Oczywista oczywistość. Ale jak już jest recepta wystawiona, to looz. Ostatnio zapomniałem portfela. W nim czekał wydruk recepty. mObywatel i Blik uratowali sytuację.
A to, że receptę (i wiele innych spraw) da się załatwić zdalnie, to jedna z niewielu zalet pandemii. Przed nią po receptę na lekarstwa przyjmowane regularnie, w chorobach przewlekłych trzeba było stać w kolejce pomiędzy kaszlącymi i kichającymi. Okazuje się, że można inaczej.
Wchodzisz na
https://pacjent.gov.pl i wypełniasz deklarację.
Szacowano jak będzie groźny, jak nie podejmiemy żadnych działań. I na tej podstawie podjęliśmy bardzo radykalne (może poza Szwecją i na początku UK) co spowolniło epidemię Covid - ale też rzuciło kłody pod nogi grypie i wszelkim innym wirusom i bakteriom rozprzestrzeniającym się przez kontakty między ludźmi. Więc i inne choroby miały mniejsze żniwa. Pewnie za jakiś czas będzie pole dla doktorantów i innych naukowców na dokładne analizy. Bo pewnie przez lock down z jednej strony wzrosła liczba depresji, samobójstw i ludzie bali się chodzić do lekarzy co pewnie niektórzy przypłacą uszczerbkiem na zdrowiu albo i życiem (ale jak pisałem za to po receptę na leki na astmę, nadciśnienie czy antykoncepcyjną nie trzeba było wychodzić z domu i spotykać się z zagrypionymi czy zawirusowanymi tradycyjnie).
Nie wszystkie. A niektórych brakuje. Np. z dzieckiem chodzę na różne zajęcia - bo uważam, że są warte ryzyka. I tylko w jednym miejscu dyrekcja wpadła na pomysł, żeby mierzyć temperaturę przyprowadzającemu. A zważywszy, że dzieci często przechodzą bezobjawowo to powinno być standardem.
Tu też uważam, że obostrzenia są za małe - powinno być jak z ospą we Wrocławiu w '63. Jest kumulacja - odcinamy dzielnicę/miasto/gminę. od świata zewnętrznego. Dziwne też teraz zalecanie mycia rąk... I kto tego pilnuje? To jest nie do upilnowania. Drzwi nie stoją otworem (trochę o tym dalej) - i każdy łapie za pochwyt czy klamkę. Wiesz jak to we Wrocławiu załatwili? Klamki zostały owinięte bandażem nasączonym Chloraminą. Można? Proste? Oczywiście ręce warto myć - ale klamki już i bez tego zostały wyeliminowane jako przekaźnik.
Jak popatrzysz na filmiki z Chin (np. z kanału To są Chiny na YT) to mają logiczniejsze obostrzenia i logiczniej myślących ludzi. Nie będę opisywał, bo ciekawiej obejrzeć.
Po pierwsze dziecko nie powinno być w sklepie. Jak już musi być - to tak, w maseczce filtrującej (nie bawełnianej) i w rękawiczkach. Z co najmniej dwóch powodów:
1. Żeby nikt nie nakichał na nie
2. Żeby nie dotknęło czegoś, na czym ktoś zostawił drobnoustroje a potem nie wsadziło palca do ust czy nosa.
Taki drobiazg, nie trafiający do egoistów, że dziecko bez maseczki samo może podłubać w nosie czy w buzi i wysmarować tym, co tam jest prześliczne zabawki na półce czy inne produkty będąc rozsiewaczem nie wspomnę. Bo przecież tylko bąbelek się liczy - a inni niech sami się o siebie troszczą, jak wierzą w to oszustwo*.
Poziom zgonów... Ładne sformułowanie. Statystyka... Robimy lock-down - i śmiertelność nie spada... To należy się bać...
Moje dzieci nie widziały dziadków od Bożego Narodzenia. Ja ich też nie widziałem. Boję się że mogą zemrzeć tak dawno nie widziani. Boję się też, że jak się z nimi zobaczę to mogę im zawieźć śmierć. Dzieci między dzieci (do przedszkola i na inne zajęcia puszczam). Wierzę, że ja przeżyję, jak przytargają - a rozwój ważny. Ale wiedząc, że i ja, i moje dzieci możemy zarażać boję się spotkań ze starszymi i schorowanymi ludźmi - nie tylko z dziadkami moich dzieci. Boję się spotykać starszych ludzi w komunikacji publicznej (teraz dokładnie odwrotnie niż za czasów przed pandemią unikam komunikacji publicznej na rzecz auta, spaceru i roweru), w sklepie (jak najrzadziej robię zakupy w sklepach stacjonarnych zakładając maseczkę i rękawiczki, staram się kupować przez net), u lekarza, w urzędzie (zdalnie co się da) czy gdziekolwiek indziej.
Gdzie, jak gdzie, ale na FM szponów można upatrywać więcej na zewnątrz. Fakt, boję się kleszczy (swój teren pryskam permetryną, sierściuchy zakraplam - ale wyjść też fajnie). Cenię szpony trampoliny, zjeżdżalni, rowerów, spacerów. Jak sobie pomyślałem, że czas zamknięcia przedszkoli miałbym przesiedzieć w bloku, to wszelkie wyrzeczenia związane z budową poszły w niepamięć.
Nie widziałem sklepu, w który kasjerki pracują normalnie. Mnie jedna niedawno opieprzyła, jak zacząłem wykładać rzeczy na taśmę jak klient jeszcze nie zapłacił (miałem ponad 2m do niej a jeszcze dalej do płacącego klienta). Ale był napisane, że "w strefie kasy może przebywać tylko jeden klient) i strefa była zaznaczona. Oczywiście kasjer w przyłbicy.
U lekarzy bywałem na NFZ (kilka razy za pandemii). I przyjmowali. Też (jak kasjerzy) inaczej, ostrożniej - ale przyjmowali. U rehabilitantów na NFZ też bywałem. Też przyjmowali.
Politycy są tępi. Robią to, co im podnosi słupki a nie to, co należy czy nawet co sami uważają za słuszne. I to jest tragedia demokracji.
Oczywiście, można pokontestować, ponarzekać. Ale jak dziecko kiedyś zrozumie, że na wakacje czy Boże Narodzenie poczęstowało dziadków śmiercią, to pewnie lekko mu w życiu dalej nie będzie.
* to był sarkazm, jakby ktoś miał wątpliwości.