Chrapie straszliwie od lat.
Sypiamy osobno, rano jestem do niczego.
Próbowałem róznych kropelek - nic z tego.
Poszedłem do adiunkta, położyłem sie na oddział na noc żeby posprawdzać i zapisać wszystkie dane o długości bezdechu, ukrwieniu i takie tam
Na spotkaniu przy wynikach padło stwierdzenie że będzie bolało, będzie skalpel, trzeba robić wszystko po kolei bo nie znana przyczyna.
A więc przegroda nosowa do robienia, opadające podniebienie, że trzeba zrobić wszystko.ale żebym sie zastanowił "bo ingerencja skalpela w organizm, to ingerencja"
No i zrezygnowałem, męczę sie dalej a ze mną wszyscy domownicy.
Ma ktoś obok podobnie?
A może jakieś inne sposoby?
Są maski podobno skuteczne, no nie wiem.
PS:
Dodam że na kempingu raz przylazł po 3-ciej nocce pod moja przyczepę sąsiad włoski z namiotu obok i darł sie "basta,bastaaaaa!!!!!!!"
Nie wiem o co mu chodziło