a "cienki" blat na plecach?
a w ogóle to jaki ma być blat?
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychlondon, a może jednak szafki od strony salonu również?
Szafek nigdy za wiele - nawet się nie spostrzeżesz, jak będą potrzebne .
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychLondonka wiesz co? skoro kamień zerwałaś to rozwal chałupę co to jest dla Ciebie
Jest co jest i skoncentruj siły, żeby jak najlepiej to zagospodarować Ilonka ma rację, a może od strony salonu zrobić pod tym blatem witrynki z tkaniną i szkłem? (kieliszki, jednolite miseczki )
Nowy wymiar - serdecznie zapraszam! SOMEPLACENICE by Ven
Mirabelka Justyny i Roberta - mieszkamy od 09.04.2011r. fotki strona 2
Nie możesz wysłać PW? Spróbuj tutaj [email protected]
"Sukces nigdy nie jest efektem słomianego zapału - tu trzeba przejść przez prawdziwy ogień"
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDobranoc dziewczyny, my też zaraz uciekamy. Muszę sprzątnąć tornado które przeszło przez środkowy i pufę w salonie, sowa winna
Nowy wymiar - serdecznie zapraszam! SOMEPLACENICE by Ven
Mirabelka Justyny i Roberta - mieszkamy od 09.04.2011r. fotki strona 2
Nie możesz wysłać PW? Spróbuj tutaj [email protected]
"Sukces nigdy nie jest efektem słomianego zapału - tu trzeba przejść przez prawdziwy ogień"
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychJak się nie zmieszczą szafki, to Kanka (Nasz Szymon) jakoś zakryła płytę w kuchni Ikea:
http://forum.muratordom.pl/showthrea...-Szymon/page41
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychJa sorry, ze znow o dziecku ale o tej godzinie w miare trzezwo to tylko o nim moge .
Ida, znam te metode i jeszcze pare innych tylko widzicie....ja chyba lubie go usypiac na rekach. Dosc dlugo czekalam na dziecko chociaz mloda jestem potem głupie cc które sie za mną wlecze no i to ja mam potrzebę, żeby małego tulic, głaskać, ciągle całować i troche pobujac. Dla mnie to nie przykry obowiazek a przyjemnosc (zamienia sie w obowiazek kiedy trwa nadprogramowo dlugo ) i nie chce z tego rezygnowac. 2 albo 3-latek i tak nie bedzie mi na rekach zasypiał. Młodego nosze poki mi kregoslup pozwala a jak on odmawia posłuszenstwa to wtedy nie bujam i nie nosze bo i tak nie mogę . Usypianie na rekach to moja decyzja, wczesniej Antek zasypiał w leżaczku ale w obawie o jego kręgosłup z kolei wole zeby spał na płaskim. Wieczorem za to zasypia sam po jedzeniu, świat mógłby dla niego nie istnieć żadnych dodatków nie potrzebuje (po czym wnioskuję, że i za dnia da sie to wprowadzić, nieraz ja sobie czytam obok a on zasypia). Dlatego też mysle, ze pozniej sie nie bede męczyć bo drzemek będzie coraz mniej aż w końcu w ogóle to i bujanie się skończy. A wieczorem mam nadzieje, ze bedzie zasypiał przy opowiadanych bajkach. Albo jakkolwiek inaczej .
Poza tym cała moja konsekwencja i tak by wzięła w łeb bo cały sierpień jesteśmy poza domem a tu gdzie jestem nie wszystko mam (no chociażby łóżeczko, pewnie jak wrócimy do domu to będzie rzadko używane, bo się przyzwyczaiłam że młody jest z nami) i od razu zaznacze, ze to w małżeństwie w ogóle nie przesdzkadza więc ten argument jest bez sensu .
Venus, mam nadzieje ze mnie nie przegonisz z dzieciowymi wywodami. O wnetrzach to ja moge jak wroce do siebie, tam puste sciany mnie dobijaja i bede musiala je zapełnić.
Dobranoc .
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychMagdaZZZ się urządza - będzie eklektycznie (chyba)
mail: [email protected]
Home Creations by Magda Z. - blog o tym, co kocham i czym się zachwycam we wnętrzach
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychWow... idę dalej i co czytam??? Ale jaja...
Venusku przepraszam Cię, ale musze...
