dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 3 z 3
Pokaż wyniki od 41 do 56 z 56
  1. #41

    Domyślnie

    to jest nic, ja mieszkalem w akademiku w samym srodku, kilka lat, halas imprezy do rana,, spalem bez problemu, nie przeszkadzalo mi nic teraz mieszkam w domu i jest za cicho, juz 5 lat i nie moge sie przyzwyczaic tesknie za halasem, nie moge zasnac,paranoja...

  2. #42

    Domyślnie

    He , tak jak u mnie : jedyne normalnie przespane noce to sa wtedy gdy sasiedzi sa na urlopie . Sasiedzi z gory maja najprawdopodobnie zle zamontowana podloge oraz schody ( mieszkanie dwopoziomowe , oddane ok 3 lat temu ) . Rano budzi mnie komorka sasiada z gory ( 6.50 i slychac wibracje , ktora mnie budzi ) , pozniej ok 40 min biegania po schodach w gore i w dol ( buch , buch , buch ) z jednego konca mieszkania w drugi ( jeb , jeb , jeb ) , kapiele , sniadanie , bieganie w szpileczkach itp . No coz , mowie sobie jak mnie obudzili to czas wstawac .Spokoj do czasu jak wroca : i zaczyna sie od poczatku bieganie , ganianie , halasy . W dodatku sa nad wyraz towarzyscy , co weekend zjawiaja sie u nich znajomi i nawet niepuszczaja glosno muzyki i nie tancza , ale slychac glosniejsze rozmowy i wszystkie kroki . Efekt jest jakby stado koni z adhd tam mieszkalo a nie ludzie .
    Sasiad twierdzi ze u nich wszystko jest ok i zebym nieprzesadzal , a ja spac moge isc dopiero jak oni pojda , a pobudka wtedy kiedy oni .
    Juz postanowilem ze sie wyprowadzam , tylko szkoda mi tych pieniedzy ktore zainwestowalem w to mieszkanie i na razie niemam nowych zeby kupic kolejne wiec musze sie w tym pomeczyc ze 2-3lata . Nastepne mieszkanie bedzie na pewno na ostatnim pietrze albo dom za miastem .

    W tej chwili zastanawiam sie nad wyciszeniem sufitu aku-plyta lub optima-sonic tylko niewiem na ile to bedzie skuteczne . Ktos sie moze orientuje ktore byloby lepsze do proby wyciszenia sufitu ?

  3. #43

    Domyślnie

    Co ja to chciałem.....aha.Czy w imię świętego spokoju trzeba sobie zrobić z mieszkania wyciszone studio nagrań? To troche chore żeby wydawać kasę na taką "modernizację mieszkania" bo kanalia łapiduch jest fetyszystą chodakowym i w robocie mu nie wystarczają więc klupocze nimi w chałupie.Nie poddawaj się i walcz.
    pęcherze na rękach,pot na czole a efektów nie widać...

  4. #44

    Domyślnie

    Cytat Napisał matizwro
    ...
    W tej chwili zastanawiam sie nad wyciszeniem sufitu aku-plyta lub optima-sonic tylko niewiem na ile to bedzie skuteczne . Ktos sie moze orientuje ktore byloby lepsze do proby wyciszenia sufitu ?
    Hej, czytaj mój post na ten temat tutaj:
    http://forum.muratordom.pl/wyciszeni...tu,t145967.htm

    --
    Pozdrawiam
    ML

  5. #45
    WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania
    dodo

    Zarejestrowany
    Mar 2004
    Posty
    2

    Domyślnie

    witajcie. ja tez miałem p.... mieszkałem pod posłem RP to co on z mauzonka wyczyniali przez 7 lat a zwłaszcza od 21 do 1 lub 2 w nocy 7 dni w tygodniu to szkoda gadac zmieniłem miezkanie cudem jest o70 procent lepiej.

