Magda, chyba tak .
Cały dzień był bardzo marudny, więc musiałam dać z siebie 100% procent, żeby jakoś go zająć, bo inaczej bardzo płakał. Wyszaleliśmy się za wszystkie czasy, a teraz padam z nóg .
ALE jak się obudził na obiadek, to położyłam go na brzuszku i utrzymał się na jednej ręce, a drugą sięgnął po moją opaskę, a potem zaczął pełzać (bardziej czołgać się do przodu), wszystko to po raz pierwszy .
Coś jest z tymi skokami rozwojowymi, zawsze po ciężkich dniach mamy jakieś postępy .
Jaka konkretnie metoda Zawadzkiej?