Ja tam sie ciesze ze moja zona nie widziala mojego pokoju zanim w trakcie naszego poznawania... Mieszkalem z bratem i sprzatanie znaczylo odkurzenie raz na 2-3 tygodnie. Scieranie kurzy odbywalo sie raz na rok przed swietami chyba ze udalo nam sie zapomniec to wtedy czekalo do nastepnego roku... Generalnie lubilismy nasz bajzelek. Na moim biurku byla elektronika pod warstwa zeszytow pod warstwa elektroniki pod warstwa ksiazek pod warstwa... itd.... generalnie jakby archeologa zatrudnic to odtworzylby na podstawie warstw conajmniej rok mojego zyciaAż strach się bać co to będzie jak pójdzie na swoje... Wiadomo, jest szansa, że znajdzie taką żonę co to będzie za nim ze ścierką latać, a co jak nie...
A JEDNAK ZYJE I MAM SIE DOBRZE!!!
Nic straconego z takiego chlopa o jakim piszesz, jak ja sie dostosowalem to i kazdy moze
Jakas pani do sprzatania to moje marzenie... Mojej zony tez.. i szczerze mowiac zwisa mi to czy ktos bedzie ogladal moje majtki, bo to raczej nic ciekawego
Nie rozumiem co chcesz przez to powiedziec..Bo tak naprawdę to ja lubię sprzątać, ale nie lubię czuć się wykorzystywana!!
A co do wspolnych obowiazkow to my z zona w koncu doszlismy do takiej sytuacji ze ja wole gotowac a ona sprzatac i mniej wiecej to tyle samoczasu zajmuje.. polecam.
pozdr