dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 102 z 373
Pokaż wyniki od 2.021 do 2.040 z 7458
  1. #2021
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!!FORUMOWA DOBRA DUSZA I POMOCNA DŁOŃFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar EZS
    Zarejestrowany
    Nov 2005
    Skąd
    Łódź-Bałuty
    Posty
    14.190
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    157

    Domyślnie

    Wierzch, sytuacja młodych jest wszędzie fatalna. No, moze prawie wszedzie. Ale sama nie wiem, ile w tym winy starszych a ile młodych... Po pierwsze pamiętamy jeszcze bum, gdy każdy po studiach, nawet byle jakich, dostawał pracę i to bardzo dobrze płatną. Teraz tego nie ma, ale pamięć zbiorowa istnieje. To było pokolenie kilka lat młodsze ode mnie, czas zawrotnych karier.
    Po drugie ja młodych zupełnie nie rozumiem. Mamy w kraju kolekcjonerów nic nie wartych dyplomów Wyższej Szkoły Gotowania Na Gazie. I to za ciężką kasę... Studia sensowne i przy tym bezpłatne są dla tych, co się ciężko uczą. Reszta ma złudzenia, że jak zapłaci, to bedzie to inwestycja a nie jest... I potem płacz, że zainwestował w studia kasę a pracy nie ma. Ja się za pierwszym razem nie dostałam na medycynę, po mojej klasie mat fiz to bym śpiewająco zdała na polibude, ale u nas chemia i biologia leżała. Zacisnęłam zeby, poszłam pracować jako salowa i zarabiałam na korepetycje. Nie miałąm też złudzeń, że po studiach czekają mnie kokosy. To jest zawód, w którym może można zarobić ale po latach ciężkiej walki. A teraz badam tych sfrustrowanych biedaków, którzy idą po studiach na infolinię. Kurczę, toż ja, gdybym nie mogła studiować czegoś sensownego, to poszłabym po maturze na gońca do wybranej firmy. I bedąc tym gońcem starałabym wszystkim udowodnić, że jestem gońcem wyjątkowycm. A potem bym poszła na kierunek, który by interesował mojego pracodawcę itd... jak się nie ma bogatych rodziców, to trzeba kombinować, ale trzeba mieć plan na zycie a nie byle co byle gdzie...
    Po trzecie, niestety, nie wszyscy muszą mieć studia i im szybciej ludzie to zrozumieją, tym lepiej dla nich. przy braku studiów wchodzą na rynek pracy 5 lat wcześniej i mają przewage, jak ten po byle jakich studiach szuka pracy to jego koledzy już mają rozeznanie rynku i doświadczenie.
    No i po 4 - praca jest, ale nie koniecznie lekka.. A do ciężkiej pracy młodzież się nie garnie. To akurat wniosek z moich rozmów z młodzieżą zatrudnianą. Czsem mam wrazenie, że oni żyją w wirtualnej rzeczywistości a nie w realu

  2. #2022
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWY MISTRZ PIÓRAFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar Agduś
    Zarejestrowany
    Dec 2004
    Posty
    20.349
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    249