  6. #46

    Domyślnie

    gdzieś tu widziałem propozycje - odpowiedzi na hałasy - drewniaki - dla sąsiada Waszego sąsiad - pod choinkę

    to jest to


    no i myślę że takiego sąsiada da się jednak wychować - kurcze - przecież każdego się da - przynajmniej powinno


    jak nie dobrocią - to siłą - !~
    Tu była reklama [Regulamin Forum, pkt 2.4.c]

  7. #47

    Domyślnie HORROR w bloku

    Ja niechybnie niebawem wyląduje wTworkach!
    Przeprowadziłem się do mieszkania kupionego za koszmarne pieniadze. W czasie ogledzin(parokrotnych), cisza jak makiem zasiał. Zaczęło sie dopiero po zamieszkaniu. Symfonie zainicjował sąsiad z góry, ma zwyczaj"chodzenia" z takim dudnieniem jakby wążył ok tony i w każdy krok wkładał całą masę ciała, efekt cwałujacego bawołu dosiadanego przez zawodnika sumo. Kobita zwróciła mu uwagę na to dudnienie i jest nieco lepiej ale to głownie dlatego że rzadko bywa w domu. Ale okazało się że to była dopiero uwertura. Państwo lewa flanka u góry wprowadzili się po nas, no i rozpętało się piekło. Perrrrrrrrrrrrrrrrrrrmanentne przesuwanie mebli, rano, wieczór, w nocy, o każdej porze. Z takim pogłosem że słychac ich na dole po wejściu na klatkę(teraz właśnie przesuwają znowu). Posuwalstwo to zresztą chyba sport ulubiony w naszym bloku, podobne pasje wykazuja sąsiedzi w sąsiedniej klatce u góry-właściiciele dziecka zwanego przez nich pieszczotliwie "szkodnikiem". Szkodnik-jako ze ksywka obliguje-zachowuje sie jak przystało na szkodnika. Wydziera się jak opętany przez większosć dnia, w nocy też nie próżnuje. Doprowadza tym wrzaskiem do szału swoich rodziców którzy miotają przekleństwami co tworzy uroczą kakofonie jazgotu. Ale to bynajmniej nie wszystko. Obok mieszka ultrakatolicka dewotka z 3-ką dziatwy i...last but not least PSEM!!!. Wykrzykniki nieprzypadkowe. Pies ma uroczy zwyczaj rytualnego ujadania w chwilę po wyjsciu sąsiadki z domu i nie przestawania do momentu kiedy ta łaskawie wróci. A wychodzi na wszystkie msze .Hałas rozsadza bębenki, ściany drżą w posadach. Dzieci, a jakże, nie próżnują. Przewalają sie po pokoju jak kłody ciskanego z impetem drewna czyniąc łomot niewyobrażalny, jako kontapunkt stosuja upuszczane metodycznie na podłogę kuleczki, chyba metalowe. Kuleczki gasną po kilkakrotnym odbiciu sie od podłogi i cała operacja powtarza się po wielokroć, często w nocy. Sąsiedzi mają też zwyczaj wiercenia w ścianach mniej więcej o 21. 45 oraz walenia młotkiem.
    Po lewej flance też oczywiście jest pies który działa w systemie zmianowym z tym na prawej flance prowadząc ogień nękający.
    I ukoronowanie symfonii noisu-akord ostateczny- KSIĄDZ. Ksiadz z koscioła znajdujacego sie jakieś 200 metrów od mojego balkonu ostatnio zainstalował sobie dzwony. Cieszy się z tego nabytku jak niemowle z grzechotki. Zaczyna ostrzał od 6 rano, potem 8ma, 12ta, i improwizowane koncerty o godzinach nieregularnych, np. 15.20, 17.16, 20.35 itd. Nie kończy na kilku uderzeniach w ulubiony instrument. Potrafi tak przez 5-10 minut. Każdorazowo przy tym budzi nasze 5 mczne dziecko, jeśli już wcześniej nie zostało obudzone psem, dudnieniem, łomotem, wiertarka, klepaniem kotletów czy darciem się dzieciarni. Ostatnio dołączyła kolejna atrakcja, perkusja elektroniczna którą szczęśliwy nabywca upojnie testuje wieczorami.

    Śpie i pracuje w słuchawkach przemysłowych, stopery w uszach. Jeszcze nikogo nie zabiłem(na razie). Po tym co przeżywam dochodzę do wniosku że "Dzień Świra" to film oparty na faktach. Ale świrem bynajmniej nie jest bohater tytułowy.

    PS.
    Strach sie bać co to bedzie jak ktoś się wprowadzi pod nas, na razie
    mieszkanie puste...
    Decyzja już podjęta. WYPI******* z tego piekła na ziemi i buduje dom

  8. #48
    WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania
    pawel-71

    Zarejestrowany
    Jan 2010
    Posty
    5

    Domyślnie

    Zrobić raczej wiele nie zrobisz, ale ja bym wziął sprawy w swoje ręce. Np. donosik do US czy Pan doktor wystawia rachunki za swoje usługi czy opłaca regularnie Zusy itp.

