Wusia, koś te chwasty i dosiewaj trawkę i koś i dosiewaj... Będzie trawnik. Nie angielski, ale zielony. Mnie wystarcza.
A'propos angielskiego, to moja Pierworodna takowy zoczyła u sąsiada znajomych i oczywiście wyjechała do nas z pretensjami, że my takiego nie mamy. No to odparłam, że jej nie bronię. Wyłuszczyłam zasady tworzenia i pokazałam kosiarkę. Skosiła dwa albo trzy razy i... uznała, że angielskie trawniczki są be. Mamy polski.