Witam,

jako prawdziwy facet umiem rozpalić w kominku "jedną zapałką". Umiem ogień utrzymać, umiem utrzymać ciepło w domu.

Ale jak bym się nie starał, to przy dokładaniu zawsze nadymię w pokoju... mam kominek Byrskiego, 24kW, szyba panoramiczna. Przed otwarciem drzwiczek, uchylam okno w przedpokoju (żeby był dopływ powietrza), potem zamykam dopływ powietrza od dołu (żeby ciągnął z pokoju) i strasznie powoli otwieram drzwiczki uchylając szyber (jest niestety połączony z drzwiczkami). I zawsze wyleci pełno dymu.

Nawet jak już dokładam i drzwiczki stoją (czyli nie wysysam dymu), to on i tak zamiast uciec w komin, to leci w pokój.

Drugi negatywny objaw to brudzenie szyby. Praktycznie pół dnia po napaleniu mam brudną szybę - ale brudzi się ona trochę jakby w tulipan: po lewej i prawej takie piękne jakby płaty, a pomiędzy nimi i na środku czysta szyba (paląc dalej z czasem zabrudzam całą, ale te same miejsca są najbrudniejsze najbardziej). Na początku to taki jakby nalocik, ale z coraz mocniejszy. Czasem daje się zetrzeć w trakcie palenia, ale nie zawsze i potem już pozostaje. Później trudno się go zmywa nawet odpowiednimi płynami.

Palę drewnem sezonowanym 2 lata (końcówka z ubiegłego sezonu palenia), jest to tylko buk. Cug w kominie mam dobry (przy zamkniętych drzwiczkach pali się aż chuczy). Dopiero zaczynam drugi sezon palenia, ale poprzedni był dość słaby (ale działo się tak samo od początku). Dodam, że przy zamkniętych całkowicie drzwiczkach, szyber jest lekko uchylony - czy nie tracę przez to trochę ciepła?

Co to może być?? Czy ja coś źle robię, czy może mam coś źle zrobione?? Pomóżcie, proszę, bo odechciewa się palenia...

Pozdrawiam