    Domyślnie

    Yetek, nie wiem, jak inni, ale ja nie narzekam na status materialny mój, czy Polaków w ogóle. Ostatnio oglądałam niezły film. "Samsara". I tak sobie pomyślałam, choć to oczywiste i nie pierwszy raz tak sobie pomyślałam, że nie wolno mi narzekać na to, ze czegoś tam nie mam, że na coś mnie nie stać. No ale wracając do tematu, to nie o to chodzi, że w Polsce nie zarabiamy, jak w innych krajach. Fajnie by było, ale trudno, i tak jest nieźle i, jak zauważyłeś, tu zebrani akurat do tych przymierających głodem nie należą. Nawet nie chodzi o to, że służba zdrowia nie taka, że leki drogie, że zasiłki głodowe, że becikowe to kpina, że drogi dziurawe, koleje konają... O to można by walczyć, nad tym pracować, gdyby ktoś miał takie zacięcie i wiarę w powodzenie tej walki za jego życia.
    Problem w czym innym. Wiele rzeczy mi nie odpowiada. Mam dosyć idiotyzmów, zaściankowości, katolickiego fundamentalizmu, który niestety wpływa na moje życie, na życie osób innej wiary i ateistów, choć podobno nie żyjemy w państwie wyznaniowym, mam dosyć prywaty, głupich kłótni na górze, udawania, że tam komuś o coś chodzi, mam dosyć... długo by wymieniać. Nie podoba mi się to, ale najwyraźniej jakiejś "większości" to pasuje, chociaż słuchając wszystkich narzekających, to ja tej większości jakoś nie widzę. No ale skoro większość wybiera, a my demokrację mamy, to ja nie mam nic do gadania. A skoro zmienić kraju nie mogę, to mogę zmienić kraj. Dla siebie już tego nie chcę, ale dla dzieci tak. Bo skoro tzw. "komunę" przeżyłam to i teraz jakoś wytrzymam. Powściekam się, ponarzekam, pośmieję czasem z zaciśniętymi zębami, ale wytrzymam. Ale dziecka to niech lepiej mają normalnie.
    Napisałęś, że "oni", na których narzekamy tu tak gromko najwyraźniej są w mniejszości - nie są wcale w mniejszości. Wybrała ich większość. To my jesteśmy w mniejszości (jakaż elitarna z nas grupa!) i pozostaje nam tylko narzekać albo spadać, bo tyle możemy.
    Twierdzę, że tu się nic nie zmieni, bo "oni" są w większości teraz i zapewne w niej będą nadal. Bo "oni" mają dzieci i wychowują je na małych "onych". Chyba mają ich więcej niż "my". Tym bardziej, że "my" coraz częściej wyjeżdżamy albo wysyłamy dzieci za granicę.
    Piszesz o naszym kombinatorstwie wyssanym z mlekiem matki. Ja mam swoją teorię na to. Od czasu zaborów bohaterem był ten, kto walczył z władzą (najpierw zaborczą, później tą z nadania rosyjskiego, z krótką przerwą w miedzywojniu, kiedy to i tak Polacy byli bardzo podzieleni i nie wszyscy kochali wtedysiejszą władzę), kto w najdrobniejszy nawet sposób wykazywał obywatelskie nieposłuszeństwo, kto coś "im" zniszczył, złamał choćby najdrobniejszy przepis, jakoś zakombinował, żeby "im" czegoś nie zapłacić, nie oddać. No nie było tak? Coraz łatwiej było wytłumaczyć niepłacenie podatków, jazdę na gapę, zniszczenie wiaty na przystanku walką z zaborcą, z "komuną", z "nimi". "Oni" odeszli, a mentalność została i, co gorsza, jakoś się przekazuje z pokolenia na pokolenie.
    W dodatku ci, którzy są uczciwi, płacą podatki, nie kradną, nie niszczą, nie naciągają, nie kombinują, nie załatwiają, nie dają w łapę są w bolesnej mniejszości. Za to ci "sprytni - normalni" patrz na nas z góry jako że frajerami i idiotami jesteśmy. Kupujecie choinkę? Po co? Przecież można z lasu sobie przywieźć! - i pogardliwe spojrzenie na idiotę, który "załatwić" sobie niczego nie umie w życiu. I, z przykrością przyznaję, w naszej rzeczywistości to oni mają rację. Bo po cholerę być uczciwym wobec państwa, które nie jest uczciwe wobec obywatela? W którym "równość wobec prawa" to pusty frazes? W którym słowo "absurd" ciśnie się na usta, gdy tylko włączymy jakikolwiek program informacyjny, czy otworzymy gazetę?
    I wcale nie mam zamiaru Cię linczować, bo... masz rację. Tacy jesteśmy. I nie wiem, czy w Skandynawii albo gdziekolwiek indziej moim dzieciom będzie lepiej niż w Polsce. Niech spróbują, niech wybiorą, im łatwiej niż nam. Chcę, żeby miały wolność wyboru. Wydaje mi się, że one tu nie będą pasowały. Źle je wychowuję. Uczę myśleć samodzielnie. Głośno mówię, co mi się nie podoba. One nie nadają się do życia w katolibanie - no za cholerę nie! Feministami w dodatku są. Stereotypów nie lubią. A do walki nie mam zamiaru ich namawiać - polegną. Zresztą, czemu miałyby zmieniać ten kraj wbrew większości, która wybiera taką rzeczywistość, w jakiej żyjemy? Zostawmy większość i spadajmy gdzie indziej. Świat jest taaaki duży!
    Jednak jednego uczę dzieci - narzekać możemy tylko będąc tu i tylko do "naszych". Za granicą trzeba być patriotą dumnym z polskości - takie rozdwojenie jaźni.
    Yetek, piszesz, że trzeba walczyć, zmieniać, nie wolno narzekać dla narzekania li tylko, nie wolno uciekać... Ale nie każdy ma siłę, ochotę, powołanie do walki. Wiele osób chce po prostu żyć. Uczciwie, pożytecznie, ale i godnie i wygodnie. Tym bardziej, że ta walka wygląda na z góry przegraną. Przeciw komu walczyć? Jak? Pospołu z kim? Po co? Dla kogo? Z jaką szansą powodzenia? Dosyć wojen i wojenek. Także tych małych i śmiesznych, które wciąż obserwujemy. Ktoś coś przeciw komuś powiedział, ktoś kogoś znieważył, czyjeś uczucia religijne obraził... A my sie mamy tym ekscytować? A w d...pie! Zwiewajmy stąd - choćby tylko mentalnie. Bo to wszystko, to tylko lanie wody i sypanie piaskiem w oczy. Te wszystkie dyskusje o wartościach, o krzyżach, o dziadkach i rodzicach znanych ludzi, o mgle nad lotniskiem i konstytucyjnej płci małżonków... Przecież to mydlenie oczu, żebyśmy się podniecali i zapomnieli o tym, co nas na co dzień boli. Owszem, wkurza mnie to, że żyję w kraju strzegącym zachodniej granicy wyznawców jedynie słusznego poglądu na małżeństwo (jako na związek kobiety i mężczyzny - i tak dobrze, że w tej kolejności, a nie odwrotnie z zastrzeżeniem przewodniej roli faceta), ale na co dzień bardziej mnie wkurza, że same podręczniki szkolne dla trójki dzieci pożerają płacę minimalną, że co kolejna reforma oświaty, to głupiej jest, że służba zdrowia, że... (a co ja się będę produkowała). I tak, kiedy jedni się szarpią z rzeczywistością, a inni ekscytują mgłą i płcią, to nie zauważamy nawet, jak kolejne kawałki tortu, który kiedyś do Polski (czyli do nas) należał, są sprzedawane, bo jakoś dziwnie nam się nie opłaca tego mieć, a innym jak najbardziej - cuda panie dzieju.
    Dlatego nie widzę dla dzieci przyszłości w tym kraju. I nie chodzi mi tylko o te podstawowe sprawy - pracę, płacę, uczciwą umowę, mądrą edukację dla ich dzieci, życie na przyzwoitym poziomie. Chcę, żeby mogły wybierać. Żeby wchodząc do urzędu, szkoły, gdziekolwiek, nie musiały patrzyć na wszechobecne znaki wiary jedynie słusznej. Żeby praw, których muszą przestrzegać, nie dyktowali przedstawiciele tejże wiary. Żeby mogły zawrzeć związek małżeński, partnerski albo żaden wedle własnego uznania (a nie dlatego, że taki "się opłaca" ze względu na podatki albo przywileje dla samotnych rodziców, a innego w ogóle nie ma). Żeby ze swoją tolerancją wobec "inności" nie czuły się inne i wyobcowane. Żeby czytając lub słuchając wiadomości o decyzjach rządu, dotyczących ich przecież, nie szarpały się pomiędzy wkurwem, czarną rozpaczą, histerycznym śmiechem a totalnym zobojętnieniem. Żeby po prostu spokojnie i uczciwe żyły w poczuciu bezpieczeństwa. Może nawet trochę nudno, ale tu się akurat o nie nie boję.

