hmm mniam Bugdie- Parents
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychNiezwykłe lata wysłuchiwania nagrań w radiu, niezła jakość muzyki na UKF-ie, gromadzenie informacji o zespołach. Były w tych czasach chwile niezwykłe; kiedy na przykład usłyszałem znany mi skądinąd numer SWEET "Fox on the run" w stereo, byłem totalnie urzeczony (to chyba pierwszy sprzęt jaki widziałem w zyciu, nazywał sie chyba "Pionier" - był rok 1977)...
Potem , bodaj na "Meluzynie" - to był już system pseudo-kwadro i brzmiał jeszcze lepiej, kiedy słuchałem Tangerine Dream i Klausa Schulze, to było jak mistyczne, religijne przeżycie....
Te pierwsze radyjka były bezbłędne, kilka modeli miało wbudowany zegar w stylu dworcowym - przekręcające się klapki z cyferkami! Odlot...
Dzięki wszystkim za posty, piszcie,piszcie!!!!
Emems - widzisz że się udało?!?
Pozdriv
"Prostych słów się boi największy nawet twardziel,
Proste słowa z gardła nie chcą wyjść najbardziej" (T.Love)
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychI jeszcze:
Pamiętam, jak na mnie działa muzyka metalowa - UFO, Deep Purple - zwłaszcza "In Japan", bardzo lubiłem Saxon i Motorhead, ale to już przed maturą... Dwójka zagrała calutką dyskografię Beatlesów, pół klasy uczyło się z ich piosenek angielskiego...
Wiele doznań artystycznych, tak jak wycie (sic!) wokalisty Slade (Dave'a Hilla?) w "Everyday when I'm away, I'm thinkin' of you", dawało takie ciary po plerach, że człowiek był wiecznie nakręcony od muzyki. Nie potrzebowałem niczego więcej.
Najlepszą używką były Ekstramocne bez filtra, które z powodu znakomitego mocnego smaku nazywaliśmy "Schabowe" (zawsze sprawdzając numer serii produkcji, najlepsza była 11-tka...). Marychę zajarałem parę razy w życiu i na tym zakończyłem edukację dragową.
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychTo pierwsze w moim życiu radio nazywało sie "Karioka", było wielkości 20'TV i miało odjazdowe brzmienie . Podłączałem magnet i grałem na cały regulator, np. "Whole lotta love" Led Zepów...
A propos: czy pamiętacie, jak z płyty analagowej słychać było w kluczowym momencie ściszone "Woman!!" z "następnej" ścieżki [jakby echo, tylko wcześniejsze], które po chwili wybrzmiewało z całą siłą? Brakuje mi tego na CD...
Kiedy w "Karioce" ustawiało sie daną stację radiową, w zielonym okienku odsłaniały się firaneczki Można było całymi nocami jeździć po falach i słuchać dalekiego świata...
"Benny przekręcił gałkę w swojej krótkofalówce. Chciał porozmawiać ze światem. Złapać Moskwę, Nowy Jork, nawiązać łączność jak za starych, dobrych dni.."
[Roger Waters, "Radio KAOS"]
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychW Warszawie, oprócz nieźle grającego 94 FM [to to radio, co go feministki nie lubieją ], odkryłem tuż obok Rockradio 95.8 FM [www.rockradio.pl]; za dnia grają [niestety!] głównie playlistę, ale wieczorem walą takie kawałki, że czacha dymi (Makak, Rojek, Grabowski, Anzelmo; czwartek z classic rock'iem-Led Zep, Fokus; co ja Wam będę gadał...).
Jest tu sporo dawnej Radiostacji, która się "zeremefowałostrójkowała"...
Swojego czasu w Krakowie było graffiti: "RMF - wyp.....lać do W-wy"; jakżeż chętnie bym sie zemścił...
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychFajny mam wątek....
