Może spróbuję doprecyzować
Sprawa wygląda tak:
Rozpalam przy maksymalnie otwartym dolocie powietrza z dołu i otwartym na maksa wylocie od komina. Rozpałka pali się bez żadnych problemów. Wrzucam większe kawałki drzewa i początkowo też wszystko jest w porządku. Następnie do tej pory robiłem tak że przymykałem dopływ z dołu i odpływ do komina i wszystko ładnie się paliło. Od momentu jak spadły temperatury zrobiła się kicha
Po dorzuceniu większych kawałków palą się przez 5-10 minut ładnie a potem wszystko przygasa. Jest trochę lepiej gdy przymknę odpływ spalin do komina a otworzę na maksa dopływ powietrza z dołu. Zmienia to niestety tyle że ogień w kominku przygasa trochę później i co chwilę muszę przewrócić kawałki drzewa żarem do góry, żeby paliło się dalej. Wcześniej nie było tego problemu, wszystko spalało się ładnie na popiół przy ograniczonym dopływie z dołu i odpływie do góry.
Zastanawiam się czy problemem nie może być turbowent, który zamontowali w pobliżu wyjścia komina od kominka, który kończy się jakieś 15-25cm powyżej wyjścia rury kominowej, ale przed mrozami już był i nie było problemu, który ewidentnie pojawił się razem z mrozami