    BTW Portfel sie znalazł, bo kupiłam nowy. Zgubiłam go w samochodzie koleżanki. Od razu dzwoniłam do niej, czy go tam nie ma, ale się zarzekała, że nie. Dzisiaj zadzwoniła, że jest. Pewnie wpadł pod przednie siedzenie, bo znalazła go pomiędzy przednim a tylnym. Dobrze, że ruszyła gdzieś ze zrywem, bo by inaczej leżał tam do kolejnego sprzątania samochodu. Jak pisałam, straty miałam mniejsze. Teraz też, bo portfel kupiłam taki badziewny za 14 zł, licząc, że tamten się znajdzie.
    Jeszcze powinno się okazać, że samochód nie został skasowany i już by był komplet dobrych wieści...
    mój dziennik
    komentarze
    nowy dziennik
    agdusiowe wojaże

    Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia!

  3. #2023

    Domyślnie

    Napisałęś, że "oni", na których narzekamy tu tak gromko najwyraźniej są w mniejszości - nie są wcale w mniejszości. Wybrała ich większość.
    No właśnie Agduś nie większość (więc dobrze widzisz jak jej nie widzisz) -ordynacja wyborcza jest tak skonstruowana,że może zadecydować mniejszość.
    Ponad 50% obywateli w ogóle nie było na wyborach nie znajdując tam swoich przedstawicieli,dopiero z tych następnych 50% PO z koalicjantem,no nie wiem ile w przeliczeniu na osoby tam mogło być-6 milionów głosów?
    Jednak nie jesteśmy aż tak głupi.
    Gdyby można było odwrotnie-głosować za zwolnieniem pracowników jakim jest rząd-wtedy na 100% byłaby to prawdziwie demokratyczna większość.

    A do ciężkiej pracy młodzież się nie garnie. To akurat wniosek z moich rozmów z młodzieżą zatrudnianą. Czsem mam wrazenie, że oni żyją w wirtualnej rzeczywistości a nie w realu
    Takie też są moje obserwacje.
    Wydaje mi się że wynika to z porównania życia w różnych krajach.Młodzież widzi że np w Anglii czy Stanach można dostać co prawda może ciężką,ale dobrze płatną pracę bez żadnych kwalifikacji -już po podstawówce.Zmywak,stacja benzynowa,fabryka itd.U nas takiej pracy etatowej i łatwo dostępnej nie ma.Młodzież ugruntowuje przez takie porównania swoje poczucie wartości,bo w innym przypadku hmmm wychodzi się na idiotę i przed samym sobą trochę jak człowiek nawet z tą maturą i na ten zmywak
    Oni są już od nas inni,bardziej europejscy,więcej wymagają od życia i dostrzegają też inny sens życia.Nie sens w rodzinie i pracy,tylko sens w czerpaniu z tego życia przyjemności.
    Ostatnio edytowane przez marynata ; 04-02-2013 o 01:29

  4. #2024
    ELITA FORUM (min. 1000) FORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar Yeti
    Zarejestrowany
    Mar 2004
    Posty
    2.620
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    7

    Domyślnie

    Cytat Napisał malka Zobacz post
    Ewa napisała o schodach - ja je wymieniłam, te które bezpośredni dotknęły mnie. Nikt nie ma obowiązku podzielać mojego zdania, kazdy z nas ma inne doświadczenia - o czym teraz piszecie. I o to chodziło. Jak na wymianie doświadczen mnie gryzie to, a mnie przeszkadza tamto, ja znalazłem takie rozwiązanie , Ty inne -ROZMOWA YETUŚ
    Dzięki za wyjaśnienie.


    Agduś, ale przecież ja się z Tobą zgadzam w całej rozciągłości, co najwyżej z delikatnymi dodatkowymi wątpliwościami / podejrzeniami, które kołaczą się w mym umyśle, poddawanym stałemu procesowi ogłupiania przez media, polityków i pseudoautorytety .

