Wreszcie będzie zmiana korupcjogennych i niedopracowanych przepisów o "dobrym sąsiedztwie.
Ten "knot legislacyjny" podbudowany rozporządzeniem podpisanym przez osławionego (także w innych dziedzinach) wicepremiera Pola może przestać istnieć.
Z dzisiejszej "Rzeczpospolitej":

http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/...rawo_a_12.html

NIERUCHOMOŚCI Samorządowe propozycje zmian w przepisach o zagospodarowaniu przestrzennym
Aby można było wybudować prawie wszystko

Sześć związków samorządów terytorialnych ma receptę na brak miejscowych planów zagospodarowania.

Proponują rezygnację z decyzji o warunkach zabudowy. W ich przekonaniu wystarczą same pozwolenia na budowę.
Przygotowały odpowiedni projekt nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (dalej: ustawa), który wkrótce przedstawią Komisji Wspólnej Samorządu Terytorialnego i Rządu. Liczą, że zainteresują nim rząd, który też zapowiada zmiany w ustawie, choć nie przygotował jeszcze ich projektu.
Konieczność nadinterpretacji
Miejscowych planów brakuje w dużych miastach. Tam pozwolenie na budowę musi więc poprzedzać decyzja ustalająca warunki zagospodarowania terenu (tzw. lokalizacyjna.) wydawana na podstawie nieprecyzyjnych przepisów ustawy. Urzędnicy wydający decyzje lokalizacyjne zmuszeni są więc do jej nadinterpretacji. To rodzi podejrzenia o korupcję.
Zamiast studium plan kierunkowy
Samorządowcy proponują zastąpić obecne studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego planem kierunkowym.
- Będzie on wiązał nie tylko władze gminy, ale wszystkie ograny publiczne, np. konserwatora zabytków, starostę - mówi prof. Hubert Izdebski, współautor tego projektu.
Będą tylko opinie
Wszystkie uzgodnienia z instytucjami publicznymi miałyby formę niezaskarżalnych rozstrzygnięć (w tej chwili niektóre są decyzjami administracyjnymi lub postanowieniami, od których można się odwołać). Dzięki temu - zdaniem samorządowców - czas pracy nad planami się skróci.
Bez decyzji
Tam, gdzie nie ma miejscowych planów, starosta wyda pozwolenie na budowę, jeśli nie zabraniają tego przepisy szczególne, takie jak ustawy o ochronie: gruntów rolnych i leśnych, przyrody, zabytków.
- Oznacza to, że będzie można wybudować prawie wszystko - uważa prof. Zygmunt Niewiadomski, kierownik Katedry Prawa Gospodarczego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. - Ułatwi to - ocenia profesor - życie inwestorom, ale grozi jeszcze większą dezintegracją przestrzeni.
Prostsze odrolnienie
O odrolnianiu gruntów decydowałyby wyłącznie gminy poprzez stosowne zapisy w miejscowym planie. W tej chwili najpierw muszą uzyskać - w zależności od areału oraz klasy gruntu - zgodę wojewody (klasa IV-VI) lub ministra rolnictwa (klasa I-III).
Projekt samorządowy powstał jako kontrpropozycja do pomysłów rządu Marka Belki, której samorządowcy byli zdecydowanymi przeciwnikami.
Renata Krupa-Dąbrowska