Do zagospodarowania ok. 6000m. Na wiosnę zostało zaorane i zbronowane. Mówiłam mężu
, że trzeba też coś posiać (choćby łubin), ale mąż mądrala twierdził, że teraz czasu nie ma i poczekamy do jesieni, a teren ładnie zbronowany poczeka.
No i teraz pojechaliśmy na działkę, a tam ... łąka kwietna!, ale nie taka sympatyczna o jakiej nawet myślałam, ale chaszcze po ramiona. Są maki, rumianki, chabry, nawet dzwonki fioletowe i wiele innych pięknych roślinek, ale ziemia jest miękka, nogi się zapadają, plączą w roślinach- przejście z jednego końca na drugi jest cięzką pracą. Posadzenie drzewka czy krzaczka mija się z celem, bo chwasty w takiej ilości zagłuszą wszystko. Chyba.
Poprosiłam sąsiada, żeby to skosił. Wczoraj dzwoniłam i podobno jest już skoszone, ale teraz zastanawiam się CO DALEJ?!
Jeszcze raz zaorać, zbronować, ubić i posiać... np. mieszankę traw pastewnych? Czy ktoś z Was wie, co to za mieszanki? Są różne- pastwiskowe dla koni, łąkowe do gleb słabych i suchych, łakowe do gleb wilgotnych, no, różne są. I niedrogie w porównaniu z nasionami np. łąki kwietnej. 15 kg. takiej pastwiskowej kosztuje ok. 150zł, a na 1ha. trzeba zużyć ok. 35kg. czyli cena przystępna. Pewnie nie trzeba też tak dbać jak o trawnik- założenie trawnika na 6000m, zasianie, podlewanie, koszenie... jakoś sobie nie wyobrażam. Tym bardziej, że mieszkam 180km. od działki.
Kiedyś tam się przeprowadzimy, ale teraz chciałabym, żeby mozna tam było chociaż chodzić bez problemu, posadzić jakieś drzewa i chociaż koc rozłożyć.
Czy 'trawnik' z trawy pastewnej do dobry pomysł?