Wczoraj sprzątam przed wyjazdem w samochodzie... i Pipa wyszła.. no jakże inaczej..... ja wyglądam z garażu.. a na samym środeczku mojej trawki.... stoi..... kundelek ciut do kokera podobny.. Oczy zrobiłam jak 5 zł .. jak on się tu dostał... no jak ja się pytam...
Nic to... Patrzę a Inka go dostrzegła i w nogi za nim.. on pisk, ona szczek i pisk.. no nic.. myślę sobie pies zaatakował Inkę.. trzeba ją ratować jak nic...
Lecę przez dom, bliżej bo do tyłu polecieli...
Pisk i szczekanie słyszę, wołam na starszego syna.. on w buty wskoczył i lekko zdezorientowany nie wiedział jakie to obce wkroczyło na nasz teren.. bo ja krzyczałam , że obce przyszło na działkę... złapał jakiegoś kija...
Lecimy.. a tu Inka przegoniła tego kundelka ... jakim sposobem on przez tylną bramę się zmieścił.. no jak...? Albo był z niego taki chudzielec , że dał radę sie przecisnąć, albo po płocie myknął... Tyle widzieliśmy go, że w połowie polnej drogi było go widać...
No i tak mamy obronnego psa w domu.. Broni swojego terytorium, nie zważając czy jej jakiś kundel krzywdy nie zrobi...
Nie miałam pojęcia, że Inka aż tak będzie broniła swojego terenu.
I po co mi wielki obronny pies? Po co...?
Jak ona jest bardzo czujna, bardzo szczeka jak coś nie tak się rusza.. np w lesie.. a już nie daj Bóg za płotem...
Działa jak bardzo dobry autoalarm...
Została nagrodzona...
....opowiadam mężowi.. i był ucieszony... , że mamy takiego obrońcę... ale zaraz dodał.. a może ten psiak był bardzo głodny??????
No już widzę, że Inka pozwoliła by mu w spokoju zjeść.. jak ona za michą świata nie widzi...