W roku 1979 miałem już pierwszy magnet szpulowy (ZK-140), kumpel pożyczył mi taśmy z mnóstwem kawałków Led Zepów, Sabbathów, Purpli, i kupy innych kapel; był tam też 17-minutowy, psychodeliczny numer, którego wykonawcy nikt nie znał. Wiedzieliśmy tylko, że fragmentu tego nagrania użyła telewizja do programu o lotnictwie (nazywał się chyba "Skrzydła"). Po pół roku, kiedy zagrałem go chyba z pół setce ludzi, okazało się, że to Iron Butterfly i numer "In-A-Gadda-Da-Vida" (podobno slangowe "In the garden of eden"). Cudny kawałek, z kilkuminutowym solo na perkusji, rozedrganymi organami Hammonda i wyjącą gitarą oraz apokaliptycznym głosem wokalisty... Kiedy będziecie mogli, posłuchajcie go kiedyś...
Notabene, telewizja z lubością wykorzystywała kawałki nagrań (np. "Pulsar" Vangelisa do "Sportowej Niedzieli" czy jakoś tak)...
Pierwszym longiem nagranym na tego szpulaka był album Queen'ów "Jazz" - niezwykły, chociaż nie oceniany tak wysoko przez krytyków jak wcześniejsze ich płyty... Mnie zauroczył, i do dziś lubię takie rozbudowane i bogate dźwiękowo kompozycje.
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychjuż Ciebie lubie ponury mam nie takie same ale bardzo podobne wspomnienia, u mnie bylo troche mniej metalu a więcej elektroniki ale jak widzę klimat wspomnien jest identyczny. ZK 120 z magicznym zielonym oczkiem (lampa pokazująca poziom sygnalu przy nagrywaniu), Kordowicz, wieczory plytowe w trójce, radio luksemburg ....
Magnetofon mam do dzisiaj wraz z kolecją szpul ORWO
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychKazaaaałeś, to zajrzę
Opowieści zgredowskie cd.
W ogólniaku zrywaliśmy się z lekcji w środy, bo po 12-tej Kaczkowski grał świetne płyty w "Muzycznej Poczcie UKF"; przez miesiąc grał dwupłytowy album Queen "Queen Live Killers"- zachwyt, że tak można zagrać - i nagrać - koncert!
Punktem zwrotnym w moim życiu był "The Wall" Pink Floyd'ów.... Byłem, i do dzisiaj jestem, absolutnie zakochany w tej płycie.
Tego uczucia nie zmieniło nawet zgranie w radiu do cna utworu "Another brick in the wall part 2" ["We don't need no education"]. Na angielskim rozważaliśmy, dlaczego tu jest podwójne przeczenie, którego ponoć w angielskim nie ma [tak jak litery V w polskim alfabecie ].
"Ściana" była pierwszym tekstem, który usiłowałem sam przetłumaczyć (wiedząc o co chodzi na płycie, bo tłumaczył ją Kaczkowski).
c.d.n.....
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychKaczkowski to był prawdziwy szaman eteru - jak go nazwał Hołdys - tworzył tak nieprawdopodobnie intrygującą atmosferę i tak cudnie opowiadał o muzyce, że słuchali go z zachwytem ludzie nawet niespecjalnie lubiący muzykę rockową... W sumie w nowej "Trójce", dostał dwa pasma, z tego jedno całkiem przyzwoite - w niedzielę od 21.00.... A w którąś niedzielę w TV otrzymał "Złoty mikrofon"; skubaniec, znowu się nie pokazał, ale uważny widz mógł go zobaczyć - siedział tuż obok Kamila Durczoka... łepetyna łysa, a nie szpakowata jak kiedyś...
"Kaczor" miał też problemy; w stanie wojennym zagrał "Autobiografię" - jeszcze ciepłą, oczywiście bez glejtu cenzury, za co stracił kartę mikrofonową (tak się nazywało prawo do prowadzenia audycji). Właściwie to zagrał dwie zwrotki, oddzielnie, i jakiś wnerwiony słuchacz dzwonił do Trójki "ty sku....lu, puścisz to w całości czy nie?!?" (też za Hołdysem). Ech, czasy... Teraz wszystko wolno, tylko że nie ma już tej magii.... Nawet Szymborska jest "zajebista"....
