Napisał
Agduś
Mam suczkę leonbergera. Wyglądem budzi respekt, bo jest wielka i ma w dodatku czarną mordę, która na pierwszy rzut oka wygląda groźnie. W stosunku do obcych jest w pierwszym momencie nieufna, ale gryzieniem nie grozi. Nie wiem, co by było, gdyby ktoś wszedł na podwórko i spotkał się z nią pod naszą nieobecność, ale nie sądzę, żeby zrobiła krzywdę. Dzieci kocha i to nie tylko nasze. Sądzę, że w obronie dziecka potrafiłaby zaatakować. Kiedy koleżanka chciała uderzyć córkę patykiem, Emi odepchnęła ją, przewracając - bo duża jest, a dziecko pięcioletnie, i wyrwała jej patyk z ręki. Kiedy widzi, że ktoś szarpnie dziecko, odpycha "agresora", gryźć nie próbuje. Moja koleżanka bawiła się ze swoim synkiem w sposób, który Emi się nie spodobał, więc wepchnęła się pomiędzy nich, wyraźnie chcąc bronić dziecko. Rozdziela córki, kiedy się kłócą, wpychając się między nie. Faktem jest, że trzeba pilnować, żeby nie przewróciła dziecka, oczywiście niechcący - waży 40 kg a zachowuje się żywiołowo jak szczeniak. Poza tym jest bardzo "domowa". Najchętniej siedzi tam, gdzie my. Dzieci mogą po niej łązić, turlać się, a ona jest wtedy szczęśliwa. Każdy z nas może jej zabrać pełną michę albo kość. Jedyna reakcja to powłóczyste spojrzenie za michą. To ważne, bo moja świętej pamięci "panieńska" jeszcze suczka rasy cundell burry w takiej sytuacji pogryzłaby każdego z nas. Nie chciałabym musieć pilnować jedzącego psa, żeby dziecko przez przypadek nie zzbliżyło się do michy. Nie chcę przez to powiedzieć, że kundle są z natury takie - po prostu ten egzemplarz tak miał.