    Po kilku takich kontrolach szybciutko zmieni drewnami na mięciutkie kapcie filcowe

  9. #49

    Domyślnie

    Ale inna sprawa, z czego się teraz te bloki buduje?

    Kiedyś miałam taką sąsiadkę, której przeszkadzał kot biegający po mieszkaniu i przychodziła z pretensjami.

    Natomiast ja nie raz słyszałam jak sąsiedzi nalewali wody do wanny lub inne rzeczy w łazience robili

  10. #50

    Domyślnie

    W poprzednim mieszkaniu miałem niedosłyszącą słuchaczkę pewnego radia z Torunia. Codziennie radio waliło po uszach. Pewnego dnia nie wytrzymałem i zostawiłem 2x 200W głośniki rozkręcone na maksa, które przez 7 godzin nuciły sobie Metallicę, a ja zabrałem rodzinkę na spacer. Sąsiadka zrozumiała , że nie mieszka sama.

  11. #51

    Domyślnie

    Cytat Napisał nadusia30
    Tyle tu pisania, gadania, a przecież wystarczy zainwestować w specjalne materiały budowlane wyciszające na sufit. Nie widzę nic złego w tym, że sąsiad chodzi sobie w chodakach - bez przesady, jego mieszkanie, jego broszka. Jak ktoś mieszka w bloku musi się liczyć z pewnymi "odgłosami sąsiedzkimi". Komuś może przeszkadzać nawet głośne kichanie i co z tego??
    Trzeba tolerować "pewne" odgłosy sąsiedzkie typu kichanie, stukanie kotletów, pranie czy odkurzanie, wynikające jak to nazwano z normalnego użytkowania lokalu. Ale podkute kapciuszki czy nadawanie morsem za pomocą garnka i podłogi wyłożonej terakotą o północy raczej pod normalne użytkowanie nie podpada.
    Z doświadczenia wiem, że nic tak nie wychowuje, jak odpłata pięknym za nadobne, bo wizja nieprzespanych nocy odbiera burakom chęć do uprzykrzania sąsiadom życia.
    Ja też zawdzięczam "sąsiadom" pęd ku własnemu domkowi, bez sąsiadów przez ścianę Czyli do czegoś się takie mendy przydają
    A, jeszcze jedno - wyciszenie ma większą skuteczność na podłodze buraka, niż pod sufitem tego, komu burak życie zatruwa.

  12. #52
    WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania
    Zakete

    Zarejestrowany
    Apr 2011
    Skąd
    Warszawa
    Posty
    1

    Domyślnie

    Witam wszystkich, mam ten sam problem, sąsiad burak i na dodatek mało kumate, po prostu nie rozumie niektórych rzeczy, dlatego negocjacje odpadają. Wpadłem więc na następujący pomysł: Kupić na allegro MOCNY głośnik i umocować go w stronę sufitu, np postawić mębraną do góry na jakiejś drabinie albo coś. Nagrać na komputer jakiś irytujący dzwiek i puszczać go przez porządny wzmacniacz. Zeby debil zrozumiał dlaczego, to dzwieki powinny się same uruchamiać, zaraz po tym jak dobiegnie jakiś hałas z góry. Brzmi to skomplikowanie ale wcale tak nie musi być.
    1. Głosnik (tutaj przydał by się znawca tematu aby doradził co kupić żeby przeszło przez sufit)
    2. Program komputera (wystarczy poszukać programu który uruchomi jakiś "utwór" jak dobiegnie do niego inny dzwięk)
    3. Podłączamy wszystko, i nastawiamy budzik żeby wył w nocy co godzinę (zeby nasz program się uruchamiał i w nocy)...