Oooo, Pani Lana Panana - jak miło Byłam strasznie ciekawa, kto stoi za tymi uszczypliwymi, [moderowano] komentarzami w poniedziałkowy poranek? To ja przytoczę całe zajście, bo Pani Lana rozmija się delikatnie z prawdą...
Mój pracownik zamieścił na facebooku informację dotyczącą przedłużenia okresu wyprzedaży w MG. Jak się okazało do wypowiedzi wkradł się błąd (musiałabym sprawdzić w powiadomieniach jaki to był błąd - ktoś to skomentował). Drugi komentarz pod postem był Pani powyżej. Ale w momencie gdy się pojawił mój pracownik już usunął ten post i wstawił taki sam z błędem poprawionym (jak się okazało tylko jednym, a były dwa) W komentarzu ładnie napisał, że z jakiego powodu tamten post został usunięty - jednym słowem przyznał się do błędu.
No i się zaczęło... może ja to po prostu zacytuję
MGLPW związku z dyskwalifikującym błędem w poprzednim poście, trzeba było go usunąć i wkleić nowy - przepraszamy(Nasze odpowiedzi jestem zmuszona przytoczyć z pamięci, gdyż udzielane były w formie "odpowiedzi" do komentarza powyższego. Gdy miła Pani usunęła swój komentarz - zniknęły również nasze.„I usunęliście mój komentarz nie dając nań odpowiedzi! Czemu nie podajecie cen na stronie sklepu?!”
Ale dość dobrze pamiętam ten dialog. Za to cytaty p. Lany są dosłowne (kopiowane z treści powiadomień jakie dostaję na skrzynkę od facebook
MG (tu jeszcze odpowiadał Sebastian)coś w tym stylu...Przepraszamy najmocniej. Już śpieszymy z odpowiedzią. Cen na stronie nie podajemy, gdyż jesteśmy sklepem stacjonarnym a nie internetowym. Ceny można poznać na miejscu, a gdy jest taka potrzeba z przyjemnością odpowiemy na każde zapytanie kierowane telefonicznie bądź mailowo
LPMG (tu już wkroczyłam ja)Aha, cen na stronie inetrnetowej nie podajecie, ale informacje o rabatach tak. Info o zniżkach przecież też można zobaczyć na miejscu. Jaka logika?Nasza logika Na stronie internetowej podajemy informacje dot. nowości, dostaw, przecen itp. To takie zaskakujące? W końcu po to jest strona internetowa.
Druga część "ataku" Pani Lany miała miejsce pod wcześniejszym komentarzem innego czytelnika, dzięki czemu nie była w stanie usunąć naszych odpowiedzi. Usunęła jedynie swoje. Osoba trzecia dostrzegła ten drugi błąd w poście i zwróciła nam uwagę:
OTMG"naprzeciw" piszemy razem- zauważył błyskotliwe p. Sebastian, który dzień wcześniej wrócił po tygodniowych wakacjach.usuwać jeszcze raz? No cóż - my też świeżo po wakacjach - szare komórki chyba jeszcze nie w formie
po czasie... (dialog z osobą trzecią miał miejsce przed wymianą zdań z p. L.P. zacytowaną powyżej)
LP- jesssu, ile jadu, jaka złośliwość i chęć dowalenia namNieprawda to przecież, że świeżo po wakacjach zdarza Wam się popełnić orcik, bo na stronie internetowej macie ten sam błąd. "Jednakże wychodząc na przeciw oczekiwaniom klientów
Tu - przypominam - już ja przejęłam pałeczkę i toczyłam batalię słowną z tą miłą Panią. Wciąż próbując obrócić wszystko w żart
MG (ja)W tym momencie w naszej obronie stanęła nasza stała klientka:A strona była tworzona na wakacjach - więc się zgadza
LWPo tych słowach usłyszeliśmy taką wiąchę pod naszym adresem... ło matko Czego to się nie nasłuchaliśmy: że ww. Panią ten błąd na stronie a potem powtórzony na fanpage'u obraża; że to totalny brak profesjonalizmu; że nie ma zamiaru z tego powodu już u nas robić zakupów (ciekawe czy kiedyś zrobiła?) itp.A ja tak myślę, że o ile informacja o wyprzedażach jest kierowana do szerokiego grona odbiorców, o tyle uwaga o błędzie powinna być skierowana bezpośrednio, li i wyłącznie do zainteresowanego, naturalnie pod warunkiem, że celem takiej uwagi ma być usunięcie błędu
Mi ten atak z tak błahego powodu wydał się całkowicie śmieszny... miałam nawet skwitować, że chyba ktoś tu wstał lewą nogą (była 11 rano w poniedziałek), ale ugryzłam się w język i napisałam tylko to, co można było na tak absurdalny i niezasłużony atak napisać:
MG (ja)A Pani LW (nasza klienta) dolała oliwy do ognia radząc p. Lanie aby popracowała nad interpunkcją, gdyż kulejeNo comment
Tego nasza koleżanka POLONISTKA już nie wytrzymała i usunęła swój główny komentarz wraz ze wszystkimi pozostałymi...
