Opisując w wielkim skrócie, sprawa wygląda następująco:
Zostały wykonane ławy fundamentowe, na to chudziak, potem ściany fundamentowe (120cm) ..... i zaczęły się komplikacje. Ściany fundamentowe wewnętrzne pękły w trzech miejscach
W obawie, żeby pęknięcie nie poszło w górę po ścianach zamiast zwykłej płyty, która była w projekcie postanowiliśmy ją zazbroić. Po dokładnie wykonanej izolacji poziomej (papa, folia, papa) ekipa zrobiła siatkę, wylano beton (B20 z gruchy) i ..... wczoraj po przyjeździe na budowę zobaczyłam, że cała płyta jest popękana (cała powierzchnia pokryta gęstym pajączkiem)
Beton był wylany w piątek 2 maja i aż do wtorku (6 V) nie był podlewany (fachowców nie było w tych dniach na budowie). Wykonawca twierdzi, że przy takiej temperaturze i fakcie, że woda nie uciekała w podłoże, bo pod płytą jest izolacja, nie było takiej potrzeby i to wina betonu. Fakt, nie było w tych dniach gorąco, raz spadł drobny deszcz....ale czy to wystarczyło ????
Jak myślicie? Po czyjej stronie leży wina? Betoniarnia dała kiepski beton?
I druga sprawa. Co teraz z tym robić? Wykonawca chce zalać pęknięcia Atlasem.