  13. #53

    Domyślnie

    To i ja swojego sąsiada opiszę. Ponad 2 lata temu kupiliśmy z narzeczoną M3 w bloku z wielkiej płyty. Mieszkanie w wieżowcu na ostatnim, siódmym piętrze. Mieszkanie było zaniedbane, nie zamieszkałe długi czas (właściciel w USA), więc nadające się do generalnego remontu, który zaczęliśmy zaraz po otrzymaniu kluczy. Do wyremontowania była łazienka i duży pokój - reszta po ślubie jak dojdziemy do kasy. Wszedł elektryk i jak tylko wiertarkę do ściany przyłożył - dzwonek. Sąsiadka z dołu, lat 80-90, ledwo chodząca. Z pretensjami, że jej się żyrandol trzęsie i że od 3 lat hałasujemy. Przypominam, że w mieszkaniu na pewno nikt nie hałasował, stało puste. Wytłumaczyłem, że remont, ze elektryk, że za 2-3 dni przychodzi hydraulik a potem raczej będzie cisza. Staruszka zrozumiała i poszła. Za 3 dni przyszedł hydraulik. Wiertło przy ścianie - staruszka za drzwiami. Że przecież miało już być cicho, że hałas od 3 lat. Przypomniałem, że robię remont i że mieszkanie dopiero co kupiłem więc ja 3 lata nie hałasowałem. Ona na to szeptem "a panie ... bo tutaj to jakaś wytwórnia była, hałasy od rana do nocy". Podziękowałem za jakże ciekawą informację i trzasnąłem drzwiami. Remont skończyliśmy, mieszkamy, i znosimy to, że staruszka sprasza do siebie inne staruszki i głośno gadają pół dnia. Jak jestem w kuchni słyszę dokładnie co drugie słowo. Jak otworzę drzwiczki od licznika to słyszę już każde. Nie przeszkadza mi to zbytnio, bo całe życie mieszkałem w bloku i do akustyki jestem przyzwyczajony, a staruszka w nocy jest cicho więc jest ok. No poza jednym. Staruszka co 2-3 dni, a przynajmniej raz w tygodniu coś przypala tak, że ja muszę mieszkanie wietrzyć.
    W sierpniu zeszłego roku, po ślubie, postanowiliśmy wyremontować mały pokój, przedpokój, wymienić wszystkie drzwi bo żadne pionu nie trzymały (wiadomo, wielka płyta). I się zaczęło. Fakt, trochę trzeba było podkuć tu i ówdzie, trochę powiercić, ościeżnice wyciąć. Ale wszystko kulturalnie, z poszanowaniem regulaminu spółdzielni zawsze między godziną 8 a 20. Mimo to co chwilę z dołu słyszałem pod moim adresem teksty "ty skur...., zbrodniarzu, ty świnio. do piwnicy z tą wytwórnią. Ja cię na policje podam, do urzędu skarbowego ze wytwórnie w domu otworzyłeś. Ja prawo znam, ja po świecie jeżdżę (fakt, córka chyba w niemczech mieszka) i tam ludzie tak nie hałasują". Itd, itp. I wszystko tak przez strop, do mnie z pretensjami nie przyszła już nigdy. Pewnego dnia nie wytrzymałem, i po kolejnej wiązance drę się do niej, żeby się uspokoiła, że remont robię i jak skończę będzie cisza. Ona na to "to przyjdź i powiedz". Ja na to "nie będę się pani tłumaczył". Nadal coś tam wyzywała, mięsem rzucała, więc napisałem do niech pisemko i wrzuciłem do skrzynki (iść na rozmowę nie było sensu bo nikomu drzwi nie otwiera). Napisałem, że jeszcze jeden tekst i idę na policję o znieważenie, podałem jej numery na Policję, Straż miejską, US, do spółdzielni. Napisałem, żeby tam dzwoniła z pretensjami. Napisałem również, ze dość mam smrodu jej przypalonych dań i w końcu straż pożarną wezwę. Po tym liście nastąpiła cisza. Wiercenie obywało się bez jej darcia mimo, że w domu była.
    No ale w ostatnią sobotę staruszka przeszła samą siebie. Znów poczułem smród spalenizny. Patrzę za okno, a tam z dołu unosi się czarny dym. Wyszedłem na balkon i widzę, że to z kuchni staruszki. Zbiegam na dół, dzwonię, cisza. Myślę, staruszka śpi, albo leży zaczadzona. Dzwonię dobrą minutę, w końcu staruszka otwiera drzwi a razem z nią z drzwi bucha dym. Mówię, że coś się u niej pali a ona spokojnym głosem "nieeee, ja tylko mięso piekę". Wyszedłem z siebie i się drę, że dymu od cholery, że do mojego mieszkania to leci, że co ona chce dom spalić. Ona nadal "nieee, nic się nie pali, niech pan wejdzie i zobaczy". Wchodzę, a tam smród jak cholera, dym w oczy piecze, oddychać się nie da, widoczność na 3-4m. Staruszka mi pokazuję spalone, dymiące bryłki węgla, które podobno są mięsem, które ona piecze. I jeszcze mówi, żebym się nie popisywał, bo przecież ją tutaj pilnują. Nie wiem co miała na myśli. Wyszedłem z tekstem, że następnym razem wzywam straż pożarną. Z mojego mieszkania jeszcze dłuższą chwilę było widać dym za oknem.
    I pomysłu nie mam co z tym zrobić. Spółdzielnia? Co mi powie? Żeby straż wezwać jak się palić zacznie. Mieszkanie mam ubezpieczone więc chyba tylko trzeba mieć nadzieję, że staruszka odstąpi od kuchennych rewolucji.
    Ostatnio edytowane przez dudi82 ; 22-04-2011 o 08:12

