Ostatnio mało jeżdżę w trasę. Ale w ten weekend wybrałem się do Pacanowa (jakieś 120 km) z dzieciakami i to co widziałem po drodze, to jest po prostu tragedia. NIKT nie jedzie według przepisów, na ograniczeniu do 50 wszyscy jadą 100, wyprzedzają na 2, na 3, na skrzyżowaniach, przejściach dla pieszych, zakrętach, na podwójnej ciągłej. Zgroza!

Ja starałem się jechać zgodnie z przepisami, ale nie było to łatwe. Ciągle ktoś mnie zmuszał do ucieczki na pobocze, bo akurat musiał wyprzedzać na podwójnej.

A przegiął jakiś burak w czarnym Audi WR53999, jeśli dobrze zapamiętałem numery. W miejscu, gdzie była podwójna, a pobocze było oddzielone pojedynczą ciągłą, zmuszał mnie, żebym mu zjechał. Oczywiście nie zjechałem, bo nie będę przez jakiegoś kretyna siebie narażał. W końcu mnie jakoś wyprzedził, wjechał gwałtownie przede mnie i zwolnił do 20 km/h. Na szczęście nie dałem się sprowokować, ale zatrząsło mną.

Też tak macie? A może ja jestem jakiś niedostosowany? Może powinienem jak inni zapi...lać 120 km/h na terenie zabudowanym i wyprzedzać, gdzie mi się podoba? Najwyżej kogoś zabiję, a co?