Zamarzyło mi się, żeby było, czysto, ekologicznie, ekonomicznie i wygodnie. Domek - 10 letni, dobrze ocieplony, do ogrzania woda i około 120 m2.
W zamian za blisko 10-letni kocioł na ekogroszek od Cichewicza kupiłem Biawar Pellux Compact - instalacja początek grudnia 2016. Dzień po instalacji - błąd, brak paliwa. Następnego dnia wizyta technika - zapchał się podajnik. Winna "blaszka" u wlotu pelletu do rusztu. Blaszka wyjęta. Kilka dni później - to samo. Kolejna diagnoza - trzeba wymienić metalową rurę ("kolanko") od podajnika - bo zły kąt i dlatego pellet się blokuje. Kolejne dwa dni czekania - rura wymieniona. Minęło kilka dni - ten problem, tym razem i kilka następnych - ręcznie czyściłem rurę podajnika.
Zainstalowany czujnik pogodowy, drugi - pokojowy. Temperatura stała 21,5 C. Zużycie - 35-45 kg pelletu na dobę, tzw. "ekonomiczne" rozwiązanie aż się patrzy
Szuflada z popiołem do wybrania raz na tydzień - jakoś to zniosę, choć miało być inaczej. Co 2 tygodnie ręczne czyszczenie rusztów - choć instrukcja każe co pół roku. Paliłem Barlinkiem 8mm, potem zmieniłem na Lavę 8mm - zawsze to 50 zł taniej na tonie, a parametry te same. Od połowy stycznia kocioł coraz bardziej zaczął kopcić przez podajnik. Czasem więcej, czasem mniej. Komin - szeroki, zrobiony pod ekogroszek, wybierane sadze, ciąg był, w kominie regulator ciągu kominowego. Ruszta czyszczone.
I z takimi sporadycznymi kłopotami, mitami o bezobsługowości, wyłączeniami przed południem, kiedy byłem w pracy - wieczorem powrót do niezbyt ciepłego domu dobrnąłem do połowy lutego. Kompletny przypadek - byłem około 23ej w kotłowni, bo przed południem kocioł się wyłączył, że to niby tym razem zabezpieczenie palnika (bywało tak wcześniej). Przy czym tym razem po konsultacji SMSowej z serwisantem trzeba było wyłączyć "pstryczek" w palniku, co też uczyniłem. O tej 23 kocioł w pewnym momencie zaczął mocno dymić - z podajnika. Po chwili plastikowa rura od podajnika zaczęła się palić - potworny smród, toksyny. Odłączyłem zasilanie ugasiłem pożar. Następnego dnia serwisant ze sklepu wymienił rurę. Stwierdził, że konstrukcja kotła jest zła, bo sadze zbierają się na 'daszku" deflektora - tuż pod "samoczyszczącymi" się rusztami i one zapchały wylot. tam nie ma jak się dostać bez demontażu palnika. Temperatura była na tyle wysoka, że spaliła grubą na 3-4 mm blachę deflektora - uchwyty wermikulitu.Po czyszczeniu kotła do wyjęcia jeden z rusztów, żeby znowu się nie zapchało. Skutek - bardzo gorący czopuch, nadpalona osłona rusztów, praktycznie spalona plastikowa osłona śruby dokręcającej pokrywę komory z rusztami.
Niemalże tydzień później serwisant wymienił cały palnik na nowy typ. Po południu kocioł się wyłączył.... Diagnoza SMSowa - znowu blaszka do wyjęcia, jak w pierwszej wersji. Historia zatacza koło. Blaszka wyjęta. Podajnik nie startuje. Następnego dnia przyjeżdża serwisant - zapchała się rura podajnika i zablokowała silnik... Po czyszczeniu - ruszył. Przetrwał 3 dni. Dziś wieczorem tajemniczy błąd modułu 6, błąd uszkodzenia dmuchawy, błąd przegrzania kotła. I oczywiście kolejny dzień kocioł nie działa, w domu coraz zimniej.
Wg zasięgniętych informacji - nie ja jeden walczę z tym kotłem. Czekam na oficjalne stanowisko producenta. Stawiam, że bez interwencji prawnej się nie obejdzie. Niestety, poza wyglądem, świetną reklamą, kocioł jest jednym wielkim problemem, jest mocno niedopracowany. Trudno mi sobie wyobrazić dalsze użytkowanie takiego produktu kosztującego naprawdę dużo. Niestety, przed zakupem nikt nie przestrzegał - mało było informacji na jego temat, sprzedawca, wydawałoby się, że wiarygodny, zachęcał i zachwalał. Zatem mój post może da do myślenia potencjalnym klientom...
Jacek