Już stosują takie mechanizmy np. na Węgrzech.
Od egzekwowania prawa jest sąd, a nie rząd. Jak ktoś twierdzi, że bank złamał prawo, niech idzie do sądu, a nie pod Pałac Prezydencki.
Co do tego ile było franka we franku. Od dawna śledzę blog Macieja Samcika, w jednym z artykułów obala mit, że kredyt we frankach nie był we frankach. Z drugiej strony tak na chłopski rozum, gdyby bank A od banku B pożyczył 1000 PLN, i na tą kwotę udzielił kredyt w wysokości 500 CHF (po 2 zł), a potem franek staniał i klient oddał bankowi 500 CHF, warte np. 500 PLN (po 1zł), to bank byłby w plecy. Nie sądzę, że bank tak ryzykował. Czy moje rozumowanie jest niepoprawne?
A dlaczego dopiero teraz klienci idą do sądu skarżyć umowy, że są niezgodne z prawem? Czemu jak franek taniał to nie szli? Wtedy umowa była dobra?