Najbardziej wkurzają mnie fachowcy z uprawnieniami.

Tam gdzie jest wolny rynek jest już w zasadzie normalnie (płace - wymagam, konkurencja cenowa, itd...). Ale tam gdzie potrzebny jest jakiś kwit z okrągłym stemplem zaczyna się stare chamstwo.

Dotyczy to szczególnie mediów - przychodzi taki fachowiec i w żywe oczy mi mówi, że za zasypanie kawałka rury (rów wykopany, materiały moje) mam zapłacić 3 tysiące, a za odejście (5 metrów rury PCV Q32, studzienka, zawór i wodomierz) drugie tyle. A wszystko dlatego, że w wodociągach, gazowniach i zakładach energetycznych rządzą sitwy - jak my ci zrobimy to cacy, jak kto inny to ci nie odbierzemy.

I wogóle - budowanie to fajna sprawa (tylko czas i pieniądze...), a najgorsze są kontakty z wadzą. Byle niunia w magistracie albo misio z uprawnieniami jak poczują, że coś od nich potrzebujemy, zaczynają się zachowywać jak 15 letnie rozkapryszone panienki.