Dawno, dawno temu..... Jakoś tak za "niemca" to jeszcze było, pewnemu czarnoksiężnikowi nudziło się okrutnie. W przerwach gdy, się nie opi..dzielał, rozmyślał jaką by tu przyjemność sobie i rodzinie własnej sprawić. I szczęście w nieszczęściu się stało, że ślepy los skrzyżował jego drogę z naszą. Gdy już opadł ostatni kurz po tym "skrzyżowaniu", czarnoksiężnik rzekł do nas w te mniej więcej słowy: "Wy macie coś co chciałbym mieć. Oddajcie to mnie, a sprawię, że będziecie niebawem szczęśliwi!"
Hmmmm, prosił, prosił i wyprosił. "A masz co żeś chciał, ino pamiętaj coś nam przyrzekł!" Czarnoksiężnik odpowiedział: "U mnie słowo droższe pieniędzy. Czekajcie, a niedługo od szczęścia się nie opędzicie. Na dowód moich dobrych zamiarów, daję wam garść srebrników"
Mijały dni i noce, tygodnie i miesiące. No i co? No i nic! Nie działo się nic, tylko czarnoksiężnik wymyślał co raz to nowe wymówki, aby usprawiedliwić nie dotrzymanie terminu. Ech.
cdn.......

PS
Wybaczcie, że taki "nierób" co na gotowe poszedł, między budujących się wcina, ale nie mogłem miejsca dla siebie gdzie indziej znaleźć Już od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem takiego "niedziennika niebudowy", ale zawsze było jakiś "ale". Przede wszystkim nie wiedziałem gdzie, a po wtóre, w ogóle po co? W końcu dojrzałem do napisania. No bo ileż można tylko czytać i zazdrościć, że inni mają o czym pisać, a ja nie.