Skomentowałam to słowami:Na co p. L.P. odpowiedziała po dłuższym czasie:No i Pani Lana uciekła ze swoimi komentarzami pozostawiając dialog niekompletnym i niezrozumiałym - szkodaOwszem, powyższy komentarz usunęłam, gdyż uznałam, że jeżeli ktoś nie szanuje innych i wycofuje się w środku dyskusji, z powodu braku argumentów zabierając ze sobą wszystkie swoje dotychczasowe wypowiedzi, to nie zasługuje na to, aby teraz wisiał sobie jego wybrany z kontekstu komentarz, atakujący nas i oczerniający. Nie zasługujemy na to. Przy okazji zblokowałam tę postać nie chcąc "nadziać" się po czasie na jej kolejną niepochlebną dla nas opinię - z dużym prawdopodobieństwem całkiem niesłuszną. A nie mam czasu siedzieć na fb i odpierać takich ataków.Proszę Państwa, ta dyskusja do niczego nie prowadzi. Macie na stronie błędy, w postach również je popełniacie. Fakt ten tłumaczycie wakacyjnym rozleniwieniem, nie zrobiliście korekty. O czym jeszcze dyskutować? Pisząc "no comment", sami niejako zakończyliście dyskusję
I tyle w temacie. Jak widzicie Wasza koleżanka mocno rozmijała się z prawdą mówiąc:
Sama zaatakowała. Dość nachalnie i ewidentnie szukała zwady - ciężko było znaleźć odpowiedź, która by ją zadowalała Jak to mówią "Gdy się chce psa uderzyć kij się zawsze znajdzie".Potem weszłam na ich fanpage na FB, a tam od razu jakaś kłótnia z internautą. Kasowali mu posty, usuwali jego negatywne komentarze. Ktoś tez im zwracał uwagę, że mają błędy we wpisach, na stronie, a oni to tłumaczyli wakacyjnym rozleniwieniem. Może stacjonarny sklep daje radę, ale online kompletnie sobie nie radzą i mnie - jako marketingowca, polonistę oraz klientkę zwyczajną - od tego sklepu odpycha
Jeszcze parę razy udowodnię jak kłamie. Będę to podkreślała i zaznaczała na czerwono.
Jeszcze w odpowiedzi do głównego zarzutu braku cen na stronie a informacjach o rabatach. Skoro informujemy o nowościach "wstążką" (bo tak się to w branży e-commerce nazywa) to dlaczego mielibyśmy nie informować klientów o tym które produkty objęte są wyprzedażami? Bo ja tego nie rozumiem. Ale może mi droga koleżanko wytłumaczysz.
Spróbuj sobie wyobrzić, że mamy całą rzeszę klientów, którzy nas bardzo regularnie odwiedzają. Znają doskonale nasze ceny. "Modlą" się do wybranych produktów, ale cena trochę za wysoka... Proszę sobie teraz wyobrazić - czyż nie jest to dla nich cenna informacja? Dowiaduje się - o wyprzedaże w Mint Grey. Ale fajnie!!! Ciekawe czy "mój" kinkiet/fotel/lampa/konsola są objęte rabatem. Ciekawe jakim??? Wchodzi na stronę i sprawdza.
Czy ta łopatologiczna odpowiedź Marketingowcu coś wnosi w tę dyskusję?
Jesssu, ależ mi ciśnienie ta kobieta podniosła. Już dawno takiego tętna nie miałam
To nie jest prawdą. Ale nawet nie będę na ten zarzut odpowiadać. Owszem, mamy bardzo dużo klientów i dziesiątki maili dziennie z zapytaniami. Czasem faktycznie nie wyrabiamy z pracą - ale czy to równa się temu, że nam nie zależy. Może już sobie same odpowiecie na to pytanie miłe panie.
