Czyżbyście nie jedli mięsa?Napisał jk69
My własnie jesteśmy ciągle o to, może już nie atakowani, ale zagadywani. To juz po prostu nudne. Dziecko jedno w prywatnym przedszkolu (drugie na prywatnej uczelni - a rodzice jedzą chleb z przyprawą ).
Problem która szkoła dla młodszego pojawi się za 2 lata, ale już wałkujemy. Chętnie oddałabym do miejscowej, stowarzyszeniowej, niepublicznej, ale są tam dość siermiężne warunki lokalowe. Ja nie widzę w tym problemu, mąż tak. Niepubliczna, która nam się podobała w mieście
przeniosła się w takie miejsce, że bez szans - musielibyśmy za dużo czasu poświęcić na stanie w korkach.
Myślę, że wszystko zależy od tego jaka prywatna i jaka państwowa. Są prywatne właśnie takie, gdzie rodzice wysyłają dzieci po to, żeby je przepychać (ale to raczej średnie) i takie, gdzie nie tylko nauczycielom, ale także rodzicom zależy, żeby nauka cieszyła dzieci, a nie im ciążyła. Wydaje mi się że szkoła podstawowa jest najważniejsza - od tego jak dziecko będzie się czuło w pierwszych klasach i z czym mu się ta szkoła będzie kojarzyła zależy chyba jego stosunek do nauki na kolejne lata, jeśli nie na resztę życia. Dlatego zdecydowanie jestem za tym, żeby jednak nie puszczać na szerokie wody i nie stosować terapii szokowej w stylu "niech uczy się życia". Najchętniej unikałabym w ogóle szkół i środowisk, które wydają mi się jakimś zagrożeniem dla mojego dziecka. I wcale nie wydaje mi się, że to się nie może udać