normalnie chyba się dałam wyrolować...
a było to tak
dostałam warunki na prąd. Narysowane ładnie - że skrzyneczka jest w granicach mojej działeczki i że mam sobie pociągnąc z niej prąd. 8 stron druku blablbabla, przeczytałam pobieznie i dałam do adaptacji architekt.
Wrysowano kszyneczke na granicy mojej działki w projekt zagospodarowania i dostałam pozwolenie na budowę (w tym WZL)
wszystko na razie ok.
Ale patrze Ci ja na działke swoja a tam skrzynki brak (ta od której mam ciągnąc prąd) na mapie od geodety tez brak....(mapa była załącznikiem do warunków Energii)
i poszłam do energii i mówię pani od czego ja mam ciągnąc prąd skoro ja nie mam tej skrzynki na rogu co mi ją napisaliście, że ją mam , tylko ona jest zdaje się 100m dalej... i pani mnie zagadała, zabrała mi oryginal i powiedziała to my podmienimy pisma....
i podmieniła,...normalnie centralnie ja nie zareagowałam....pani miała taką brochę z piórami na dekolcie i mnie zahipnotyzowała...
tylko, że teraz ja na swoj koszt te 100m kabla musze ciągnąc....
i czuję sie wyrolowana.
Bo nie dośc, ze musze drozej zaplacic to jeszcze mam niewazne pozwolenie na WZL(no bo musze ciagnąc ten prąd dalej o te 100m)!!!!
Czyli ciagnąc to sobie te 100m dokonuje samowolki!
Ale....
Ale mam ksero z tej pierwszej opowieści co mi ją dali... i
teraz sie tak zastanawiam czy iśc od razu robić awanturę do tej pani
czy napisac pismo, ze czuję się źle i mam traumatyczne przeżycia z nimi związane i że skoro napisali raz tak to niech teraz mi te 100m ciągną za swoje i robią nowy projekt za swoje?
Myslicie, że coś wskóram?
Co w ogóle mogę zrobić w takiej sytuacji.?