Mamy ok 1000m2 zaczarowanego ogrodu. Działka nie była tknieta ręką człowieka przez kilkanaście lat. Wchodząc tam latem w środku słonecznego dnia było mroczno i tajemniczo. W sumie bardzo nam się to podobało, ale chyba jednak musimy coś z tym zrobić. Na działce rosną przede wszystkim chwasty (dużo pokrzyw), samosiejki topli i innym niezidentyfikowanych drzew i krzaków. Latem wzieliśmy się do roboty. Oczyściliśmy pierwsze ok 200m2 na których rosły krzaki, "liany" wspinające się na wszystko co wyrosło wyżej, chmiel. Nawet nie było tam chwastów bo do ziemi nie docierało słońce. Efekt - wszędzie widać było w miarę oczyszczoną ziemię. Niestety po 2 miesiącach mamy piękne morze chwastów. Poddalismy się i chcemy wynająć kogoś kto nam pomoże w uprzątnięciu. I teraz mamy problem - jak to zrobić. Oczywiście przychodzą fachowcy od sprzątania działek ale każdy ma inny pomysł. A my już zgłupieliśmy kto ma rację. Opcje są takie:
1. oczyszczenie ręczne i wywiezienie całej tej biomasy (pomysł kosztowny)
3. oczyszczenie ręczne i zrobienie z tej zieleniny kompostu. Dużego kompostu
2. oczyszczenie ręczne i zostawienie tego na działce, gałęzie rozdrobnione rębakiem a na wiosnę przekopanie glebogryzarką ziemi z pozostawionymi chwastami; ręczne wybranie grubszych frakcji,a potem albo regularne koszenie albo uzycie jakiegoś killera i dalej regularne koszenie
3. zebranie wierzchniej warstwy ziemi i wywiezienie (tutaj o kosztach chyba boję się myśleć)
Dodam, że ziemia jest ciężka, gliniasta. I nie wiem kiedy uda nam się ruszyć z budową. Ze względu na problemy administracyjne może się to nie udać w następnym sezonie.
Macie jakieś pomysły?