Moja dusza wcale nie czuje się raźniej. Moja dusza jęczy, że przez kolejne cztery lata myśliwi będą bezkarnie strzelać do wszystkiego, co żywe, leśnicy będą wycinać, co im pod piłę wejdzie z pomnikowymi drzewami włącznie, kominy będą kopciły spalając węgiel, kopalnie odkrywkowe będą się rozrastały powodując wysychanie jezior i rzek, a my będziemy wdychać smog. Cała reszta - ruina gospodarki, przewalanie naszych pieniędzy ojcu dyrektorowi, utrzymywanie niezliczonych "bezrobotnych" przez coraz mniej licznych pracujących, demoralizacja nierobów żyjących jak pączki w maśle za nasza kasę, upadki albo ucieczki małych firm, zadłużanie kraju, zamykanie szpitali, skracanie się długości życia, zdemolowanie oświaty - to wszystko można będzie odkręcić. Wprawdzie nie odżyją ci, którzy umrą, bo w tym kraju nie leczy się chorych, długi nie spłacą się same, niewykształcone roczniki nie odzyskają swoich straconych szans, ale to wszystko dotyczy ludzi, a ja ludzi lubię coraz mniej. Przyroda się nie obroni, stuletnie lasy nie odrosną, wyniszczone gatunki nie odrodzą się, rzeki i jeziora nie wypełnią się wodą i życiem.
.... - w tym miejscu zaklęłam szpetnie i miałam ochotę upić się w zimnego trupa, ale mi nie wolno. Prze..ne!