Co i raz to w tym to w innym wątku natykam się na zażartą polemikę:
Zwróci się czy nie?
Dobrze by było raz na zawsze wyjaśnić to bardzo zagadkowe pojęcie „zwracania się”.
Zwykle budzi bardzo gorące uczucia!

Jeżeli przyjmiemy, że dane dobro (komfort, luksus) tu i teraz „obiegowo” da się pozyskać za jakąś średnio-statystyczną kwotę i jest to kwota „bazowa”, to pytanie o to ile będzie się zwracać jest bez sensu!
Po prostu – dane dobro kosztuje tyle to a tyle. Jak jest nam potrzebne – to budujemy.
Są jednak odmiany takiego przykładowego dobra.
Dobro „lepsze” i „gorsze”.
Lepsze – to takie bezobsługowe (zazwyczaj).
Płacimy – i jest!
Są i tacy, normalni inaczej (jak choćby ja sam ) którzy starają się beznakładowo lub niskonakładowo ( w sensie środków płatniczych) a przy wkładzie pracy własnej uzyskać dobro w gatunku „najlepszym”.
Dobro nie tylko za bezcen zbudowane ale też stale i wciąż za bezcen działające!
Są też osoby, które wybierają drogę sporych nakładów początkowych dla utrzymania dobra w przyszłości za symboliczne kwoty.
Są sceptycy, którzy twierdzą, że czegokolwiek by się nie zrobiło – i tak lepiej nie będzie – więc po co?

Posłużę się przykładem:
CYRKULACJA CWU

Wiadomo co to jest.
Wiadomo jak działa.
Wiadomo z czego się składa.
Wiadomo ile „normalnie” kosztuje jej zbudowanie.

Można – zlecić i mieć to, co postawią.
Można – zlecić, stać jak kat nad łbem i mieć zrobione to tak, jak się chce.
Można – zrobić samemu.
Można – ocieplić zwykłą pianką 8mm na „odwal”
Można – ocieplić pianką, wełna, PU i jeszcze styropianem czy tym, na co wpadniemy tak, żeby ocieplenie było ze 20cm na ściankę! A potem jeszcze to gdzieś zmieścić!

Wtedy:

Cyrkulacja to zwyczajny złodziej ciepła i lepiej jej nie załączać!
Cyrkulacja nas sporo kosztuje i trzeba ja załączać okresowo – światłem, czujką ruchu, zegarem, z guzika, wszystkim naraz i z osobna lub mikroprocesorowo.
Cyrkulacja kosztuje nas tak mało, że zapominamy o tym, że trzeba ją jakoś obsługiwać.
Po prostu – jest i działa! ZAWSZE!

I zwykle wtedy gdy dochodzi do wyboru jednego z możliwych wariantów rozwiązania problemu pada pytanie: A KIEDY TO SIĘ ZWRÓCI?

Tak długo, dopóki nie zaczniemy budowania domów komercyjnie – na sprzedaż – tak długo dom i żadna jego część zwracać się nie będzie!
Budując dla siebie i rodziny tworzymy taki komfort na jaki pozwala nam nasza kieszeń i wyobraźnia.
Mam wrażenie, ze wiele osób pod pojęciem „zwracania się” pojmuje różnice w koszcie poniesionym na ponad standardowe podniesienie jakości budowanego dobra względem wykonania „normowego”.
Argumentują, ze skoro IM jest to nie potrzebne, potrafią się bez tego luksusu obejść, to MY popełniamy błąd ponosząc te koszta, a ONI nie i przez to są … lepsi?

Nie jest chyba dla nikogo tajemnicą, że i w naszym kraju są ludzie, którzy kochają komfort i WCALE nie zastanawiają się skąd on się bierze.
Po prostu – stać ich na to!

Właśnie dlatego uważam, ze to, czy się zwróci, ile się zwróci i kiedy się zwróci jest bardzo względne. Tak bardzo zależy od tego, kto pyta jak bardzo różnimy się między sobą aspiracjami czy temperamentem, że o wielkości konta bankowego nie wspomnę.

Stawiam tezę:
Dyskusja czy się zwróci czy nie - jest pozbawiona sensu!
Z dużym sensem są dyskusje: Jak osiągnąć taki czy inny efekt najmniejszym wkładem (kasy, czasu, pracy …) i tak, aby był trwały.
W końcu! Każdy chyba wie co chce mieć!
COŚ przecież buduje!

Adam M.