Uważam, że w przypadku małego dziecka nie jest istotny tylko morał, jaki ma wyniknąć z bajki. Nie tylko to, czy treść jest idealnie opracowana. Chociaż podobno małe dzieci lubią tekst rymowany, a sama rymować nie potrafię nic - i tu książeczki z obrazkami i krótkimi opowiastkami do rymu są dla mnie super rozwiązaniem.
Dwuletniego dziecka sama opowieść może nie zainteresować. Nawet czytanie treści. Natomiast pokazywanie tych obrazków i rozmowa o nich jak najbardziej, Długi czas moja córeczka nie chciała "czytania" bajek. Chciała, żeby z nią siedzieć na kanapie i pokazywała zwierzątka. My jej o nich opowiadaliśmy, albo ona naśladowała dźwięki jakie zwierzątko wydaje... I tak - to jest nauka czytania i mówienia też. Oczywiście, że dzi9ecko nie uczy się liter - ale uczy się samego faktu spędzania miłego, fajnego czasu z książką. Ze słowem pisanym. A nie tylko mówionym (przez rodzica czy "wujka' z głośnika).
W przypadku małego dziecka ani audiobook ani sama opowieść rodzica nie spełni tej samej funkcji. Co więcej, moje dziecko samej opowieści by po prostu nie słuchało. Za żywotne na to jest, niestety, zbyt ruchliwe.
Co do baśni Andersena to się zgadzam Ale przecież bajki dla dzieci to nie tylko baśnie Andersena czy braci Grimm. To cała gama wydawanych książeczek.
A chociażby seria Muminek? Piękne, kolorowe książeczki, z prostszym tekstem niż w książkach. Frajdę z czytania, oglądania i rozmawiania ma nie tylko dziecko, ale i ja. Takich książek dla dzieci są przecież setki, albo i tysiące.
Moim zdaniem, jeżeli robisz to zamiast przeczytania dziecku bajki - a tak właśnie sam to na początku dyskusji przedstawiłeś - to tak, popychasz dziecko bezsensownie i niepotrzebnie w świat technologii. Który i tak atakuje z każdej strony. I odbierasz mu naprawdę fajną alternatywę.
Na telefonie? Jeżeli faktycznie czytasz ebooki, to zainwestuj w normalny, dedykowany czytnik ebooków. Czytanie na telefonie to zbrodnia
bawienie się dzieci w małym wieku "ze sobą" w przypadku rodzeństwa to ja już widziałam wiele razy, u rodziny i znajomych. I jakoś nie wygląda to tak różowo jak to przedstawiasz. No chyba że wieczna: "Mamo, on mi zabrał!", "Mamo, ja chcę tą zabawkę!" to według ciebie ich wspólna zabawa
Aczkolwiek moją córkę, jedynaczkę, bardzo ciągnie do dzieci. I tka jak wspominałam, gdy ma okazję, to się z nimi wspaniale bawi (chociaż w tym wieku to wciąż bardziej obok nich, niż z nimi). Ale w domu tej możliwości nie ma.
Czyli sam mówisz, że przemoc uczy tylko przemocy, ale przemocą uczysz zachowania na ulicy
Tego, że nie wolno bić słabszych, też uczysz w ten sposób, mimo własnego tłumaczenia, że ot nie jest rozwiązanie?
Ja także. Zwłaszcza, jeżeli ktoś faktycznie powie dlaczego coś robi tak, a nie inaczej.
Lubię też dyskutować dla samej dyskusji, z kimś kto ma inne zdanie
Ale to nie jest wątek na tą dyskusję, i go zaśmiecamy już teraz
Uważam, że dla mojej niespełna trzyletniej córki zawartość koszyczka nie jest taka ważna. A to, żeby nie zbaczać z drogi faktycznie już jest istotne.
Ale ja mało jej czytam takich klasycznych baśni. Sama ich nie lubiłam. Nie lubiłam też tego przekonania, że dziewczynka to ma czekać na księcia z bajki.
Mała jest przebojowa. Niech się uczy liczyć na siebie, walczyć o siebie, a nie czekać na królewicza. A w dużej mierze z tym kojarzą mi się te klasyczne baśnie.