    Cytat Napisał Agduś Zobacz post
    Yetek, nie wiem, jak inni, ale ja nie narzekam na status materialny mój, czy Polaków w ogóle. Ostatnio oglądałam niezły film. "Samsara". I tak sobie pomyślałam, choć to oczywiste i nie pierwszy raz tak sobie pomyślałam, że nie wolno mi narzekać na to, ze czegoś tam nie mam, że na coś mnie nie stać. No ale wracając do tematu, to nie o to chodzi, że w Polsce nie zarabiamy, jak w innych krajach. Fajnie by było, ale trudno, i tak jest nieźle i, jak zauważyłeś, tu zebrani akurat do tych przymierających głodem nie należą. Nawet nie chodzi o to, że służba zdrowia nie taka, że leki drogie, że zasiłki głodowe, że becikowe to kpina, że drogi dziurawe, koleje konają... O to można by walczyć, nad tym pracować, gdyby ktoś miał takie zacięcie i wiarę w powodzenie tej walki za jego życia.
    Problem w czym innym. Wiele rzeczy mi nie odpowiada. Mam dosyć idiotyzmów, zaściankowości, katolickiego fundamentalizmu, który niestety wpływa na moje życie, na życie osób innej wiary i ateistów, choć podobno nie żyjemy w państwie wyznaniowym, mam dosyć prywaty, głupich kłótni na górze, udawania, że tam komuś o coś chodzi, mam dosyć... długo by wymieniać. Nie podoba mi się to, ale najwyraźniej jakiejś "większości" to pasuje, chociaż słuchając wszystkich narzekających, to ja tej większości jakoś nie widzę. (też już to wcześniej napisałem: "Jeśli wszyscy jesteśmy tacy zgodni i jednomyślni w tym jakie jest tu bezprawie i że należy to zmienić, to czemu tak się nie dzieje? Kim są ci "oni", którzy będąc (sądząc po wypowiedziach tutaj) w mniejszości, nie pozwalają nam godnie i dostatnio żyć?")No ale skoro większość wybiera, a my demokrację mamy, to ja nie mam nic do gadania. A skoro zmienić kraju nie mogę, to mogę zmienić kraj. Dla siebie już tego nie chcę, ale dla dzieci tak. Bo skoro tzw. "komunę" przeżyłam to i teraz jakoś wytrzymam. Powściekam się, ponarzekam, pośmieję czasem z zaciśniętymi zębami, ale wytrzymam. Ale dziecka to niech lepiej mają normalnie.
    Napisałęś, że "oni", na których narzekamy tu tak gromko najwyraźniej są w mniejszości - nie są wcale w mniejszości. Wybrała ich większość. To my jesteśmy w mniejszości
    (jakaż elitarna z nas grupa!) i pozostaje nam tylko narzekać albo spadać, bo tyle możemy. A może jednak większość właśnie tak wygląda: "Powściekam się, ponarzekam, pośmieję czasem z zaciśniętymi zębami, ale wytrzymam. Bo skoro tzw. "komunę" przeżyłam to i teraz jakoś wytrzymam."
    Twierdzę, że tu się nic nie zmieni, bo "oni" są w większości teraz i zapewne w niej będą nadal. Bo "oni" mają dzieci i wychowują je na małych "onych". Chyba mają ich więcej niż "my". Tym bardziej, że "my" coraz częściej wyjeżdżamy albo wysyłamy dzieci za granicę.
    Piszesz o naszym kombinatorstwie wyssanym z mlekiem matki. Ja mam swoją teorię na to. Od czasu zaborów bohaterem był ten, kto walczył z władzą (najpierw zaborczą, później tą z nadania rosyjskiego, z krótką przerwą w miedzywojniu, kiedy to i tak Polacy byli bardzo podzieleni i nie wszyscy kochali wtedysiejszą władzę), kto w najdrobniejszy nawet sposób wykazywał obywatelskie nieposłuszeństwo, kto coś "im" zniszczył, złamał choćby najdrobniejszy przepis, jakoś zakombinował, żeby "im" czegoś nie zapłacić, nie oddać. No nie było tak? Coraz łatwiej było wytłumaczyć niepłacenie podatków, jazdę na gapę, zniszczenie wiaty na przystanku walką z zaborcą, z "komuną", z "nimi". "Oni" odeszli, a mentalność została i, co gorsza, jakoś się przekazuje z pokolenia na pokolenie. Nie wnoszę sprzeciwu - dzięki za poszerzenie tematu "ssania z mlekiem matki" , a teoria nie jest tylko Twoja - pojawiała się już wielokrotnie w mediach.
    W dodatku ci, którzy są uczciwi, płacą podatki, nie kradną, nie niszczą, nie naciągają, nie kombinują, nie załatwiają, nie dają w łapę są w bolesnej mniejszości. Za to ci "sprytni - normalni" patrz na nas z góry jako że frajerami i idiotami jesteśmy. Mam nadzieję, że tylko omyłkowo zaliczyłaś mnie do tych "normalnych". Kupujecie choinkę? Po co? Przecież można z lasu sobie przywieźć! - i pogardliwe spojrzenie na idiotę, który "załatwić" sobie niczego nie umie w życiu. I, z przykrością przyznaję, w naszej rzeczywistości to oni mają rację. Bo po cholerę być uczciwym wobec państwa, które nie jest uczciwe wobec obywatela? W którym "równość wobec prawa" to pusty frazes? W którym słowo "absurd" ciśnie się na usta, gdy tylko włączymy jakikolwiek program informacyjny, czy otworzymy gazetę?
    I wcale nie mam zamiaru Cię linczować, bo... masz rację. Tacy jesteśmy. No to jak w końcu? Raz jesteśmy "my i oni", a raz tylko MY?No właśnie ja pisałem o Nas - Polakach, zdając sobie jednak sprawę z tego, że uogólnienia są krzywdzące, ale z drugiej strony dokonywanie podziałów zamiast szukania tego, co wspólne prowadzi do konfliktów i wojenek, o których wspominasz gdzieś niżej. I nie wiem, czy w Skandynawii albo gdziekolwiek indziej moim dzieciom będzie lepiej niż w Polsce. Niech spróbują, niech wybiorą, im łatwiej niż nam. Chcę, żeby miały wolność wyboru. Wydaje mi się, że one tu nie będą pasowały. Źle je wychowuję. Uczę myśleć samodzielnie. Głośno mówię, co mi się nie podoba. One nie nadają się do życia w katolibanie - no za cholerę nie! Feministami w dodatku są. Stereotypów nie lubią. A do walki nie mam zamiaru ich namawiać - polegną. Zresztą, czemu miałyby zmieniać ten kraj wbrew większości, która wybiera taką rzeczywistość, w jakiej żyjemy? Zostawmy większość i spadajmy gdzie indziej. Świat jest taaaki duży! Tylko podobnie jak Ewa myślę, że tych rajskich miejsc jest niestety mało , a tych, którzy chcą, żeby im podano na tacy beztroskie i dostatnie życie - nadspodziewanie dużo.
    No widzisz, w kwestii walki również się z Tobą zgadzam. Nie mam zamiaru wychodzić przed szereg, czas musi dojrzeć. Do walki namawiałem Malkę, kiedy wydawało mi się jeszcze, że nie jest to tylko "rozmowa", a właśnie jakaś lista żali osoby, która nie może pogodzić się z rzeczywistością, krytykując jednak zawzięcie wszystko wokół w "tym popieprzonym państwie". Gdybym wiedział, że jest to zwykła gadanina (lub wg Malki: "stwierdzenie faktów, bez emocjonalnego ładunku") - puściłbym to pewnie koło uszu, bo fakty znam z autopsji, a sam specjalnie nie walczę, i innych zmuszać też nie będę . Jednak jednego uczę dzieci - narzekać możemy tylko będąc tu i tylko do "naszych". Za granicą trzeba być patriotą dumnym z polskości - takie rozdwojenie jaźni.
    Yetek, piszesz, że trzeba walczyć, zmieniać (nie trzeba - można się dostosować lub próbować znaleźć sobie jakąś niszę i dożyć w niej swoich dni), nie wolno narzekać dla narzekania li tylko (z tym się akurat zgadzam, ale bez zawartego tu nakazu "trzeba" - ja tylko nie mam ochoty narzekać), nie wolno uciekać... (wolno - wręcz namawiałem Malkę do spożytkowania energii na przekonanie męża). Ale nie każdy ma siłę, ochotę, powołanie do walki. Wiele osób chce po prostu żyć. Uczciwie, pożytecznie, ale i godnie i wygodnie. (niech więc się starają - to ich życie i ich wybory. Powinni mieć jednak świadomość, że nic na tym świecie nie jest za darmo oraz, że ogólny dobrobyt jest utopią - zawsze tak było i będzie, że jeden żył kosztem drugiego). Tym bardziej, że ta walka wygląda na z góry przegraną. Przeciw komu walczyć? Jak? Pospołu z kim? Po co? Dla kogo? Z jaką szansą powodzenia? Dosyć wojen i wojenek. (...)
    No to po kolei, żeby zakończyć temat, bo i ja chcę pożyć , a już napisałem, że na pustą polemikę szkoda wg mnie czasu.
    Dopiero te pytania dotykają moim zdaniem sedna i gdyby nie padły pewnie bym się już tu nie odezwał .
    Przeciw komu walczyć?
    Już dawno zrozumiałem, że państwo (każde) jest instytucją chroniącą interesy grup uprzywilejowanych - tak naprawdę są to interesy garstki ludzi, posiadających olbrzymie majątki. Pewne przywileje mają też ci, którzy ten aparat chronią i popierają. Hipokryzja jest wśród rządzących zjawiskiem powszechnym, ale co ciekawe, maluczcy wierzą, że państwo jest po to, aby im pomagać i ochraniać. W wyborach nie wygrywa ten który mówi prawdę i trzyma się realiów, tylko ten, kto obiecuje, wbrew rozsądkowi, złote góry. Inna sprawa, że ciężko ich rozróżnić.
    Pewnie zabrzmiało to, jak nawoływanie do rewolucji lub powrotu do starego systemu.
    Otóż nie, daleki jestem od utopijnych postulatów. Ja po prostu wiem, że na tyle będzie dokręcana śruba, na ile będzie przyzwolenie, niekiedy trwa to tak długo, aż po prostu gwint się zerwie.
    Jak? Pospołu z kim?
    Organizując się w związki, zrzeszenia, grupy (choćby internetowe ). Własność i aparat władzy mamy kapitalistyczny, ale przeciwwaga praktycznie nie istnieje.
    - Bynajmniej nie używając eboli, czy dżumy. Nawet nie wywożąc ich na taczkach. To są zwykle bardzo wartościowi ludzie: inteligentni, przedsiębiorczy, energiczni, umiejący porwać i sterować masami ...i na dodatek im się chce! Ich podstawowym grzechem jest chęć życia w dostatku i dobrobycie. Tak jak my! No to czym się różnią?
    Różnica jest inna - oni się nie wahają podnieść głowy, zaryzykować, wyjść przed szereg, za to znakomita większość społeczeństwa kładzie uszy po sobie i szepcze po kątach lub w najlepszym razie ktoś mobilizuje się do wyjazdu z kraju.
    Po co? Dla kogo?
    Żeby mieć to o czym marzycie, zamiast pierdzieć w stołek i narzekać. Dla siebie, dzieci, najbliższych, przyjaciół...
    (jeśli nie robicie nic, to znaczy, że nie jest Wam tak źle ).
    Z jaką szansą powodzenia?
    Olbrzymią!. Zależną jednak od determinacji. Jeśli gdzie indziej może być lepiej, to czemu nie tu?
    Ale tak, jak pisałem - czas musi dojrzeć, a ludzie zrozumieć. Ile lat trwa kapitalizm na zachodzie, a ile u nas? Jak wyglądają organizacje związkowe tam, a jak tu?
    Naprawdę wierzycie, że tam warstwa posiadająca i rządząca pozwala bez oporu piąć się każdemu po szczeblach kariery celem osiągnięcia idealistycznego powszechnego dobrobytu? A może widzieliście tam kogoś, kto dobrowolnie rezygnuje ze swojego majątku i dzieli się z nowym dorobkiewiczem?

    Chcecie proces przyspieszyć - wejść w gotowe, lepsze, wypracowane latami stosunki: pracodawca - pracownik, rządzący - podwładny, to jedźcie i próbujcie. Asymilujcie się. Całkiem możliwe, że uda się Wam najpierw wskoczyć na wyższy pułap poziomu życia, ale później też będziecie tłuc głową w ten "szklany sufit".
    Tylko pamiętajcie, żeby nie wyjeżdżać masowo w jedno miejsce, bo asymilacja nie wyjdzie i stworzycie starą Polskę w nowym miejscu.

  5. #2025
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar Arnika
    Zarejestrowany
    Mar 2009
    Posty
    25.783
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    147

    Domyślnie

    Mój starszak na studia nie poszedł, i już chyba nie pójdzie..
    Po ostatnich długich rozmowach stwierdziliśmy wszyscy w domu, że nie ma zawodówek w PL, nie ma fachowców którzy potrafią frezować, spawać, nie ma mechaników, piekarzy, stolarzy, ślusarzy, górników.. zawody wymierają, lub jeśli jest jakieś przyuczenie do zawodu to ekspresowe...
    Po co ma pójśc starszak na studia.. po co? on ze zdolnościami plastycznymi nie bardzo pójdzie na socjologię, psychologię, marketing i zarządzanie czy studia techniczne.. itd..
    Po co mu taki papier???
    Podjął już prace .. pracował bardzo ciężko przenosząc ok 10 ton szyb na zmianie.. Płacili.. może nie najlepiej, ale minimum zadowalające było..
    Teraz chce prace ciężką, może pracować długo.. ale żeby dobrze zarobił..
    Szuka..
    Za śmieciówkę ja nie chcę żeby poszedł.. niech zna też prawo... (on chciał pracować... )...
    Skończył jeden kurs.. pójdzie na drugi i trzeci kurs.. w jednym zakładzie powiedzieli mu, że oni są chętni go przyjąć po kursie..
    Czyli praca jest...
    Tylko za ile????
    Zobaczymy...


    Trudno nam będzie zmienić to co jest teraz w Kraju.. ooojjj trudno...



    Ewa dobrze, że torebka się znalazła, Aga dobrze, że portwel się odnalazł.. I dobrze że czarne serie sie skończyły...

