Jestem akurat na etapie wybory wykonawcy do budowy domu i ten artukuł ten po prostu mnie rozśmieszył.
Postanowiłem napisac kilka słów, aby ostrzec potencjalnych inwestorów przed zawartymi tam "radami".
Autorka rozminęła się całkowicie z realiami rynku firm budowlanych, przynajmniej w okolicach Bardzo Dużego Miasta.

Inwestorzy, to nie jest tak, że Wy wybieracie firmę budowlaną. To Firma wybiera was. Relacje są zupełnie odwrotne, niż przedstawione w artykule.

Jestem już po kilkunastu rozmowach z różnymi firmami. Schemat jest bardzo podobny. Firma przychodzi, ogląda działkę i istniejące zabudowania, i bierze projekt do wyceny, po czym nie odzywa się. Po kilku telefonach ponaglających słyszę jedną z odpowiedzi (podaję przykłady):
- wie pan, dostaliśmy duże zlecenie na konstrukcje żelbetowe i nie będziemy mogli się tego podjąć;
- to za trudne dla nas;
- to za daleko, musielibyśmy dowozić pracowników aż 40 minut;
- ja w tym czasie wolę postawić cztery kwiaciarnie, pieniądze te same;
- niestety wszyscy robotnicy wyjechali za granicę;

Najgorsze jest w tym wszystkim, że każdy taki "wykonawca" to co najmniej kolejny miesiąc straty czasu, a pozwolenie nakazuje rozpocząć prace w ciągu 2 lat.
Zaznaczam, że materiały są standardowe, projekt choć skomplikowany jest dokładny, żadnych ekstrawagancji.
W tej sytuacji rady Muratora mogą co najwyżej wkurzać. Słuszne, ale bez praktycznego zastosowania.
Ja będę się cieszyć jak małe dziecko, jeżeli ktokolwiek podejmie się budowy, nawet jeśli coś spartaczy i będzie trzeba po nim poprawiać.

Sztuka budowania domów niestety jest w zaniku, a fachowców zdolnych do pobudowania czegoś więcej niż wspomniana kwiaciarnia prawie już nie ma.