witam,
mam 3miesięczną suczkę, która większość czasu spędza w ogrodzie. Psy ze wsi już obczaiły fakt, że je ona często na zewnątrz. Nawet jeśli dostanie jedzenie w domu, to je wynosi, bo po prostu lubi jeść na tarasie.
Za dnia jest jeszcze tak, że mało który się odważy przyjść, ale w nocy zbiera się cała ekipa. Ja nie śpię po nocach, bo jest jeden wielki hałas: szczekanie, wycie, warczenie. Biegam jak głupia w pizamie po ogrodzie, ale nie da się ich wypadzić, mają gdzieś moje krzyki, jeden się położy brzuchem do góry, drugi ucieknie, ale zaraz wróci, trzeci się schowa... a ja juz nie mam siły. Od miesiąca mamy zabezpieczone ogrodzenie, ale codziennie musimy coś naprawiać albo dokładać drutu czy siatki, bo jak czegoś nie zniszczą, to zrobią podkop, albo wejdą od strony sąsiada. Syzyfowa praca normalnie. Nie mówiąc już o tym, że mam dość sprzatania kupek po cudzych psach.
Na poczatku przychodził jeden, dziś w nocy było już pieciu delikwentów, w tym jeden tak duzy ,ze jak go goniłam to nam doczepiony do naszego ogrodzenia fragment solidnej kraty przemysłowej wygiął. Dziś w nocy juz musiałam zamknąć moją sunię w domu, żeby nie wyłaziła, bo ją już też to trafia i zaczyna się denerwoawać i szczekać na ich widok.

Po prostu totalny absurd, moj pies nie może być na zewnątrz, w moim własnym ogrodzie. Co mam zrobić?! krzyki i bieganie za psami nie pomagają. Sąsiad mówi "kopnij, a zapamieta i nie wróci", ale nie jestem w stanie tego zrobić, liczę na jakieś inne rady

przeczytałam dziś gdzieś o zraszaczu, wypróbuję.