Wczoraj po południu na ulicy Grochowskiej znalazłam psa z obdartą ze skóry nogą - obdarta znaczy obdarta,znaczy pelerynka ze skóry, a noga jak na horrorze, samo mięso i ścięgna. Był przy nim drugi pies.Nie było ludzi. Przejeżdżało mnóstwo osób, ale wszystkie były zbyt zajęte, aby poświęcić pół godziny na zorganizowanie pomocy. (wiem że widziały, bo jechały bardzo wolno z powodu korku i widać było wyraz twarzy)
Przechodziło mnóstwo osób, reakcja jak wyżej.
Gdy zaczęłam rozróbę, okazało się ,że pies został potrącony poprzedniego dnia rano . Została wezwana straż miejska (mają patrol ekologiczny, ale pani dyspozytorka podobno twierdziła, że oni się takimi sprawami nie zajmują) ale nie przyjechała. Przez natępne 30 godzin nikt nie zrobił nic. Dodam że była to niedziela, więc argument o pracy i pośpiechu upada. Gdy zadzwoniłam wreszcie ja dowiedziałam się że nikt nie dzwonił !!!!!!! W związku z tym oświadzczyłam że dzwonię ja i czekam na przyjazd pomocy na miejscu i jeśli pomoc się nie zjawi, to zaczynam od Faktu i dalej przez wszystko co mi przyjdzie do głowy.
Pomoc przyjechała błyskawicznie, jak na warunki - potworny korek. W międzyczasie dzwoniła jeszcze jedna pani, a miły człowiek sprowadził policjanta który też pogonił towarzystwo.
Zanim przyjechała straż pojawiła się karetka Psiego Losu wezwana przez kolejną osobę i chwała Bogu, bo w straży ekologicznej nie było weterynarza a wpychanie psa do klatki mogłoby się skończyć tragicznie.Przypominam w jakim stanie była jego łapa.
Dzisiaj dzwoniłam do lecznicy, pies jest w dobrym stanie, to miła suka, bardzo spokojna.Przypominam, w jakim stresie była i jak potwornie musiała cierpieć, a nie rzucała się, nie gryzła dała sobie spokojnie założyć kaganiec.Niestety, ponieważ pomoc przyszła bardzo późno,może stracić łapę. Jest młoda i zręczna i sobie poradzi nawet bez nogi ale ...potrzebuje domu.Potrzebuje opieki i to pewnie silnego i dobrego mężczyzny. Ona stoi na tej nodze, jeśli trzeba ją będzie amputować to z powodu braku skóry, nie połamania.Gdyby pomoc przyszła zaraz nie byłoby sprawy.
Dlaczego proszę o pomoc tutaj i nie zabieram jej sama? Cóż jest to dowód na to, jak zmienieją się ludzkie losy. Jeszcze dwa lata temu bywałam na tym forum i myślałam że zbuduję dom z moim mężem,i dziećmi, i mimo ewentualnych problemów będziemy bardzo szczęśliwi.
Dziś jestem w przeddzień rozwodu, nie mam pracy, guz w tarczycy i mieszkanie po schodach, co przy amputowanej łapie załatwia sprawę.
Bardzo proszę o pomoc, może w którymś z Państwa domów albo domów Państwa znajomych znajdzie się miejsce dla tego nieszczęsnego zwierzaka, który tyle wycierpiał - prawdopodobnie została wyrzucona,bo wakacje...Bardzo proszę,sama nie jestem w tej chwili w stanie jej pomóc.
mój e-mail : [email protected]
[/b]