Mam w ogrodzie ładny, zimozielony krzew o pstrokatych liściach, kiścień Waltera się to nazywa. Posadzony na jesieni zeszłego roku.
O taki:

Przetrwał bez uszczerbku zimę, na wiosnę zaczął ładnie rosnąć i nagle parę dni temu - dosłownie z dnia na dzień - opadły z niego niemal wszystkie liście (zostały dosłownie pojedyńcze na gałązkach). Znalazłam je na kupce pod krzewem, niektóre mają ciemne plamy, a inne - większość - wyglądają zupełnie normalnie. Krzew wygląda teraz po prostu żałośnie.

Bardzo proszę o poradę Wciornastka albo innych specjalistów od zaraz roślinnych!
Co się stało? Czy to jakiś grzyb, czy coś go zeżarło?
Co mam z nim zrobić teraz? Przyciąć? Zostawić? Wykopać ?