- Mogę zerknąć?
- A zerkaj! – odparłem.
Stanęła w otwartych drzwiach i zapewne zlokalizowała Kingę, bo pomachała w tamtym kierunku dłonią. Nie zauważyła, że w tym samym momencie do sekretariatu weszła Anna.
- O, jesteś! – ucieszyła się na mój widok. – Bardzo dobrze…
Słysząc jakiś głos, Beatka odwróciła się.
- A ty co tutaj robisz? – padło nagle pytanie, skierowane do niej.
- Ja? – Beatka zamknęła drzwi do gabinetu i stanęła obok mnie. – Ja tak sobie… zajrzałam do pana ministra by sprawdzić, czy się nie nudzi…
- Ty mnie nie denerwuj! – mimo ostrzejszych słów, Anna wyraźnie złagodniała.
- Oj tam, oj tam…Nie wściekaj się, jestem tu służbowo.
- Na pewno?
- Naprawdę! – wtrąciłem, zagarniając Beatkę ręką. – Przecież się kochamy! Wprawdzie zupełnie platonicznie, ale jednak. Widok Beatki poprawia mi nastrój!
- I co, musiałeś sobie poprawić?
- Niestety… – westchnąłem. – Beatko! Dziękuję, ale muszę już cię pożegnać.
- Nie ma sprawy, do widzenia panie ministrze!
- Cześć, ślicznotko! Następnym razem poświęcę ci więcej czasu.
- Obiecanki cacanki, jak zawsze! – roześmiała się. – Pa! – pomachała nam dłonią i wyszła z sekretariatu. Anna milczała.
- Chodź do ciebie, bo gabinet mam teraz zajęty – odezwałem się.
- Co się tam dzieje?
- Potem. Chodźmy!

Anna postąpiła według moich najgorszych obaw. Kiedy zdałem jej relację z wydarzeń pośmiała się tylko, że miałem bezpłatne, chociaż bardzo krótkie porno kino w realu. A potem zleciła podjęcie wszelkich personalnych decyzji. Jakie uznam za stosowne.
- Sam widziałeś, sam oceniaj – rozkładała ręce. – Ja tego robić nie chcę. Nie widziałam. Masz pełnię władzy i każdą twoją decyzję zaakceptuję. A tak na marginesie…
- Tak?
- A jak się ona prezentuje?
- Może i niezła, nie przyglądałem się jej tak dokładnie.
- Naprawdę? To dobrze, bo już zaczęłam się zastanawiać czy nie jesteś aby zazdrosny.
- Chyba zgłupiałaś!
- Może… – zrobiła obojętną minę, z gatunku tych dwuznacznych. – Słuchaj, powiedz mi teraz, po co przyszła Beata?
- Dostarczyła mi kopie dokumentów z Moskwy.
- Jakich dokumentów? Teraz chyba ty żartujesz?
- Uspokój się, to są moje prywatne sprawy. Chcę kupić samochód od banku w którym kiedyś pracowałem i jego prezes przesłał mi po liniach bankowych kopie dokumentów, bym miał czas przygotować się do odprawy celnej.
- Nie mógł tego zrobić zwyczajnie?
- Może i mógł, ale jest przyzwyczajony do korzystania z bankowego kanału łączności, więc wszystko trafiło do Dorotki. I to ona przekazała papiery Beatce. Nie szukaj tego, czego nie ma. Beatkę lubię, cenię i szanuję, a ty wciąż w tym temacie mieszasz, zupełnie zbędnie.
- Oby…
- Przestań, nie mam czasu na pierdoły, bo cały zespół na mnie czeka. Masz jeszcze coś do mnie?

