5 lat temu kupilem dom na wsi.przez moja dzialke biegnie rura odprowadzajaca wody opadowe z mojego, jak rowniez domow 3 sasiadow. rury byly betonowe i co jakis czas sie zatykaly wrastajacymi w nie korzeniami. w tamtym roku na wiosne znowu sie cos zatkalo i przez ogrod plynela rzeka poprosilem sasiadow, zeby zerkneli co ew. z tym zrobic. panowie przyszli i stwierdzili, ze wszystko ok.
przez jakies 2 miesiace bylo sucho, wiec sytuacja wydawala sie pozornie normalna. zaczelo znow padac i znowu rzeka na ogrodzie!!! sasiedzi stwierdzili(w miedzyczasie corka sasiada z zieciem zaczeli sie budowac obok) ze dzieci chca sie wpiac z odwodnieniem do infrastuktury na mojej dzialce. oczywiscie zapewnili mnie, ze wszystko po sobie posprzataja.panowie polozyli nowa rure pcv przekopujac przy tym 70 metrow, ogrodu koparka, oprocz tego rozjezdzili teren w innych miejscach, wykopali jakies potezne kamienie kawalki jakiegoz zelbetonu(na oko z pol tony), ktore do dzisiejszego dnia ozdabiaja mi ogrod.powyrywane drzewa, krzaki.ogolnie masakra!!! akcja trwala ponad 2 miesiace i stanelo na tym,ze spadl snieg.kiedy zaczalem porzadki wiosenne i zapytalem ziecia sasiada jak sie zapatruje na posprzatanie po sobie to zaczal cos krecic, ze on myslal, ze nic juz tu nie bedzie musial robic, ze on nic nie obiecywal, ze moze to tesciu. a wogole to w zwiazku z tym, ze teraz to ja wpialem sie do jego nowej rury to powinienem sobie to sam posprzatac. firma zajmujaca sie ogrodami wycenila doprowadzenie terenu do poprzedniego stanu(splantowanie terenu i zalozenie trawnika na 1000pln).nie mowie juz o powyrywanych krzewach, drzewach i pourywanych korzeniach od kilkudziesiecioletnich grabow, ktore nie wiedomo czy to przezyja.
za zezwolenie na polozenie tej rury nie dostalem od sasiada nawet flaszki
czy ktos moglby mi powiedziec co mam teraz zrobic???