Napisał
zawijan
Do minertu i karoki...
A już myślałem, że wreszcie zrozumiecie i zrobicie sobie porządek na własnym podwórku. Ale nie, Wy dalej próbujecie rozwadniać ludziom mózgi, wykorzystując, że nie za bardzo znają się na przepisach. Skoro tak, to warto co nieco wyjaśnić.
Badania energetyczno-emisyjne kotłów "na znak bezpieczeństwa ekologicznego" (nazywane przez Was "certyfikatem"), wykonywane od ponad 10 lat przez Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu, nie mają (i nigdy nie miały) żadnej mocy prawnej. Pisałem o tym wiele razy. To badania dobrowolne, których wartość (z punktu widzenia producenta i nabywcy) była taka, że urzędy i instytucje, dysponujące środkami finansowymi na proekologiczne modernizacje kotłowni, wykorzystywały je w procesach decyzyjnych, co dawało ich posiadaczom konkretne korzyści materialne. A urzędy wykorzystywały właśnie te świadectwa, bo były to w tym czasie jedyne wyniki badań z laboratoriów akredytowanych przez Polskie Centrum Akredytacji , które pozwalały odróżnić lepszy kocioł od gorszego (w sensie energetyczno-ekologicznym). Gdzieniegdzie funkcjonuje to do dzisiaj. Nie o to jednak w tym wszystkim
chodzi tutaj.
Stan formalno-prawny jest natomiast taki.
Każdy typoszereg kotłów na paliwa stałe, przed wprowadzeniem go do obrotu na rynkach Unii Europejskiej, MUSIAŁ (i nadal MUSI) uzyskać potwierdzenie spełnienia wyznaczonych granicznych parametrów energetycznych i emisyjnych, udokumentowane stosownymi badaniami laboratoriów akredytowanych/notyfikowanych.
Do 30.06.2013r. były to: sprawność cieplna i emisja tlenku węgla (CO), zmierzone w warunkach pracy kotła z mocą nominalną.
Od 1.07.2013r. są to: sprawność cieplna oraz emisje tlenku węgla (CO), pyłu i zanieczyszczeń organicznych (OGC), zmierzone w warunkach pracy kotła z mocą nominalną i minimalną (maksimum 30% mocy nominalnej).
To są właśnie te badania, których - w razie czego - będą żądać kontrolujący. Od kogo? Decydują o tym stosowne dyrektywy UE wraz z europejskimi normami zharmonizowanymi z tymi dyrektywami i ewentualne szczegółowe ustawodawstwo danego państwa w tym zakresie. To o to tu chodzi. Rozmywanie dyskusji na problematykę "certyfikatów" ekologicznych to typowa zasłona dymna, mająca przesłonić problem właściwy.
Czy kontrolerzy będą mieli prawo żądać tych dokumentów od właścicieli kotłowni? Nie wiem. Nie można jednak wykluczyć i takiej ewentualności.