Ad1. To mnie cieszy ,że nie jestem osamotniony. Określenia alternatywa i w ogóle cały ten podział, służy jedynie tylko chyba skrótom w porozumiewaniu się ( i to dobrze, bo klasyfikowanie muzyki na gatunki i tworzenie rankingów na gatunek lepszy-gorszy , nie ma raczej większego sensu). Pojęcie "alternatywa" jest tak wyświechtane,że nie ma najmniejszego sensu po za tym ,że jeśli nie potrafimy akurat czegoś jakoś określić używamy go.
Alternatywa do czego? Do Mozarta i owszem - ale ten sposób pojmowania sztuki od ponad stu lat już przecież nie obowiązuje.
Ad2. i 3 Widzę, że nie tylko bliźniactwo genetyczne.
Z Linkin Park jeszcze do ubiegłego roku przerabiałem ten problem u siebie w domu.
Jakiś rok temu jednak Teoria Hybrydy i Meteory legła na szczęście całkowicie w gruzach, spadły ze ściany chorągwie LP a twarz Beningtona wylądowała w koszu.
Swoją droga to ewenement. Zespół , który odleciał w totalną komercję , predestynując, niemal do słodkiej pop-kapeli, zaczął zyskiwać sobie taką popularność.
Dzisiaj mam w domu najczęściej pytania o Kashmir i Voodoo Dziecię a na wspomnienie niedawnej jeszcze fascynacji LP częściej niż głos nostalgii ,usłyszę zarozumiałe stwierdzenie , że to muzycy, których natura obdarzyła zbyt hojnie za dużą ilością członków, kompletnie niewykorzystanych przy graniu.
Cytuję : "Na miejscu tego gitarzysty odrąbałbym sobie ze dwa palce i tak są mu przecież do grania niepotrzebne". Cóż! Brak pokory , zarozumiałość i głupkowata negacja starych wzorców. Też Cię być może to czeka ?
Skoro wyleniałe tygrysy coś lubią i pokazują, to ja w wydaniu młodego narybku. Myślę, że wokalista zupełnie nieznany i bardzo koszerny w zestawieniu niezwykle odważnym.
Zestawić The Beatles z Led Zeppelin... no, no gratuluję fantazji