To prawda. I zdania nie zmienię. Wciąż zadziwia mnie jak ludzie agresywnie reagują na tę decyzję Niesłychane...
Oooo... i tu zaczyna się nowa sprawa. Aż się boję poruszać tę kwestię, ale cóż. Chyba nie mam wyjścia.
Od wielu miesięcy nie wchodziłam na fm. Nie mam pojęcia jak Karola przedstawiła sprawę lustra (po komentach domyślam się, że nieźle mnie obsmarowała). Nie mam jak odpierać ataków, bo ich nie znam (mogę się jedynie domyślać), więc pozostaje mi jedynie przedstawić nową wersję zdarzeń.
Karola zakupiła u mnie jedno lustro ze sporym rabatem stacjonarnie (i parę innych rzeczy). Przyjechała z mężem do Warszawy, odwiedzili MG (mnie akurat nie było), zabrali rzeczy (w tym lustro) i pojechali. Widać bardzo jej się lustro spodobało, bo powiedziała, że chce jeszcze jedno, ale nie będzie już w Warszawie, więc czy mogę jej je wysłać?
Odpowiedziałam wprost i bardzo dosadnie, że tylko i wyłącznie na jej odpowiedzialność. Nam już 2 lustra w transporcie potłukli. Wciąż użeram się z jakimiś reklamacjami w stosunku do przewoźników (co zajmuje masę czasu i jest potworną papierologią) i że już nie wysyłamy luster kurierem, chyba że na wyraźne żądanie klienta i na jego odpowiedzialność. Nasza rola w transakcji kończy się jakby na etapie samej sprzedaży. A potem już jedynie "po koleżeńsku" wysyłamy towar klienta (już nie sklepu) do niego do domu. Kupił - może leżeć miesiącami i czekać na odbiór. Albo poprosić o wysłanie kurierem swojego towaru. Tak to trzeba sobie tłumaczyć mając cały czas na względzie, że jesteśmy sklepem stacjonarnym. Informujemy o tym każdego z nich i faktycznie prawie wszyscy się godzą na takie warunki, albo jednak (lekko wystraszeni) organizują sobie transport z pomocą rodziny, znajomych itp. Ci co jednak decydują się na wysyłkę luster w 95% otrzymują przesyłkę w całości. Niestety w 5% nie - i w tych pięciu znalazła się Karola.
Napomknę jedynie aby uprzedzić wszystkich, którzy chcieliby się w tym miejscu oburzyć, że powyższe zasady wysyłki obowiązują w stosunku do luster i mebli ze szklanymi elementami. Wysyłka taka jest mocno ryzykowna i my nie mamy zamiaru tego ryzyka brać na siebie - wolimy wówczas sprzedać ten towar stacjonarnie. To chyba dość logiczne? Tym bardziej, że np. w naszej przeszło rocznej karierze w transporcie nie ucierpiał praktycznie żaden inny towar jak lustro. To chyba wiele tłumaczy. A przynajmniej tłumaczy naszą ostrożność i niechęć do wysyłania ich kurierem.
Gdy tylko Karola otrzymała lustro zadzwoniła do mnie załamana, że lustro przyszło bardzo pobite. Było to 21. lutego (daty będą tu istotne). Ewidentnie wbił się w nie jakiś ostry przedmiot, coś się na nie nadziało (przekłute były karton i styropian). Spokojnie zapytałam, czy spisała protokół szkody? Odpowiedziała, że tak, ale facet od razu na nią napadł, zaczął się bronić, że lustro było źle zapakowane i oznaczone (zapakowane oryginalnie w karton, w środku styropian z każdej strony, na kartonie wielkie napisy MIRROR, na liście przewozowym w komentarzach i zawartości "Uwaga!!! LUSTRO") - tak zapakowanych luster wcześnie wysłaliśmy paręnaście, jak ie parędziesiąt. No ale nic to. Mówię jej, żeby się nie przejmowała, bo nie ten pan tu decyduję. Najważniejsze, że ma protokół szkody. teraz pozostaje zrobić porządne zdjęcia ukazujące szkodę (koniecznie trzeba było pokazać dziurę w kartonie i styropianie itp). A następnie wystarczy do nich przedzwonić i oni powiedzą jak dalej postępować - przesyłają na maila formularz reklamacyjny (protokół nim nie jest) oraz informują jakie jeszcze dokumenty należy dostarczyć (w tym np. dokument zrzekający się drugiej strony od wszelkich roszczeń do odszkodowania). Jeszcze raz przeprosiłam Karolę, że ją z tym zostawiam, ale że to nie takie trudne, tylko jednak trochę czasochłonne. I dlatego nie dam rady się tym zająć - ale to tak jak już mówiłam. I że bardzo mi przykro, że akurat jej się to przytrafiło, ale na pewno wypłacą odszkodowanie, bo mi już 2 razy bez problemu wypłacili, no tylko to trochę zajmie, ale jeszcze może lustro da się naprawić i będzie miała prawie za darmo itp. Rozmowa zakończyła się bardzo ciepło. Bez żadnych pretensji, roszczeń itp. Wspomniałam jeszcze, że jak do mnie znowu dotrą te lustra, to dam znać. Jak się tamto nie naprawi, to w ramach zadość uczynienia sprzedam drugie po kosztach - czyli znowu po odzyskaniu zwrotu za tamto - zyska.
9. kwietnia dzwonię. Rozpatrzenie reklamacji trwa 30 dni od wpłynięcia formularza, czyli właśnie jakoś powinna była otrzymać odpowiedź. Karola nie odbiera
Sprawa ucichła. Wysłała sms'a że ma zepsuty tel i nie moze rozmawiać, ale żebym wysłała sms'a o co chodzi. No to piszę:
"Dzwoniłam spytać ci z tą reklamacją? Bo u mnie już dawno sprawy zamknięte, a trzeba było dostarczyć pismo od nadawcy, że nie rości sobie praw do odszkodowania. Nie zgłosiła się w tej sprawie, więc się martwię Wszystko dobrze? Załatwione? Dzwon jakby co Ściskam :*?"
Karola: "Nie no oni odrzucili reklamacje. Ze zle zapakowsne bylo i zle oznaczone... ja sie odwolalam... czekam ale ani zlotowki nie zobaczylam i chyba od nich nie zobacze. Mieli sie odzywac i cisza jutro sama znowu tam zadzwonie. .. jak bedzie ostateczna decyzja to dam ci znac. Pozdrawiam"
Ja: "O matko ja pierd*le a patrz - u mnie ta sama lustro, te same zabezpieczenia, te same oznakowania i uznali. Niesamowite :/ zadzwoń jutro do mnie koniecznie. Proszę."
Nie zadzwoniła
Dnia 4. czerwca (2 miesiace później dostaję odpowiedź na facebook'u:
"Cześć Magda! Niestety mimo kilku moich prób odzyskania pieniedzy wpłaconych Ci za lustro, któe przyszło potłuczone nic nie wskurałam.
Firma tylko raz wypowiedział się,ze jest to wina nadzwcy i nie wystarczajacego zabezpieczenia/ oznaczenia.
Ktoś tu popełnił błąd. Albo osoba która wysyłała/pakowała. Albo firma kurierska. Napewno nie ja. w zwiazku z tym chciałabym odzyskać pieniądze.
Tak jak chciałaś, diząłałam sama, nie zawracając CI głowy. Ale w obecnej sytuacji kiedyt mineło juz tyle czasu i nic się nie udało, zwracam się do Ciebie. Chcę odzyyskać kasę bo nie mam ani jej ani towaru za który zapłąciłam. Nie wiem czy takiego zwrotu dokonasz mi Ty jako Mint Grey ? czy Ty wystąpisz do firmy ubezpieczeniowej ?
Pozdrawiam"
Ja: "Karola, ja w tej sprawie wtedy do Ciebie wydzwaniałam. Napisałaś tylko że masz zepsuty tel., więc poprosiłam, żebyś koniecznie zadzwoniła. A ty nic
Ja takich spraw nie lubię załatwiać przez smsy. Za dużo pisania.
Chciałam Ci wtedy zaproponować nowe lustro.
Pasuje Ci takie rozwiązanie?
Przy okazji chyba i tak z nimi powalczę, bo wtedy ja będę najbardziej stratna.
Wysyłamy dziesiątki luster i są dobrze zabezpieczone - dochodzą całe pod warunkiem, że nikt się w nie nie wbije jakimś ostrym narzędziem przekuwającym styropian na wylot - to skandal jakiś
Do tej pory tylko 2 lustra (plus Twoje) się stłukły w czasie transportu i 2 razy dostałam od nich odszkodowanie bez żadnych problemów. Za lustra właśnie. Dokładnie tak(oryginalnie tylko) zapakowane.
bez żadnych problemów.
Dziwi mnie też procedura tej reklamacji... to np. że nie zgłosiłaś się do mnie po oświadczenie, że nie roszczę sobie praw do odszkodowania. To jeden z warunków, które trzeba spełnić aby przesłać pełną dokumentację reklamacji. Oni dopiero po dostarczeniu tych wszystkich kwitów (5 pozycji - dowód zakupu, to oświadczenie, protokół i coś tam jeszcze) przystępują do rozpatrzenia.
W zapisie jest, że dostarczenie tych dokumentów po czasie (lub nie dostarczenie) skutkuje odrzuceniem reklamacji.
Może dlatego ją odrzucili???
Wtedy też dzwoniłam w tej sprawie właśnie (co się dzieje, że się po to pismo do mnie nie zwracasz?)"
Karola: "Magda ja do nich dzwonilam to kazal i przesłać protokół ja wuslalam tez zdjęcia. Nie prosili o żadne oświadczenia od sprzedawcy. Mi jest prxykro ze umylas ręce i zostawilas to mi. Tobie o wiele latwiej byłoby uzyskac zwrot. A tak wzielas kasę i to ze do mnie przyszło rozpieprzone lusto nikogo juz nie interesuje. Nie wiem jak Ty to chcesz załatwić?
Madzia gdybyś zaproponowała takie rozwiuazanie na początku kiedy ono do mnie przyszło bo byłabym bardzo zadowolona. bo przezcież o to lustro mi chodizło ale wtedy zaproponowałaś znizkę i normalna płatność za nowe. teraz po tylu miesiącach to ja juz nie potzrebuję lustra
Poprostu chciałabym odzyskać kase...
wiem,ze Ty mysłałaś,że z odszkodowaniem będzie oki
rozumiem,ze nie miałaś złych chęci. Ale kurde wyszło jak wyszło, wiem,zę rozbitego lustra mi nie zapakowałaś no ale ja tez go nei stłukłam....
oni dali dupy, ale z mojego punktu widzenia ja nic złego nie zrobiłąm
Nie pisąłam wcześniej bo mysłałam ,ze jakoś sama z nimi to wywalczę"
Ja: "Karola, no wina ewidentnie leży po stronie przewoźnika. I chyba obrzucanie się tu zarzutami nie ma sensu i do niczego dobrego nas nie doprowadzi
Rozumiem Twój punkt widzenia i zrobię wszystko, żeby Ci to zrekompensować"
Karola: "wiem,ze nie chciałąś sie tym zajmować wiec sama zaczełąm ale oni mieli się odzywac jak tam wydzaniam i ciągle nic"
Ja: "ale muszę tak to rozegrać, żebym sama nie była tylko stratna
Więc na wstępnie proszę Cię o pełną dokumentację (maile, pisma itp.) z DD
możesz przesłać na maila [email protected]
Ja już mam z nimi wiele spraw na pieńku (szczególnie za zawyżanie faktur, skończy się pewnie w sądzie)"
Karola: "to Ci pzreśle ale dopiero w piatek bo dzisiaj jest w terenie a jutro ma spotkanie w wawie
ja tam pisałam tylko 2 razy
a tak dzwoniłąm 10!"
Ja: "więc jedna sprawa w tą czy w tą - bez różnicy" (to a propos mojej wcześniejszej wypowiedzi)
Karola: "pzrykro mi"
Ja: "no żartuję trochę, ale wkurzają mnie regularnie, więc jeszcze w tej sprawie sobie pokrzyczę na nich
I Karola, nie chcę żebyś myślała, że zostawiłam Cię z tym, bo mi się nie chciało.
Ja dlatego nie mam sprzedaży internetowej - nie mam ludzi do obsługi takich problemów
I jak już coś "łaskawie" wyślemy, to mamy z tego same problemy.
Mamy tyle roboty, że potem nie ma kto odpisywac na maile, nie ma kto zapakować, a potem sama muszę jeszcze właśnie takie roszczenia rozstrzygać
Dlatego nie mam takiej sprzedaży."
Karola: "Magda , nieważne.... Ja pzreśle Ci te 2 maile
A Ty się zastanów nad tym zwrotem gotówki, to widzisz..."
Ja: "...A jak ktoś poprosi o wysyłkę, to wysyłam, ale zawsze mówię "na własną odpowiedzialność"
Karola: "Madzia no ale pzreciez iwez ze ja na włąśną odpowiedzilnosć bym nie wziła"
Ja: "...Sklepy internetowe są nastawione na takie problemy
to ich job"
Karola: "była mowa ze jest ubezpieczona
ja nigdy nie maiąłm takiego pzrypadku" (I była. Na pełną wartość zakupu - pozwolę sobie dopisać)
Ja: "...ja mam tyle inncyh spraw na głowie, że nie daję rady się takimi zajmować" (jak widać prowadziłam sobie swego rodzaju monolog)
Karola: "i byłam pewna że oni rozliczja sie ze spzredawcą
a ja otzrymuję zwrot pieniazków"
Ja: "NO I BYŁA UBZPIECZONA przecież
była opisana, że to lustro itp...
naprawdę ZAWSZE tak pakujemy lustra i tak opisujemy i ubezpieczamy"
Karola: "no wiem ale ja nie dosytałam grosza...
i dla mnei teraz tos ie liczy."
Ja: "Karola, rozumiem"
Karola: "Wiem Madzia, raz doszło i było ok
a drugie juz nie"
Ja: "się nie bój - coś zrobimy
Postaram się zadziałać naprawdę szybko i sprawnie, bow iem ile już czekasz"
Karola: "dzięi musze lecieć"
Ja: "No buziaki
czekam na maila"
12. czerwca:
Karola: "Hej Magda!
Przesłałam Ci maila, znalazłam jednego maila do nich... miałam jeszczxe jednego ale chyba wykasowany
Poza tym wydzwaniałam do nich ze 20 razy wiec napewno mnie będą pamiętać
Zobacz sobie, skontaktuj się z nimi i daj mi znac co ze zwrotem kasy.
papa"
Ja: "Karola, podeślij mi to wszytsko o co prosiłą - ich odpowiedź przede wszystkim
Czas leci, za chwilę nikt nam tego nie uzna
Ja do nich dzwniłam, powiedzieli że od każdej decyzji mamy prawo się odwołać
Pytali tylko o numer sprawy itp. a ja nic nie mam, nic nie widziałam.
Tak to nie pójdziemy do przodu"
Karola: "Magda wyslalam ci maila z meilem do nich jakus czas temu. Potem kontakt byl telefoniczny. O ile moje telefony mozna nazwac kontaktem bo oni nie wysilili się na nic. Dostali kopie dokumentu od kuriera wszystkie zdjęcia i nic.... w rozmowie po mojej uwadze ze to wszystko jakaś porażka stwierdziła jakas pani ze jej zdaniem wina leży po stronie nadawcy i w niewłaściwym zapakowaniu ale jak stwiedzila nie ona się ta sprawa zajmuje.... i osoba wlasciwa się ze mna skontaktuje... tak sie nigdy nie stało mimo kilku moich tel. I wtedy zwrócilam się do ciebie."
Ja: "Czyli de facto nie złożyliście reklamacji???"
Karola: "No jak nie???"
Ja: "Nie ma też oficjalnej decyzji?
No bo jak składasz reklamację, to wysyłasz im komplet dokumentów a oni nadają ci numer sprawy
żadna Pani nie podejmuje decyzji od ręki, tylko to trwa i dostajesz oficjalną odpowiedź - typowo"
Karola: "Protokół od kuriera i zdjecia po kontakcie telefoniczbym z nimi wysłałam na wskazany przez nich adres"
Ja: "Więc jaki jest nuer sprawy?"
Karola: "Jo wiec wydlalam to o co prosili na maila"
Ja: "Prześlij mi ich odpowiedź na tego Waszego maila
Powinna to być dalsza instrukcja postępowania"
Karola: "Powidzieli ze to oni się odezwą
A tego nigdy nie zrobili!
Dlaczego wkurwieni zarówno ja jak i Artur
Do nich dzwonilismy"
Ja: "W takim razie musisz do nich TY wysłać jeszcze jednego maila z zapytaniem jaki jest status prawy i co dalej?
I przesłać mi tego maila
Bo inaczej ja nie mogę sprawy przejąć
I nic telefonicznie
wszystko mailow
bo sama widzisz jakie skutki takiego bablania przez telefon
Nie mamy nic
i nic nie wiemy
Wszystko na piśmie proszę
Odezwę się w przyszłym tyg bo teraz mam mega sajgon - w czwartek urodziny MG
Jakbym zapomniała, to ty mnie łap
Ściskam"
Karola: "oczywiście mogę im wysłać kolejnego maila i przeslac go jednocześnie tobie.
Ale to wsztstko popieprzone
Spoko odezwę się
Wiem z e masz sajgonik"
Ja: "No wiesz, ja inaczej nie mam się czego chwycić
jak zacząć
Pa pa"
Karola: "Trzymaj się ja lece"
I do dziś się nie odezwała... nic nie dosłała
Dziwnie się czuję tak ujawniając naszą korespondencję... ale jak inaczej mam przedstawić moją wersję zdarzeń? Prawdziwą wersję. Nie wiem jaką przedstawiła Wam Karola? Może identyczną... ale czy wówczas tak surowo ocenialibyście mnie i MG?
Hmm... znacie przebieg sprawy, znacie przebieg rozmów... sami możecie opowiedzieć się po jednej ze stron. Albo zwyczajnie mieć to w d*pie
Mnie w tym wszystkim nurtuje najbardziej pytanie - złożyła reklamację czy nie? Znam ich procedury, wiem jak się to odbywa - a tu nic się nie zgadza :/ Jak się do nich dzwoni, to oni nie wnikają w nic, tylko od razu pytają o adres mailowy i wysyłają automatyczną instrukcję postępowania z tym cholernym formularzem. Nie uwierzę w to, że jakaś Pani przez telefon podjęła decyzję dotyczącą pozytywnego bądź negatywnego rozpatrzenia reklamacji (wciąż nie złożonej notabene) - to wielka korporacja. Nikt tam nie wystąpi przed szereg. Są procedury. Co najwyżej mogła Karolę lekko zniechęcić i zasugerować, że może nie być łatwo, skoro kurier zanotował, że "przesyłka była źle zapakowana i oznaczona".
Ale nawet jeżeli, to Karola i tak miała obowiązek złożyć tę reklamację. Albo co najmniej poinformować mnie natychmiast o tych problemach i poprosić o pomoc.
Dla mnie to wszystko dziwne...
Oczywiście można mi zarzucić, że zostawiłam z ją z tym samą... ale tak się umówiłyśmy. Potem mówi, że nie - i uwierzycie, że zgodziła się po fakcie, że sama będzie to załatwiać? A ja umywam ręce? No plisss. Każdy kto zna Karolę, wie jaka jest konkretna, jak nie da sobie w kaszę dmuchać w to nie uwierzy... Przynajmniej mi się tak wydaje.
Jak miło, że jednak nie jesteśmy tacy beznadziejni i najgorsi
Jesssu, Venusek - taka ty młoda a tka mądra baka Już nie raz Ci pisałam, że Twoja postawa, Twoje przemyślenia itp. mnie zadziwiają... czasami jakbyś czytała w moich myślach I niezły z ciebie obserwator Nic Ci nie umknie
Żeby więcej takich pozytywnych, myślących i niezawistnych ludzi było na świecie... byłby lepszy
Zapraszam do lektury... Z chęcią się dowiem, jakie jest Wasze zdanie po przeczytaniu tych faktów...
Sklep internetowy posiada wiele cech, których my nie posiadamy - w związku z czym ewidentnie nim nie jesteśmy. Udzielamy informacji handlowych za pośrednictwem telefonu i maili jak każdy inny normalny sklep stacjonarny - zachęcam do spróbowania. Każdy jeden, gdy zgłosi się Pani do niego z zapytaniem o konkretny produkt - udzieli takiej informacji, zarówno dot. ceny, jak i gabarytów, czy aktualnej promocji. Czy to nas automatycznie klasyfikuje jako sklep internetowy? Zarzut wyssany z palca.
I owszem - organizujemy wysyłkę na specjalną prośbę klienta. