Yetek, nie wiem, jak inni, ale ja nie narzekam na status materialny mój, czy Polaków w ogóle. Ostatnio oglądałam niezły film. "Samsara". I tak sobie pomyślałam, choć to oczywiste i nie pierwszy raz tak sobie pomyślałam, że nie wolno mi narzekać na to, ze czegoś tam nie mam, że na coś mnie nie stać. No ale wracając do tematu, to nie o to chodzi, że w Polsce nie zarabiamy, jak w innych krajach.
Fajnie by było, ale trudno, i tak jest nieźle i, jak zauważyłeś, tu zebrani akurat do tych przymierających głodem nie należą. Nawet nie chodzi o to, że służba zdrowia nie taka, że leki drogie, że zasiłki głodowe, że becikowe to kpina, że drogi dziurawe, koleje konają... O to można by walczyć, nad tym pracować, gdyby ktoś miał takie zacięcie i wiarę w powodzenie tej walki za jego życia.
Problem w czym innym. Wiele rzeczy mi nie odpowiada. Mam dosyć idiotyzmów, zaściankowości, katolickiego fundamentalizmu, który niestety wpływa na moje życie, na życie osób innej wiary i ateistów, choć podobno nie żyjemy w państwie wyznaniowym, mam dosyć prywaty, głupich kłótni na górze, udawania, że tam komuś o coś chodzi, mam dosyć... długo by wymieniać. Nie podoba mi się to, ale najwyraźniej jakiejś "większości" to pasuje,
chociaż słuchając wszystkich narzekających, to ja tej większości jakoś nie widzę. (też już to wcześniej napisałem: "Jeśli wszyscy jesteśmy tacy zgodni i jednomyślni w tym jakie jest tu bezprawie i że należy to zmienić, to czemu tak się nie dzieje? Kim są ci "oni", którzy będąc (sądząc po wypowiedziach tutaj) w mniejszości, nie pozwalają nam godnie i dostatnio żyć?")No ale skoro większość wybiera, a my demokrację mamy, to ja nie mam nic do gadania. A skoro zmienić kraju nie mogę, to mogę zmienić kraj. Dla siebie już tego nie chcę, ale dla dzieci tak.
Bo skoro tzw. "komunę" przeżyłam to i teraz jakoś wytrzymam. Powściekam się, ponarzekam, pośmieję czasem z zaciśniętymi zębami, ale wytrzymam. Ale dziecka to niech lepiej mają normalnie.
Napisałęś, że "oni", na których narzekamy tu tak gromko najwyraźniej są w mniejszości - nie są wcale w mniejszości. Wybrała ich większość. To my jesteśmy w mniejszości (jakaż elitarna z nas grupa!) i pozostaje nam tylko narzekać albo spadać, bo tyle możemy.
A może jednak większość właśnie tak wygląda: "Powściekam się, ponarzekam, pośmieję czasem z zaciśniętymi zębami, ale wytrzymam. Bo skoro tzw. "komunę" przeżyłam to i teraz jakoś wytrzymam."
Twierdzę, że tu się nic nie zmieni, bo "oni" są w większości teraz i zapewne w niej będą nadal. Bo "oni" mają dzieci i wychowują je na małych "onych". Chyba mają ich więcej niż "my". Tym bardziej, że "my" coraz częściej wyjeżdżamy albo wysyłamy dzieci za granicę.
Piszesz o naszym kombinatorstwie wyssanym z mlekiem matki. Ja mam swoją teorię na to. Od czasu zaborów bohaterem był ten, kto walczył z władzą (najpierw zaborczą, później tą z nadania rosyjskiego, z krótką przerwą w miedzywojniu, kiedy to i tak Polacy byli bardzo podzieleni i nie wszyscy kochali wtedysiejszą władzę), kto w najdrobniejszy nawet sposób wykazywał obywatelskie nieposłuszeństwo, kto coś "im" zniszczył, złamał choćby najdrobniejszy przepis, jakoś zakombinował, żeby "im" czegoś nie zapłacić, nie oddać. No nie było tak? Coraz łatwiej było wytłumaczyć niepłacenie podatków, jazdę na gapę, zniszczenie wiaty na przystanku walką z zaborcą, z "komuną", z "nimi". "Oni" odeszli, a mentalność została i,
co gorsza, jakoś się przekazuje z pokolenia na pokolenie.
Nie wnoszę sprzeciwu - dzięki za poszerzenie tematu "ssania z mlekiem matki" , a teoria nie jest tylko Twoja - pojawiała się już wielokrotnie w mediach.
W dodatku ci, którzy są uczciwi, płacą podatki, nie kradną, nie niszczą, nie naciągają, nie kombinują, nie załatwiają, nie dają w łapę są w bolesnej mniejszości. Za to ci "sprytni - normalni"
patrz na nas z góry jako że frajerami i idiotami jesteśmy.
Mam nadzieję, że tylko omyłkowo zaliczyłaś mnie do tych "normalnych". Kupujecie choinkę? Po co? Przecież można z lasu sobie przywieźć! - i pogardliwe spojrzenie na idiotę, który "załatwić" sobie niczego nie umie w życiu. I, z przykrością przyznaję, w naszej rzeczywistości to oni mają rację. Bo po cholerę być uczciwym wobec państwa, które nie jest uczciwe wobec obywatela? W którym "równość wobec prawa" to pusty frazes? W którym słowo "absurd" ciśnie się na usta, gdy tylko włączymy jakikolwiek program informacyjny, czy otworzymy gazetę?
I wcale nie mam zamiaru Cię linczować, bo... masz rację. Tacy jesteśmy. No to jak w końcu? Raz jesteśmy "my i oni", a raz tylko MY?No właśnie ja pisałem o Nas - Polakach, zdając sobie jednak sprawę z tego, że uogólnienia są krzywdzące, ale z drugiej strony dokonywanie podziałów zamiast szukania tego, co wspólne prowadzi do konfliktów i wojenek, o których wspominasz gdzieś niżej. I nie wiem, czy w Skandynawii albo gdziekolwiek indziej moim dzieciom będzie lepiej niż w Polsce. Niech spróbują, niech wybiorą, im łatwiej niż nam. Chcę, żeby miały wolność wyboru. Wydaje mi się, że one tu nie będą pasowały. Źle je wychowuję. Uczę myśleć samodzielnie. Głośno mówię, co mi się nie podoba. One nie nadają się do życia w katolibanie - no za cholerę nie! Feministami w dodatku są. Stereotypów nie lubią.
A do walki nie mam zamiaru ich namawiać - polegną. Zresztą, czemu miałyby zmieniać ten kraj wbrew większości, która wybiera taką rzeczywistość, w jakiej żyjemy?
Zostawmy większość i spadajmy gdzie indziej. Świat jest taaaki duży! Tylko podobnie jak Ewa myślę, że tych rajskich miejsc jest niestety mało , a tych, którzy chcą, żeby im podano na tacy beztroskie i dostatnie życie - nadspodziewanie dużo.
No widzisz, w kwestii walki również się z Tobą zgadzam. Nie mam zamiaru wychodzić przed szereg, czas musi dojrzeć. Do walki namawiałem Malkę, kiedy wydawało mi się jeszcze, że nie jest to tylko "rozmowa", a właśnie jakaś lista żali osoby, która nie może pogodzić się z rzeczywistością, krytykując jednak zawzięcie wszystko wokół w "tym popieprzonym państwie". Gdybym wiedział, że jest to zwykła gadanina (lub wg Malki: "stwierdzenie faktów, bez emocjonalnego ładunku") - puściłbym to pewnie koło uszu, bo fakty znam z autopsji, a sam specjalnie nie walczę, i innych zmuszać też nie będę . Jednak jednego uczę dzieci - narzekać możemy tylko będąc tu i tylko do "naszych". Za granicą trzeba być patriotą dumnym z polskości - takie rozdwojenie jaźni.
Yetek, piszesz, że trzeba walczyć, zmieniać (nie trzeba - można się dostosować lub próbować znaleźć sobie jakąś niszę i dożyć w niej swoich dni), nie wolno narzekać dla narzekania li tylko (z tym się akurat zgadzam, ale bez zawartego tu nakazu "trzeba" - ja tylko nie mam ochoty narzekać), nie wolno uciekać... (wolno - wręcz namawiałem Malkę do spożytkowania energii na przekonanie męża). Ale nie każdy ma siłę, ochotę, powołanie do walki. Wiele osób chce po prostu żyć. Uczciwie, pożytecznie, ale i godnie i wygodnie. (niech więc się starają - to ich życie i ich wybory. Powinni mieć jednak świadomość, że nic na tym świecie nie jest za darmo oraz, że ogólny dobrobyt jest utopią - zawsze tak było i będzie, że jeden żył kosztem drugiego). Tym bardziej, że ta walka wygląda na z góry przegraną. Przeciw komu walczyć? Jak? Pospołu z kim? Po co? Dla kogo? Z jaką szansą powodzenia? Dosyć wojen i wojenek. (...)