A może tak właśnie wygląda starzenie się, niezrozumienie "postępu" (?), jednoczesne obrastanie w dostojeństwo i obojętność?
"Rów, którym płynie mętna rzeka, nazywam Wisłą....
Ciężko wyznać, na taką miłość nas skazali,
Taką przebodli nas ojczyzną..."
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychoj co racja to racja, tamta magia radia i nagrywanie na kasprzaka RB3200 juz nie wróci, tak jak kasety Stilon , ja słuchałem jeszcze Bielszego odcienia bluesa, co poniedziałek w III i nowofalowo- punkowych audycji Wiewióra w radiowej II, a i była jeszcze cykliczna audycja o muzyce elektronicznej gdzie można było posłuchać Tangerine Dream, Klausa Schulze, Kitaro i innych, hehe, pamietam audycje Niedźwiedzia z muzyką z 4AD, i tak BTW pamiętasz taką muzyczną gazetę, pierwszą w Polsce gdzie można było poczytać o tym wszystkim co w muzyce działo się u nas i na świecie, czyli wydawany na najgorszym papierze Non Stop, mam kilka roczników, pisywali tam wszyscy najlepści radiowi prezenterzy i dziennikarze muzyczni, o Spinie czy Rolling Stonie, że nie wspomnę o Musical Express to można było tylko w radiu usłyszeć, jak dostałem pierwsze numery w swoje ręce(1984-85) to czytałem kompletnie wszystko, nawet o tych gatunkach muzyki które mnie nie interesowały i analizowałem nawet kompletnie niezależne US listy przebojów z wykonawcami o których u nas nikt wtedy nie miał pojęcia, to były INNE czasy, to se ne wrati
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychTommy [The Who ? ]; Non Stop... i połowa numeru na ogłoszenia o naborze do kopalni... papier jak toaletowy w V gatunku, a potem kolor i pod redakcją Hołdysa...
Pamiętam chyba wszystko, i "Wieczór Płytowy" w Dwójce, i jak Kaczor grał w Dwójce "The Clash", a od Trójki byłem uzależniony... poza Korneliuszem Pacudą to chyba słuchałem jej na okrągło... to BYŁO radio...
Opowieści zgredowskie c.d.
Będąc małolatem, z lubością "odkrywałem" grupy, których nie ma w panteonie rocka na pierwszych pozycjach, jak: AC/DC [pamiętacie? Ace piorun Dece ], Boston, Uriah Heep, Styx, Budgie, Rush, Supertramp, Status Quo, Pavlov's Dog, Chicago...
Stones'ów odkryłem późno, tak samo The Doors. Dopiero "The end" w "Czasie Apokalipsy" Coppoli kazało mi na poważnie szukać ich nagrań. Ten helikopter.... a potem "Rajd Walkirii" Wagnera... rzuciłem się znowu na muzykę poważną.
Rewolucja punkowa przeszła u mnie niemal niezauważenie, ale byłem (i jestem) nieprawdopodobnie zafascynowany tym, czego dokonało The Clash, ewoluując w swej muzyce od garażowego punka do wysublimowania dźwięków skrzypiec i fortepianu [Combat Rock] czy dubu prawie rodem z Jamajki [Sandinista]... Jeszcze chyba tylko The Stranglers zrobili taką ewolucję swojej muzyki, tylko w popową stronę, a z innych bardzo lubiłem Ramones - za energetyczność (zresztą Clash też), za to samo potem grunge....
Tak samo The Police - to było totalne zauroczenie, że trzech ludzi może tak grać (niby jak Rush czy Budgie, ale jak odkrywcze dźwięki ci faceci wygrywali!!). Cała technika gry na perkusji przewróciła się za sprawą Copelanda. A kawałki Policjantów znajdują się do dzisiaj w najróżniejszych miejscach [np. "Wrap around your finger" u Rynkowskiego w "Czego może chcieć od życia ...taki xeroboy jak ja" ]
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychA ja uwielbiam muzykę Nine Inch Nails. Chyba mało u nas popularną, może wśród nastolatków w okresie buntu, negacji i depresji
Ma łatkę industrial indie rock. Ale piękna jest. Pozwolę sobie zacytować z płyty Fragile:
"we'll find a place where we can run and hide
we'll build a wall and we can keep them on the other side..."
