– „Rzeczpospolita” powinna być ukarana finansowo za ujawnienie tajnych stenogramów – stwierdził w niedzielę w programie TVN „Kawa na ławę” wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski. W rozmowie z „Rz” dodał, że kara powinna być na tyle duża, by zniechęcić inne media do podobnych działań


Niejaki mtom swego czasu, codziennie straszył nas rządami PIS, totalitaryzmem i itd...., jednocześnie solennie obiecując krytykować każdą następną władzę.... i co oczywiście nadal żyje przeszłością, a to co za rządów PIS byłoby najgorszą zbrodnią, dziś dla mtoma i spółki jest normalne, bo przecież rządzą liberałowie i jak to za rządów PO można grozić gazetom, a co o groźbach Niesiołowskiego sądzi zachodnia prasa:

Publicyści: kiedy państwo grozi gazetom, przypomina się komunizm

Iain Dale, komentator polityczny brytyjskiego dziennika „The Daily Telegraph”

Kiedy państwo grozi gazetom grzywną lub nawet więzieniem, przypomina mi się najbardziej ponura epoka komunizmu. Szczególnie polscy politycy nie powinni straszyć dziennikarzy. To wstyd. Jeżeli dokument nie zagraża bezpieczeństwu kraju, może zostać opublikowany. Na swoim blogu publikowałem streszczenia niejednego tajnego posiedzenia parlamentu, nie przejmując się konsekwencjami. W epoce Internetu walka z publikacją przecieków jest absurdalna. Jak nie trafią do gazety, to na blog. Rząd albo partia może tylko wywalczyć nakaz sądowy, który zabroniłby gazecie dalszej publikacji tajnych informacji. Jednak procesy trwają. Zanim będzie nakaz, gazeta ujawni wszystko, co było do ujawnienia.
Daniel Vigneron, kierownik działu zagranicznego francuskiego dziennika „La Tribune”

Ten problem jest absurdalny – we wszystkich krajach europejskich debaty parlamentarne powinny być upublicznione. W polityce nie powinno być miejsca na tajemnice. Wyjątkiem są obrady dotyczące bezpieczeństwa narodowego. Jeżeli media publikują przebieg obrad parlamentarnych, nawet jeżeli te są utajnione, nie wolno ich karać. Zresztą na jakiej podstawie prawnej miano by wymierzyć taką karę? Zapowiedzi posła partii rządzącej są zwykłymi groźbami. —not. jjw

Sandro Scabello, publicysta włoskiego dziennika „Corriere della Sera”

We Włoszech ukaranie gazety czy innego medium za publikację czy ujawnienie tajnych raportów jest niemożliwe. Procesu o to wytoczyć nie można, bo wniosek odrzuciłby każdy sąd.

Media mają prawo do informowania i zachowania w tajemnicy swoich źródeł. Zresztą we Włoszech nie ma tajnych posiedzeń parlamentu. Odbywają się natomiast tajne posiedzenia komisji, np. do walki z mafią. W związku z tym, że mamy antymafijne prawodawstwo, ujawnienie szczegółów takiego posiedzenia, jeśli konkretnie zagrażałoby czyjemuś bezpieczeństwu, rzeczywiście groziłoby gazecie procesem. Można oczywiście próbować pociągnąć do odpowiedzialności autorów nielegalnego przecieku do prasy, ale sukces takiego przedsięwzięcia jest wątpliwy.

—not. pik

Wolfgang Münchau, były redaktor naczelny „Financial Times Deutschland”

Żądanie ukarania gazety za publikację tajnych materiałów można ocenić jako dążenie do ograniczenia wolności prasy. Pod warunkiem że gazeta może udowodnić, iż zdecydowała się na publikację w interesie społecznym, a nie z powodu chęci zwiększenia nakładu. Publikacja tajnych materiałów nie może także narażać na szwank bezpieczeństwa kraju. Ocena należy do redaktora naczelnego. Jeżeli publikacja służy ujawnieniu ważnych procesów politycznych, które trudno byłoby w inny sposób wydobyć na światło dzienne, to wszystko jest w porządku. —not. p.jen

Scarlett Mccgwire, publicystka brytyjskiego dziennika „The Independent” i rozgłośni BBC

Wasza gazeta słusznie opublikowała zapisy z tajnych obrad parlamentu. Obywatele mają prawo się dowiedzieć, co robią politycy, szczególnie w tak ważnej sprawie. Tym bardziej iż wyjawienie tych informacji nie zagroziło bezpieczeństwu państwa. Rządy, demokratyczne czy nie, robią, co mogą, aby zataić ważne informacje przed obywatelami. Zadaniem prasy jest do tego nie dopuścić. W Wielkiej Brytanii na ogół autorzy przecieków są karani, jeżeli da się ustalić winnego.

Pamiętam jeden przypadek, gdy młoda kobieta trafiła do więzienia za przeciek. —not. ryb

Jerzy Kuczkiewicz, kierownik działu zagranicznego belgijskiego dziennika „Le Soir”

Takie praktyki rządu nie są normalne. To jest typowa polska patologia. W Europie takie rzeczy są nie do pomyślenia. Gazeta ma pełne prawo publikowania informacji dotyczących życia publicznego kraju, również utajnionych, jeżeli tylko uzna, że są one wartościowe dla czytelnika. Wyjątkiem są tu informacje dotyczące bezpieczeństwa publicznego.

W krajach demokratycznych, i nawet nie tylko w europejskich demokracjach, byłoby rzeczą nie do pomyślenia, by przedstawiciel partii rządzącej atakował media za przekazywanie opinii publicznej takich informacji. W Polsce niestety ta praktyka weszła politykom w nawyk.

http://www.rp.pl/galeria/1,91878.html