Środki zapachowe pod maską może jakiś czas działają, przestrzeń strychu jest troszkę większa. Chyba że się mylę.
Bezpośrednie zagrożenie dla człowieka może być gdyby kuna kogoś dziabnęła w pompkę - po bólu i sie zagoi.
Najgroźniejsze są zniszczenia materialne np. zniszczone ocieplenie (wełna/ styropian/ membrana), obfajdany strych, naniesiona chabanina a za tym idą myszy oraz inne tatałajstwo. Do nocnych hałasów można przywyknąć, ale do smrodu nigdy. O florze bakteryjnej nie napiszę, bo bakterii maszerujacych czwórkami nie widziałem, ale co się lęgnie na zaśmierdziałych kawałkach schabu, szynki, spleśniałym chlebie i suchych bobkach po kunach to każdy potrafi wygooglować samodzielnie. Może niekoniecznie przy deserze
Dzieciaki chowane na hałasach kun rozpoznają je bezbłednie.
Hałasy w bloku nad 10. piętrem też lokatorzy zwalali na ptaszyska, okazało się że to rozrabiające kuny. Wystarczy rozumiec co sie słyszy i przyczaić się wieczorem z noktowizorem, aby zobaczyć jak biegają po elewacji i gzymsach.
Miałem zwierzątka kopę lat i wiem o czym piszę. Po remoncie dachu (wymiana pokrycia, podbitka na szczelnie) jeszcze kilka razy były wycieczki po dachu (a nuż uda się wejść?) . Teraz często wrzaski dochodza z ogrodu ale z poziomu ziemi , ha, ha, ha! Niedawno taka jedna przez kilka minut darła się jak opętana, bo chyba spadło na nią polano kominkowe u sąsiada. Nawet mocnej latarki z 30metrów się nie przestraszyła. Oczy jak dwa ogniki i prychała jakby broniła przychówku. Wtedy bywa groźna, lecz to nie ta pora roku - młode przychodzą na świat w marcu.