No dobra – dawno nie marudziłam to czas zacząć… i przypomnieć o sobie
" Kłopociki " to ja mam dwa – jeden zawarty w tytule „wewątku” ( jak mawia rrmi ) ,a o drugim za chwilę
No właśnie… wychodzić za mąż czy nie?.
Chłopinie coś się stało (chyba w głowę – może te upały albo co? ) i mi piszczy ostatnio przez telefon ze koniec, nie ma tak, trzeba „ustabilizować i skonkretyzować” związek, hmmm….
Znaczy się ze ten co mamy teraz to jakiś mało konkretny, czy jak?
Zastanawiam się trochę – po co?
Prawdę mówiąc sam akt zawarcia malżeństwa kojarzy mi się bardziej z szopką dla rodziny i znajomych, niż z czymś wzniosłym i łączącym dwoje ludzi.
Łączy to uczucie, miłość i inne takie tam , a nie z to ze Pan Urzędnik z Łańcuchem na szyi wpisze nas do kajecika i się pod tym podpiszemy….
Religijna to ja mało jestem wiec kwestia „uświęcenia związku dwojga ludzi” przed kościołem kompletnie odpada, (pozatym Y jest po rozwodzie ale to mniejsza z tym) .
To, co sobie będzie myślała rodzina – to też mnie mało obchodzi….
Jedyny argument, jaki ewentualnie przemawia do mnie to różne kwestie prawne – ułatwione różne rzeczy dla małżonka a utrudnione dla „partnera”, no i to ohydne słowo „konkubin” i „konkubina”, które kojarzy mi się z prasowa kronika policyjna i wiadomością typu: „konkubin Zenon Sz. zadźgał nożem swoja konkubinę Lucynę P. po libacji alkoholowej”
Hmm…
No po co? Ja się pytam, po co?
Jak ktoś kogo kocha i traktuje poważnie to po cholerę „papier”?????
Z drugiej strony właśnie po zaobrączkowaniu , obawiam się sytuacji typu: „moje, zaklepane i już nie musze się starać”.
Hej – forumowi małżonkowie i małżonki – jak to jest po ślubie? Zmienia się coś? Jest inaczej?
Dlaczego podjęliście taka decyzje – bo to tradycja, bo dzieci się pojawiły, bo małżeństwo to coś innego niż „tylko” partnerstwo i związek bez papierka?
Mi tam dobrze tak jak jest teraz….
Po ślubie jest fajniej?
Oczywiście decyzje podejmę sama , wiec można potraktować wszystko humorystycznie, ale może jakieś ciekawe argumenty za i przeciw się znajdą?