  14. #54
    WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania
    ot co

    Zarejestrowany
    Apr 2012
    Posty
    3

    Domyślnie

    Ja też mam problem z sąsiadką, a właściwie z sąsiadkami z dołu (panie działają jako team zorganizowany - matka z córką), bo a to szuram, a to stukam, a to...żyję. Wymiana okien (raz na 20 lat) o przyzwoitych godzinach zakończyła się jak zwykle "ziemia leci po parapecie". Dodam, że po tej niedoli sąsiadka władowała mi się do mieszkania z salwą pytań - skąd okna, za ile itd. itp. Musiałam panią w końcu grzecznie aczkolwiek stanowczo wyprosić po tym jak zdążyła przesłuchać pana od okien i zabrała się za przesłuchiwanie mojej ciotki, która akurat mnie odwiedziła. O remoncie nie wspomnę co się działo i ile żali się wylało, a dodam, że również remontowałam o przyzwoitych godzinach. Objaw dobrej woli z mojej strony (uśmiech i jakieś miłe sąsiedzkie zdanie o pogodzie) na początku naszego sąsiadowania zakończył się pytaniami "gdzie pani mieszkała", "gdzie pracuje" i "ile pani zarabia" - szczyt taktu
    Lata mieszkania nad tą panią pozwoliły mi ustalić pewne fakty. Otóż zawsze salwa żali wylewa się najbardziej wtedy, kiedy mi się polepszy - remont mieszkania, kupno fajnego samochodu, szczęśliwe życie osobiste i inne "polepszenia" żywota mojego (czyli potwora), które można ustalić przez okno.
    AAA - w związku z kupnem samochodu pani nie omieszkała stwierdzić, że "stawianie samochodu nie w jednym a w różnych miejscach przed blokiem świadczy o braku kultury". Tylko że ja pierwszy raz słyszę, że miejsce pod blokiem w którym mieszkam jest moje albo czyjeś i nie robię dramatu jeśli ktoś zaparkuje tam, gdzie ja bym miała ochotę to zrobić.
    Naprawdę jestem dzielna w wysłuchiwaniu tych wyimaginowanych pretensji, lecz dziś sąsiadka-córka idąc chodnikiem z przeciwka, natychmiast przeszła na drugą jego stronę idąc tym samym na wprost mnie, żebym musiała jej ustąpić. Potrąciła zarówno mnie, jak i mojego konkubina (to też jej słowa, którymi koniecznie musiała kiedyś mnie obdarzyć podkreślając w ten sposób jaka to jest bogobojna, a ja jaka jestem bleee ). Wygląda na to, że chodnikiem też nie powinnam chodzić, bo to świadczy o braku kultury i że pani pomimo wszystko z butami do nieba się wybiera, bo nie ma konkubina .
    Znalazłam się na tej stronie dlatego, że zamierzam w końcu zebrać dowody i podać sąsiadów z dołu do sądu, gdyż czuję się napastowana i nękana psychicznie ciągłym szukaniem dziury w całym. Dodam, że nikt inny, kto ze mną sąsiaduje nie zgłaszał nigdy do mnie żadnych pretensji.
    Tak sobie myślę drodzy sąsiedzi z dołu, że może by tak warto było zacząć pracować, bawić dzieci, udzielać się charytatywnie, robić na drutach, czytać książki, gotować obiady lub w końcu dłubać w nosie z braku innego zajęcia itd. zamiast mówiąc bez ogródek - zazdrościć sąsiadom, że mają lepiej.

  15. #55
    WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania
    gregor1983

    Zarejestrowany
    Oct 2013
    Skąd
    Głogów
    Kod pocztowy
    67-200
    Posty
    5

    Domyślnie

    konowały na dyżurach się wysypiają

  16. #56
    WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania
    lokjan

    Zarejestrowany
    Oct 2013
    Posty
    3

    Domyślnie

    Kup chodaki i pogadaj z sąsiadem z 2 piętra. I weź dziewczyny w szpilkach. Może salsoteka?

Strona 3 z 3

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony