Ano jak słowo się gdzieś rzekło – postanowiłam się w końcu zabrać za swój własny dziennik budowy. Takie pisanie uważam za bardzo motywujące do dalszych budowlanych wysiłków – a głownie liczę na dobre rady forumowiczów!!!

Na początek więc kilka słów wstępu.
Najpierw był dylemat – budować czy nie. Ja – na nie i to bardzo, a mój wtedy jeszcze partner dziś już mąż – koniecznie budować. On ze swoim ojcem się wszystkim zajmą a ja będę sobie wykańczać wnętrza. Będzie super – tak jak zawsze chciałam i będzie ogródek i imprezy z grillem dla znajomych. A finansowo tak samo jak duże mieszkanie 5-pokojowe w nowym budownictwie. Wiec uległam…
Jak tylko powiedziałam tak w lutym 2005 od razu zaczęliśmy szukać działki. Jeden warunek – musiała być w mieście, bo jestem istotą bardzo strachliwą a mąż czasem wyjeżdża, a w przyszłości dzieci nie trzeba nigdzie wozić – zresztą kiedy będzie nas po wybudowaniu domu stać na samochód tez nie wiadomo. Ostatecznie wybraliśmy taką ukrytą 10 min. jazdy samochodem do centrum, ale z dala od głównej ulicy (nasza ulica nawet nie jest utwardzona. Działka mała bo 500m2 – z czego ok. 100m2 to podjazd na 24m długi i 4m szeroki. Mimo wielu minusów ma to i pewne zalety – nikt nam z ulicy nie będzie do domu i ogrodu zaglądał. Obok pobudowane domy i działka ze schronami należąca do miasta gdzie rosną wysokie topole – piękny widok! Jedni mówią, że ta działka to perełka, a inni dziwią się zakupowi. My tam jesteśmy bardzo zadowoleni!!! Ostateczny zakup po wielu perypetiach ze sprzedającym nastąpił w kwietniu – po ok. miesiącu rozmów i zbijania ceny. Ale o warunki Ziut wystąpiliśmy już w lutym.
Potem był projekt. Ze względu na wymiary musiał być z poddaszem użytkowym, choć marzył mi się parterowy. Jak to u wszystkich bywa po przejrzeniu tysięcy projektów wybór został dokonany – padło na dom w daliach 3 z archont – do obejrzenia w stopce. Zostało dokonanych kilka zmian – głównie aby dom był tańszy w budowie i bardziej funkcjonalny. Zlikwidowaliśmy lukarnę i balkony. Zmieniliśmy wielkość otworów okiennych a cześć wyrzuciliśmy. Na dole kuchnia została zamieniona miejscem z pokojem i dzięki temu zyskała parę metrów.
WZiZT wydawano nam bardzo długo. To mogłabym pisać i pisać, ale nie chcę was zanudzić, więc podam, że ostatecznie prawidłowe i poprawione ze zgodą naszej specyficznej sąsiadki (przy tej okazji poznaliśmy wszystkich sąsiadów) wydano nam pod koniec sierpnia 2005 (tak, tak – wniosek złożyliśmy w lutym).
Wszystkie papiery były już zebrane – projekt do adaptacji (musieliśmy z tym czekać na WZiZT). Od jakiego tygodnia mamy prawomocne pozwolenie na budowę!!!
Był też casting na ekipę -6 wycen od 19.000 do 35.000 za stan surowy bez dachu. W końcu padło na pana uwielbianego przez teścia – mam nadzieję, ze buduje tak dobrze jak o nim mówią. Podpisaliśmy bardzo profesjonalną, bo sporządzoną przeze mnie umowę. START NA 15 MARCA 2006 JAK POGODA POZWOLI!

Generalnie z przeciwniczki stałam sie gorącą orendowniczką budowania, maniakalnie czytuję forum i mam już tu kilku stałych podpowiadaczy Dletego też taki a nie inny tytuł dziennika.

Na razie tyle – teraz skupię się na operacji wrzucenia kilku zdjęć naszej działki. A poźniej postaram się opisać kilka przygód, które nas nie omineły od początku