- Tak. Jutro o jedenastej będzie kolegium resortu, musisz się przygotować.
- Tematyka?
- Znajdziesz w sekretariacie. Jest też inna sprawa. W przyszły piątek jest otwarcie nowego zakładu w podkarpackiej dolinie lotniczej…
- Wiem.
- A skąd?
- Dorotka ma zaproszenie.
- O! – roześmiała się. – Czyli jedzie tam?
- Nie wypada inaczej.
- Więc ty również pojedziesz. Wprawdzie to mnie zaprosili, ale okazuje się, że termin brukselskiego spotkania ministrów wyznaczono dokładnie na ten sam dzień. Zastąpisz mnie więc i się do tego przygotuj. Sprawa jest bardzo ważna, gdyż przyjedzie naczelny wódz amerykańskiego koncernu, a honorowym gościem będzie pan prezydent i mam już potwierdzenie, że weźmie w tym udział. Musisz więc odkopać i zapoznać się z całą historią inwestycji, byś w razie czego nie zapomniał języka w gębie. Prawdą jest, że różnymi manewrami dofinansowaliśmy tę inwestycję i byłoby bardzo przykro, gdybyś dał jakąś plamę. Liczę na ciebie.
- Ktoś ma zamiar mnie egzaminować?
- Nie, absolutnie! Chodzi o to, że nie znając tematu, mógłbyś w jakiejś sytuacji powiedzieć jedno słowo za dużo, czego w żadnym wypadku nie wolno ci zrobić. Dlatego bardzo proszę, abyś chociaż pobieżnie zapoznał się z tematyką uprzednich negocjacji, zawartej umowy i tak dalej. Wtedy dasz sobie radę. Będzie tam mnóstwo dziennikarzy, impreza ma mieć charakter wybitnie propagandowy i musisz nas reprezentować na poziomie.
- Ło, matko!
- A matko, matko! Idź już, nie mam dzisiaj czasu na pogawędki, a i ty pewnie go nie masz.
- Aniu…
- Tak?
- Nie mów nikomu o tej historii…
- O tej panience? To oczywiste. Słuchaj, jeśli ta sprawa nie pozostanie tajemnicą waszej wewnętrznej alkowy, to twoja pozycja zostanie znacznie osłabiona.
- Wiem o tym. Dlatego zebrałem wszystkich i piorę im mózgi.
- Idź więc i działaj. Masz pełnię władzy! Aha, wezwij szefa pana Szumiły i przedstaw mu temat. Jego odpowiedzialność jest większa niż jej, ma wyższe stanowisko. I niech milczą, na Boga, bo wszyscy możemy się wywrócić!

Kiedy wróciłem, powstali z miejsc, ale nie o to mi chodziło. Gestem dłoni pokazałem by usiedli, po czym podszedłem do Kingi, wciąż zajmującej moje miejsce za biurkiem.
- Tak… jestem znowu. Na czym skończyliśmy?
- Na tym, że pan minister miał nam oznajmić swoją decyzję.
- Aha, dobrze. Czy ktoś jeszcze chciałby coś dodać?
Panowała cisza.
- A to już jest niedobrze – podsumowałem. – Nie chcecie ze mną rozmawiać, wasza strata. Ale trudno! Zapowiedziałem, że zaakceptuję decyzję którą podjęliście i tak też się stanie. Pani Patrycja pozostaje członkiem zespołu, tak jak chcecie. Podoba mi się również odwaga, którą niektórzy z was zaprezentowali. Lubię ludzi myślących, dlatego wszyscy zostajecie w dotychczasowym składzie. Tym niemniej zapowiadam, że jeśli ktoś piśnie gdzieś słowo o tym co się dzisiaj wydarzyło, wyleci na bruk! I zapowiadam, że jeśli usłyszę jakieś plotki, to wypuszczę psy, aby znalazły źródło!
Pracowałem kiedyś w banku, o czym pewnie nie wszyscy wiedzą i między innymi podlegał mi cały pion bezpieczeństwa. Wiem co w takim przypadku robić i nie radzę próbować się ze mną mierzyć! Nie chcę też i nie życzę sobie, aby tę sprawę wspominać i przypominać podczas pracy! Jeśli już postanowiliście darować pani Patrycji występek, to o nim zapominamy, aby więcej nikomu nie przeszkadzał. Jeśli ktoś będzie wracał do tematu, uznam że działa na szkodę naszej małej społeczności.

Nie oznacza to, że pani nie poniesie żadnej kary, to jest oczywiste. Jej rodzaj ustalę z panią Kingą, która od dzisiaj otrzyma wzmocnienie swoich pełnomocnictw. A teraz dziękuję wszystkim, proszę udać się do swoich miejsc pracy i buźki w kubeł! Nie próbujcie nawet o tym rozmawiać we własnym gronie! Miejsce do dyskusji było w tym gabinecie i teraz już znikło. Takie są konsekwencje waszej decyzji. Pani Kingo i pani Patrycjo, proszę o pozostanie, reszta wraca do siebie i zajmuje się bieżącymi sprawami.