  6. #2026
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!!NAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZEFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar malka
    Zarejestrowany
    Jul 2008
    Posty
    23.610
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    81

    Domyślnie

    oj Yeti, Yeti

    Nie mam zamiaru wychodzić przed szereg, czas musi dojrzeć. Do walki namawiałem Malkę, kiedy wydawało mi się jeszcze, że nie jest to tylko "rozmowa", a właśnie jakaś lista żali osoby, która nie może pogodzić się z rzeczywistością, krytykując jednak zawzięcie wszystko wokół w "tym popieprzonym państwie". Gdybym wiedział, że jest to zwykła gadanina (lub wg Malki: "stwierdzenie faktów, bez emocjonalnego ładunku") - puściłbym to pewnie koło uszu, bo fakty znam z autopsji, a sam specjalnie nie walczę, i innych zmuszać też nie będę .
    To jest nader często spotykana w Polsce postawa -ja sobie posiedzę (powegetuję,) niech inni za mnie załatwią sprawę
    Nie chcesz nic robić,wolisz się "dostosować lub próbować znaleźć sobie jakąś niszę i dożyć w niej swoich dni"Twoja wola, ale po pierwsze, nie oczekuj ( i nie namawiaj, bo w takiej sytuacji - nie masz do tego prawa) ,że inni coś dla Ciebie zrobią, a po drugie -może ciężko Ci uwierzyć, ale są ludzie,których "dożycie swoich dni" nie satysfakcjonuje i to trochę co innego niż życie.

    Cytat Napisał marynata Zobacz post
    Młodzież ugruntowuje przez takie porównania swoje poczucie wartości,bo w innym przypadku hmmm wychodzi się na idiotę i przed samym sobą trochę jak człowiek nawet z tą maturą i na ten zmywak
    Oni są już od nas inni,bardziej europejscy,więcej wymagają od życia i dostrzegają też inny sens życia.Nie sens w rodzinie i pracy,tylko sens w czerpaniu z tego życia przyjemności.
    Ależ,rodzina i praca nie wyklucza czerpania z życia przyjemności, nie jest to hedonizm w czystej postaci, ale dobrze uszczknąć coś z tej doktryny
    O ileż człowiek jest spokojniejszy

    A co do młodych ludzi i ich pracy.
    Rynek jest trudny i to nie podlega dyskusji, niemniej nie jest to wyłącznie wina braku stanowisk, to również "święte przekonanie" młodych ludzi o ich niesłychanej wyjątkowości popartej dyplomem z pietruszkologii.
    To co było nobilitujące jeszcze 20-30 lat temu (tytuł magistra), dziś jest kolejnym papierkiem, który może zasilić czeluść szuflady. Fantastycznie opisała to Ewa.
    Niestety młody człowiek, który ukończył studia (pomijamy bardzo specjalistyczne kierunki) nie jest pracownikiem wartościowym, li tylko z powodu owego wykształcenia.
    I im szybciej to zrozumie, tym lepiej dla niego i rynku pracy

  7. #2027

    Domyślnie

    Ależ,rodzina i praca nie wyklucza czerpania z życia przyjemności,
    No właśnie tym się różnimy od obecnego młodego pokolenia,że oni nie uznają kompromisów i w ogóle trudno tam spotkać typ karierowicza,taki co to po kursach,szczebelkach, tytułach,pracowity do bólu itd.A jak tylko co wspomnisz o ciężkiej pracy,nauce i płynących z tego profitach,to zara dostaniesz listę najbogatszych którzy ledwo co liceum skończyli i wynalazców,którzy mieli problemy nawet ze skończeniem podstawówki
    Sama siebie oceniam na trochę ciemną i zacofaną w stosunku do młodych i nie umiem ocenić na ile to rzeczywistość,a na ile to ten wirtualny świat o którym pisała Ewa....

  8. #2028
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!!FORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar braza
    Zarejestrowany
    Apr 2007
    Posty
    40.664
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    163

    Domyślnie

    Polska:
    - wulkany - brak!!
    - trzęsienia ziemi - w sumie brak, od czasu do czasu na Śląsku się zatrzęsie, ale gdzie nam do takiej choćby Japonii...
    - tornada, tajfuny, cyklony - brak. Bywają duże huragany, to prawda, halny też potrafi parę osób doprowadzić do frustracji, ale gdzie im do takiej Rity, na przykład ...
    - tsunami - absolutny brak!!! Znalazło się (w ub.roku) kilku defetystów i pseudowizjonerów wróżących potężne tsunami w Kołobrzegu - efekt taki sam, jak z końcem świata
    - plemion wzajemnie się wyżynających w pień (dosłownie) na szczęście brak. Pyskówy, plucie jadem, wyzwiska są na porządku dziennym i .... niech tak zostanie
    - idiotów z trotylem pod pachą - brak ... no był jeden taki co chciał ale mu nie wyszło .... i niech tak zostanie
    No to chyba nie jest tutaj aż tak źle ....???

    Mnóstwo rzeczy mnie wqurwia, inne mnie śmieszą (jeszcze) ale najczęściej to .... zlewam wszystko - to efekt uboczny wielu lat doświadczeń i milionów obietnic, których ja również byłam adresatką. Co z tych obietnic wyszło, każdy wie .... Moją naczelną zasadą stało się: Zyj i pozwól żyć innym, ostatnio dodaję jeszcze bardo wyraźnie (bo nie do wszystkich ten krótki przekaz dociera) "i nie wpier...aj się w moje życie".
    Z pewnymi rzeczami sobie poradzimy, niektóre umrą śmiercią naturalną innych za cholerę nie zmienimy .... KaZdy ma wolną wolę, każdy może w tej chwili zrobić to, co uważa za najlepsze dla siebie i swoich bliskich ....
    W sumie, nie jest źle .... i wiecie ...lubię to co mam teraz ...

