deal jaki tylko mogliśmy sobie wymarzyć. Cudzymi rękami mielimy wojsko, sprzęt i wszelki potencjał naszego, powtarzam, odwiecznego śmiertelnego wroga. Robimy najlepszy możliwy użytek ze sprzętu, który kupowaliśmy właśnie po to, żeby bić ruskich, a nasi żołnierze nie płacą za to krwią. Ba, cudownie brzmiącym chichotem historii jest mielenie ruskiego mięsa armatniego również sprzętem, którzy sami nam kazali kupować do zdobywania Danii.
Każdy spalony ruski czołg, zestrzelony samolot, zużyty pocisk czy bomba, każdy ruski sołdat ubity na ukraińskiej ziemi, nigdy już nie przekroczy naszej granicy, żeby u nas niszczyć, zabijać, gwałcić i kraść.
Do tego jawimy się jako najlepszy przyjaciel, pomocnik i adwokat Ukrainy. Takich rzeczy się nie zapomina. Do dziś pokutuje u nas mit Bonapartego, co dał nam przykład jak zwyciężać mamy. To nic, że naprawdę ani trochę mu na Polsce nie zależało, a naszych legionistów, co myśleli że z nim będą Polskę wyzwalać, wysłał za ocean do pacyfikowania kolonii. Nawet dziś, po dwóch stuleciach, powołujesz się na sojusze francusko-polskie. I jeszcze mamy milion ludzi, w dużej części pracowitych i bliskich nam kulturowo, którzy nieco zasypują ogromną dziurę w naszej demografii. I duża część z nich jest nam autentycznie wdzięczna. To jest dobry grunt pod ostateczne pojednanie i odesłanie trudnej historii do muzeum. Wystarczy tylko tego takim głupim pieprzeniem nie zepsuć.
Z Niemcami też mamy trudną historię, ale na szczęście historię. I najlepsze, co możemy robić, to trzymać zawsze z nimi. W sensie być dla nich ważnym i dobrym partnerem i sojusznikiem. Te wszystkie niemieckie montownie na naszej ziemi to najlepsza gwarancja bezpieczeństwa z tej strony. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie najeżdżać i niszczyć kraju, w który zainwestował mnóstwo pieniędzy i w którym stoją jego fabryki. Właśnie o to mi chodziło, gdy pisałem po co powstała wspólnota europejska.