Na początek wyjaśnię pewną istotną różnicę między reku Bartosza a innymi. Mimo, że są na rynku rekuperatory o podobnej budowie co Bartosz, np. Żubr lub rekuperatory przemysłowe (VSC), innych nie znam, to są one albo spokrewnione z Batoszem (Żubr), albo na rynku budynków jednorodzinnych nie konkurują z Bartoszem. Dlatego w tym wywodzie zakładam, że Bartosz jest unikatem.
To dość prymitywne urządzenie jeśli chodzi właśnie o wspomnianą budowę. Gdy inne rekuperatory są zwarte, wyglądają jak prostopadłościany, w których znajdują się: wymiennik, wentylatory i filtry, ew. automatyka, czyli sterowniki, by-pass'y, to w Bartoszu każda część jest osobna. Dlatego jeśli ktoś mówi, że Bartosza nie można rozebrać, to ma rację, bo on cały czas jest rozebrany . Inne rekuperatory owszem, można, a nawet trzeba, rozebrać do czyszczenia, bo poszczególne części schowane w obudowie mają prawo się zabrudzić. W Bartoszu też można czyścić te same części, ale bez konieczności rozkręcania obudowy, ponieważ jej nie ma. Dzięki temu można łatwiej wymianiać/czyścić filtry. Taki układ ma jeszcze jedną zaletę. Można go dowolnie aranżować. Jeśli np. przy wymienniku nie ma miejsca na wentylatory to można umieścić je gdzieś indziej.
W rekuperatorze Bartosza innym i w zasadzie głównym czynnikiem powodującym jego unikalność jest budowa wymiennika. Jest to wymiennik przeciwprądowy stały (w przeciwieństwie do przeciwprądowych wirowych, np. Amalva) wykonany z aluminium i stali, o dużych gabarytach, które są jego zaletą. Dzięki nim wymiennik nigdy się nie szroni (badania wykonane w temp. -30 st.C) i dlatego nie potrzebuje żadnych nagrzewnic. Poza tym, co chyba najbardziej mnie przekonuje, nie następuje w nim żadne wymieszanie powietrza wyrzucanego z zasysanym. Dlaczego tak się dzieje umiałabym pokazać tylko za pomocą ołówka i rąk. Jedynie mogę powiedzieć, że wygląda to mniej więcej tak. Jest sobie rura, w której znajdują się coraz mniejsze rury. Przestrzenie między nimi na przemian wypełnione są powietrzem zasysanym i wyrzucanym. Wnętrze jest dodatkowo skręcone, jak makaron świderek o jednym skręcie po to, aby dodatkowo wydłużyć drogę, a za tym czas, kontaktu powietrza ciepłego z zimnym. To dzięki temu następuje przecież przekazanie ciepła zimą, a chłodu latem. Niewiele wyjaśniłam, ale choć troszkę wyjaśniłam zasadę działania Bartosza. Mam nadzieję.
Co do reku Kossa powiem tylko tyle, że Koss podaje skuteczność owszem, wysoką, ale dotyczącą wentylatorów, a nie odzysku. Sporo o rekuperatorach, jak też można poobserwować spory między firmami na forum
www.wentylacja.com.pl.
Podsumuję zalety Bartosza:
1. Gabaryty - dzięki nim działa w każdej temperaturze.
2. Możliwość dowolnej aranżacji układu dzięki temu, że części nie są zamknięte w jednym pudle.
3. Ułatwione czyszczenie, bo nie wymaga rozkręcania skrzynki.
4. Brak mieszania się zużytego powietrza ze świeżym. W Żubrze też nie następuje mieszanie, ale Bartosz i Żubr ma tego samego projektanta. Żubr jest mniejszy, przez co jego skuteczność jest słabsza. To chyba najważniejszy powód, dla którego Żubr niebawem nie będzie już sprzedawany.
I jeszcze jedno. Kto zdecyduje się na Bartosza niech liczy się z tym, że nie będzie miał pięknego wyświetlacza informującego o konieczności wymiany filtrów (Amalva). Producent stawia przede wszystkim na niezawodność i jak tłumaczy przetestował wiele włączników i tylko jeden zdał egzamin, niestety ten najtoporniejszy. Ale coś za coś.