Ja z mężem poszliśmy na ''całość ''.Zafundowaliśmy sobie seans hipnozy w tzw.stanie czuwania (cokolwiek to oznacza) ,w stolicy .Łykaliśmy zyban -lek pomagający rozstać się z nałogiem.Nie palimy już 5 lat
Jako palacze sięgnęliśmy dna-mąż kopcił 2 paczki dziennie a ja nie byłam chyba wcale gorsza .
Po powrocie z Warszawy ,było ciężko wytrzymać bez papierosa ,ale jakimś niezroumiałym sposobem po prostu nie paliliśmy .Łykając zyban nic nie przytyliśmy ,wzięliśmy się za siebie .Zaczęliśmy się inaczej odżywiać bo odzyskaliśmy smak i powonienie .
Nasi znajomi śmiali się z nas ,że pojechaliśmy aż do Warszawy aby Rosjanin nas ''zaczarował ''(hipnotyzer pochodził z Rosji) ,bo sami nie potrafimy rozprawić się z nałogiem.Dziś się już nie śmieją ,mają po dwie ,trzy próby rzucenia palenia na koncie -bez rezultatu.
Rozumiem wszystkich palących i niepalących .Dziś papierosy są już wspomnieniem i stanowią problemu .Testem na to była śmierć mojej mamy -nie zapaliłam choć bardzo się bałam .A największą nagrodą były słowa syna ,że przytulenie do mnie jest przyjemne bo wreszcie nie ŚMIERDZĘ!!!!