    Moja Córcia będzie mogła zrobić ze swoim życiem to, co będzie chciała. Umiejętność komunikowania się w różnych językach na pewno trochę szerzej otworzy Jej różne drzwi, w głowie też ma w miarę poukładane chociaż do geniuszy się nie zalicza. Czy musi pójść na studia?? Nie, jeśli będzie chciała, niech studiuje, jeśli nie - to nie. O jednym Jej tylko cały czas przypominam: to Ty decydujesz o swoim życiu i tylko Ty możesz to życie sobie albo utrudnić, albo ułątwić.
    Na dzień dzisiejszy takie jest moje podejście ....
    Uwielbiam to uczucie, kiedy wstaję rano i wiem, że przez cały dzień mogę się opier...ć
    Droga do Uroczyska
    Brazowe komenty
    Wnętrza

  9. #2029
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWY MISTRZ PIÓRAFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar Agduś
    Zarejestrowany
    Dec 2004
    Posty
    20.349
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    249

    Domyślnie

    Yetek, słusznie zaproponowałeś zakończenie tej dyskusji, ale poczułam się wywołana do tablicy i zobligowana do sprostowania kilku zdań.
    Pytasz, czemu wszyscy narzekają na wiele rzeczy (np. bezprawie), a nic się nie zmienia. Bo co my możemy? Możemy pójść i zagłosować w wyborach. Wybrać wreszcie ludzi, którzy to zmienią na lepsze, którzy uchwalą mądre prawa, podejmą dobre decyzje, bo będą fachowcami w wielu dziedzinach, w dodatku sami dadzą dobry przykład i będą nieskazitelnie czyści i przejrzyści. Na ważnych stanowiskach zatrudnią tylko najlepszych specjalistów i nikt nie bedzie im w stanie zarzucić, że kierowali się kolesiostwem lub nepotyzmem. Nie będą mnożyli w nieskończoność stanowisk i urzędów, żeby wystarczyło dla rodziny, kumpli i tych, którzy się odwdzięczą. A potem się obudzimy... Kiedy ostatnio mogliśmy zagłosować na takich ludzi? Bo ja nie pamiętam. Nie wierzę też, że mogę założyć partię fachowców, ludzi uczciwych i niewplątanych w żadne układy. I to jest zarazem odpowiedź na pytanie, dlaczego poprzestanę na zaciskaniu zębów i nastawię się na przetrwanie.

    Teoria nie jest "moja" w sensie stworzenia jej, a jedynie dlatego, że w nią wierzę. Przepraszam, jeżeli zabrzmiało to nieskromnie, jakbym sobie przypisywała jej stworzenie.

    Nie zaliczałam Cię do TYCH "normalnych" ani omyłkowo ani wcale. Miałam na myśli inne znane mi osoby, w oczach których jesteśmy strasznymi frajerami.

    No dobra, namieszałam z tymi zaimkami "my", "oni" itd., ale przecież wiesz, o co mi chodziło.

    Ja nie sądzę, że na świecie jest mnóstwo rajskich miejsc, w których tylko na nas - Polaków - czekają z otwartymi ramionami. Wszędzie trzeba zawalczyć o swoje miejsce i pewnie za granicą wcale nie jest łatwiej. Bo tu pierwszeństwo będzie miał chrześnik szefa (kimkolwiek szef nie jest i czymkolwiek nie rządzi), a tam rodak. O ile pierwszego nic nie usprawiedliwia, o tyle tę drugą postawę można zrozumieć poniekąd. Jednakowoż możemy wybrać sobie takie "tam", gdzie nas nie będą wkurzały przynajmniej debilne przepisy i gdzie te mądrzejsze przepisy są egzekwowane. Tylko tyle i aż tyle...
    No ja wiem, że w wielu krajach jest jeszcze gorzej, ale czy ja namawiam kogoś do życia tam?

    Myślę, że gdyby poprosić każdą z wypowiadających się tu niezadowolonych z rzeczywistości osób, żeby opisała wymarzoną Polskę, różniłyby się te wizje znacznie. Ot choćby najbardziej drażliwe kwestie związków partnerskich, małżeństw jednopłciowych i adopcji przez nie dzieci, warunków dopuszczalności in vitro i kwestii tworzenia dodatkowych zarodków, badania preimplantacyjne i postępowanie z zarodkami - nosicielami chorób genetycznych, dopuszczalność eutanazji - ale by tu wojna rozgorzała, gdybyśmy zaczęli dyskusję na tych kilka tematów! Jedni nie chcieliby żyć w kraju, który podejmowanie decyzji w tych sprawach zostawia li tylko sumieniu decydujących się na taki lub inny sposób życia, bo ich sumienie nakazuje im dbać o sumienia wszystkich. Inni woleliby, żeby prawo pozwoliło każdemu podjąć decyzję, jaką religią i jakimi wartościami się kieruje.
    To były tylko przykłady, nie chcę, broń mnie Swaroże, rozpętywać tu piekła. Chciałam tylko pokazać, że tego idealnego kraju dla wszystkich nie da się stworzyć. No to o co właściwie walczyć? Na początek mnie by wystarczyło miejsce, gdzie "prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość sprawiedliwość". A nie tylko Prawo i Sprawiedliwość...
    mój dziennik
    komentarze
    nowy dziennik
    agdusiowe wojaże

    Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia!

  10. #2030
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!!FORUMOWA DOBRA DUSZA I POMOCNA DŁOŃFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar EZS
    Zarejestrowany
    Nov 2005
    Skąd
    Łódź-Bałuty
    Posty
    14.190
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    157

    Domyślnie

    Oj, kochani, właśnie dziś miałam próbkę tego, co można by zmienić ale nie ma jak. Przynajmniej ja nie wiem jak.
    Okradli mnie - tak.
    Karnie, jak dobry i przestraszony (gwoli ścisłości) obywatel poskładałam wszelkie zawiadomienia o utracie dokumentów. Dokumenty odzyskałam. I co? Ano... są nieważne, bo zostały unieważnione. No to dzwonię dziś, czy nie można uniewaznić unieważnienia, bo ja muszę normalnie żyć. Ano, nie można. Powiem więcej - nie mogę się posługiwać tymi unieważnionymi ale ważne dostanę za kilka tygodni. Czyli mam nieważne prawko, na przykład. Więc nie mogę prowadzić.
    Czyli ja zostałąm okradziona a teraz państwo jeszcze mi dokopuje, zamiast pomóc.
    I to jest właśnie wkurzające.
    Arogancja państwa.
    I faktycznie - tym się różni Polska od takiej Angli. Tam jest arogancja prywatnych, ale państwowe przynajmniej udaje, że "jest by służyć" U nas nie udaje nawet.

  11. #2031

    Domyślnie

    Może chociaż by wydali kwitek na to prawko?
    Pewnie tak,ale ile to znowu formalności,a przecież można obywatelowi z automatu zaświadczenie do domu przysłać Ale po co?Obywatel nie złapał złodzieja,to sam se jest winny!

  12. #2032
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar Arnika
    Zarejestrowany
    Mar 2009
    Posty
    25.783
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    147

    Domyślnie

    Ja bym to pitolia i jeździła..
    Nie jestem ukarana, nie mam zabranego prawka to co.. mam siedzieć i czekać na dokument np miesiąc i dojeżdżać do pracy autobusem..?
    A na dowód osobisty dają kwitek, że czekasz....

  13. #2033
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar amalfi
    Zarejestrowany
    Sep 2007
    Skąd
    Kielce
    Posty
    10.309

    Domyślnie

    Jak mąż został okradziony z dokumentów, to pamiętam, że miał jakiś kwit, na którym jeździł autem. Ale nie wiem, czy z urzędu, czy od policji.

    Podobno jak ukradną dokumenty, a szczególnie dowód osobisty, to nie wystarczy zgłosić na policję. Trzeba unieważnić w USC i tylko wtedy jest to podawane gdzieś do bazy i uniemożliwia na przykład wzięcie pożyczki na dówód.

  14. #2034
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!!FORUMOWA DOBRA DUSZA I POMOCNA DŁOŃFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar EZS
    Zarejestrowany
    Nov 2005
    Skąd
    Łódź-Bałuty
    Posty
    14.190
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    157

    Domyślnie

    Tak, i ja to zrobiłam (z tą bazą).
    Kwit z policji miałam ale po znalezieniu dokumentów mi go zabrali. Więc nie mam. Stare dokumenty sa nieważne. Nikt nie przewiduje wydawania przejściowych. Pani w wydziale komunikacji stwierdziła że "przecież istnieją autobusy i taksówki"

  15. #2035
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar amalfi
    Zarejestrowany
    Sep 2007
    Skąd
    Kielce
    Posty
    10.309

    Domyślnie

    Trzeba było poprosić na piśmie o tę decyzję.

  16. #2036
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!!FORUMOWA DOBRA DUSZA I POMOCNA DŁOŃFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar DPS
    Zarejestrowany
    Mar 2007
    Skąd
    z 44 wysp
    Posty
    33.238

    Domyślnie

    No cóż, pozostaje życzliwie wysłac panią na to samo skrzyżowanie, gdzie Ciebie dopadli...
    Wtedy poczuje i też się dowie, że przecież istnieją taksówki i autobusy.
    A my wyciągniemy naukę.
    NIGDY PRZENIGDY nie zgłaszać, że znalazły się stare dokumenty!
    Dziennik
    Komentarze
    Blog ze wsi
    Nie próbuj mi wmawiać, że natura nie jest cudem, nie opowiadaj mi, że życie nie jest baśnią. Ktoś, kto jeszcze tego nie zrozumiał, być może pojmie to dopiero wtedy, gdy baśń zacznie się kończyć. /Jostein Gaarder/

  17. #2037
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar amalfi
    Zarejestrowany
    Sep 2007
    Skąd
    Kielce
    Posty
    10.309

    Domyślnie

    Jak się poprosi o coś na piśmie i w dodatku z podstawą prawną, to rura takim paniusiom mięknie i zaczynają się zastanawiać, co mówią.

  18. #2038
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!!FORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar braza
    Zarejestrowany
    Apr 2007
    Posty
    40.664
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    163

    Domyślnie

    Ewa, zapytam bezczelnie .... po ki gwizdek zgłaszać znalezienie starych dokumentów....??? Musiałaś, czy to tylko Twoje obywatelskie (sic!!) sumienie???
    Uwielbiam to uczucie, kiedy wstaję rano i wiem, że przez cały dzień mogę się opier...ć
    Droga do Uroczyska
    Brazowe komenty
    Wnętrza

  19. #2039
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!!FORUMOWA DOBRA DUSZA I POMOCNA DŁOŃFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar EZS
    Zarejestrowany
    Nov 2005
    Skąd
    Łódź-Bałuty
    Posty
    14.190
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    157

    Domyślnie

    w pewnym sensie sumienie. Ale też nadzieja. Miałąm nadzieję, ze da się poodkręcać i jak policja zdejmie je ze swoich baz, to będę mogła choć prawko używać, bo dowód to pal licho...
    Znalezienie starych zmieniło tylko to, że policja kwitek mi zabrała. Hmm mam ksero

    Amalfi, a kogo i o co miałam prosić? Panią w w\ydziale, żeby co? Dała mi przejściowe prawko? Nie ma takich, ustawodawca olał. Zaswiadczenie? A co to kogo obchodzi?
    Tu nie o kontrolę drogówki chodzi, im da się wyjasnić no i oni mają bazy, mogą sprawdzić. Problem, podobno, jest z ubezpieczycielem. Jeżeli brałabym udział choćby w najmniejszej kolizji a oni dojdą, że nie miałam waznego prawa jazdy, to obciążją takiego delikwenta wszystkimi kosztami niezależnie od winy czy niewiny. I, podobno, tego się nie wygra nawet sądownie....

  20. #2040
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWY MISTRZ PIÓRAFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar Agduś
    Zarejestrowany
    Dec 2004
    Posty
    20.349
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    249

    Domyślnie

    Wróć do urzędu i poproś panią od autobusów i taksówek o przekazanie tej decyzji na piśmie i z podstawą prawną. To często działa, jeżeli tylko jest jakaś furtka, to urzędnicy często zaczynają w tym momencie myśleć i ją znajdują.
    PS Czasem trzeba uświadomić biurwę, że "bo my tak zawsze robimy" to NIE JEST podstawa prawna.
    mój dziennik
    komentarze
    nowy dziennik
    agdusiowe wojaże

    Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia!

Strona 102 z 373

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony