Jak już wcześniej pisałem, mój granpal po ośmiu sezonach bezawaryjnej pracy - zastrajkował. Nastąpiło to, co nastąpić musiało - czyli przetarcie przez ślimak tulei i wypływ wody do palnika. Po rozmowach z Panem Andrzejem rozpocząłem procedurę ratunkową. Nie powiem, łatwo nie było wytaszczyć w jedną osobę kocioł z kotłowni na zewnątrz, ale odkąd pan Archimedes wymyślił /a właściwie odkrył/ dźwignię dwu- i jednostronną oraz Chińczycy wymyślili koło - jakoś się udało
Największym problemem było zdobycie palety o wymiarach większych niż kocioł, bo żaden przewoźnik inaczej nie chciał kotła zabrać. Wreszcie po poszukiwaniach na skupach palet i drobnej ciesiółce udało się taką paletę skonstruować i nawet postawić na niej piec. Reszta - to już trywiał, zamówiony kurier i piec pooojechał do Kolbud, a właściwie do Buszkowej. I tutaj - zaczyna się historia jak z bajki o dobrym czarodzieju. Jak to w bajkach - upłynęło czasu mało-wiele i już umyślny puka do moich bram wioząc dar z dalekiej krainy. Jako, ze szczelnie zapakowany - nie wiada co tam w środku
Ale opadają zasłony i moim oczom ukazuje się - nie zgadniecie - granpal jak nowy, lśniący i świeży! Pojechał sfatygowany ośmioletnią eksploatacją - nie powiem, że staruszek, ale tak mniej więcej już po kwiecie wieku - a przyjechał młodzian w pełnym rozkwicie urody
Dobra, dobra - myślę sobie - pewnie na zewnątrz odpicowany, a w środku - pożal się Boże. Ale nie, ale nie
W środku - też jak nowy, komora spalania czyściutka, wymiennik i płomieniówki - jak nowe, wspawana nowa tuleja i wstawiona pośrednia, nowy podajnik ślimakowy, nowy deflektor
Jednym słowem pierwsza myśl - dali nowy kocioł
Dopiero po dokładnych oględzinach okazało się, że nie, że to jednak mój stary kocioł - tylko zrobiony na nowy. Nie wiem, jak tego dokonali - to po prostu jednak wirtuozi w swoim fachu. I tutaj bajki ciąg dalszy - zgadnijcie, ile to kosztowało? Otóż - nic nie kosztowało! Wszystko zrobili gratis, nawet wysyłkę opłacili
I czy nie jest to jednak bajka? Pokażcie mi drugą firmę, która coś takiego zrobiłaby ze swoim produktem po ośmiu latach eksploatacji. Takich numerów to nawet RollsRoyce w najlepszych swoich latach nie robił
I z tego co wywnioskowałem czytając posty na forum - nie byłem pierwszym tak potraktowanym klientem. Jedno mnie tylko martwi - jeśli będą tak działać na rynku, to mogą niedługo iść z torbami - bo wygląda na to, ze granpal będzie wiecznym kotłem /a przynajmniej takim na 20 lat/, a już ta akcja serwisowa - coś nieprawdopodobnego
Trzeba było jednak mieć szczęście trafić na taką firmę
Tu, na forum, chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim ludziom Granpala za takie podejście do klienta, a w szczególności - wiadomo - Panu Andrzejowi. Serdecznie dziękuję.
Granpal forever!
Pzdr