Czy ktoś może podziela mój zachwyt? Niech się odezwie
Ja "tylko" remontuję Stary Dom
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychPonury - z tą III podobnie, a i z muzyką również, zacząłem od fascynacji heavy metalem lat 80-tych, poprzez hard rock i rock 70-tych do bluesa elektrycznego potem akustycznego z początku wieku, stąd tylko krok do jazzu i swingu, potem fascynacja soulem i rock'n'rollem( nawet prowadziłem cykliczną audycję o r'n'r w pewnym radiu) i coraz poważniejza podróż poprzez jazz do współczesnego acid jazzu i jaz rapu, w międzyczasie jeszcze okres zauroczenia funkiem, nową falą i punkiem, cold wave i elektroniką, tak, że w zbiorze kaset, longów i cd mam echa wszystkich fascynacji, niezły koktajl.
Kiedyś trzeba było się nieźle postarać,żeby zdobyć upragnione nagrania, koncerty nagrywane live na mono magnetofon krążyły kopiowane x-razy, a co to byly za koncerty, Brodnica , JArocin , Metalmania, Blues nad ODrą, na jazzowe WSJD czy jamboree nigdy nie bylo kasy, te 24- godzinne i dłuzsze w Hali Gwardii i na Torwarze, Marchewka, początki letniej zadymy w środku zimy no i ostatni Perfectu na Stadionie Dziesięciolecia, ech przy dzisiejszym dostępie do mediów, do muzyki, do inetu , to co było wydaje się jakieś prawdziwsze, albo ja jestem niereformowalny, co nie znaczy ,że mi się to nie podoba ,
a Pacudy też nie słuchałem )) , country to jeden z niewielu gatunków , który poza bardzo małymi wyjątkami wcale do mnie nie przemawia,
pozdrawiam
tomek
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychPerfect na Stadionie... I dwa reflektory p-lotnicze, i totalna ciemność po koncercie, i ta magia.... A x lat przedtem byłem na obydwu "ostatnich" koncertach Perfectu w "Stodole"...
Każdy koncert to było wydarzenie na miarę epoki... i prawie na wszystko się chodziło... Kraftwerk i Iron Maiden, Tangerine Dream i UK Subs (z Republiką); zimny, nienagłaśnialny Torwar.... EEECH!!!!
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychNIN ze starszych płyt, np Broken czy The Downward Spiral, to całkiem inna historia niż ostatni dwupłytowy album The Fragile i niesamowita niedostępna w Polsce (o ile mi wiadomo) All That Could Have Been.
Szczególnie jeśli uda Ci się dotrzeć do tej ostatniej... Jest na niej kilka nowych kawałków instrumentalnych, w których czuje się, że Reznor to solidnie wykształcony pianista i niebanalny kompozytor. Jest pare przearanżowanych starszych utworów, np "Something I Can Never Have", z pierwszej płyty choć szczególnie popularne dopiero po "Urodzonych Mordercach", ale w wersji prawie akustycznej i niesamowitej - ciarki przechodzą po plecach. No i tytułowe "All That Could Have Been" - duża rzecz.
Natomiast The Fragile to chyba najbardziej komercyjna płyta NIN, mocno krytykowana w Stanach przez ortodoksyjnych fanów rozmiłowanych w The Downward Spiral. Faktycznie jest na niej parę kawałków, z których można by zrobić radiowe hity, np bardzo popularny swego czasu na niemieckiej Vivie "We're in this together now" i "Into the void".
Ale w sumie NIN to nie jest muzyczka łatwa, lekka i przyjemna. Trzeba się w niej rozsmakować. Powiedziałabym, że muzyka NIN jest jak nagle zapadająca ciemność - trzeba się nauczyć w niej poruszać, żeby poczuć się pewnie i nie nabić sobie guza.
Polecam!!!
Ja "tylko" remontuję Stary Dom
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionych