Nareszcie dyskusja o piecu , a nie dupie Maryny

Zimno jak diabli , ale paradoksalnie ucieszyłem się że... mogę napalić
w kominku . Zboczenie zawodowca.

Miałem podobne wątpliwości, gdy Robert zwrócił się do mnie z prośbą
o pomoc w akcji z piecykiem. Po co pokazywać mało innowacyjne
konstrukcje ,które były, są i będą ? Okazuje się ,że warto . I to nie tylko
dla tych ,którzy może staną się posiadaczami takiego pieca, czy może
coś tam zauważyli w piecyku , co pozwoli im na poprawę budowanego
właśnie (kleconego ) kominka z tanio kupionych cegieł.

Spróbuję Tobie Hes wyjaśnić , dlaczego , mimo że takiej potrzeby
prawdopodobnie nie ma. Ciągle pamiętam nasze spotkanie , jak dołożyłeś
do pieca mokrego opału , wyszliśmy na dwór i nic nie leciało z komina.

Otóż taki piecyk (nr 1 lub nr 2 lub nr 44), może być niezłym początkiem
drogi edukacyjnej w kraju , gdzie chętnie spala się w kominku butelki PET
i pampersy. Długiej i żmudnej drogi ,ale koniecznej.

I tu trzeba rozgraniczyć kierunki . Jeden to Twój doskonały piec (który
pewnie i z pampersem sobie radzi ). Piec dla ludzi ,którzy chcą ogrzewać
swój dom po najmniejszej lini oporu, opałem nie najlepszej jakości,a to
czy widać płomienie przez szybkę mają ... tam gdzie przed chwilą zalegał
pampers. To, jakich pieców ludzie używają , jaką kulturę do tego stosują
woła o pomstę do nieba. Jak można by palić ,przy odrobinie chęci - widziałem
u Ciebie . To jeden kierunek, który chyba ma mało wspólnego z
moim , czy naszym - branży kominkowej.

Za chwilę napiszę dlaczego tak sądzę.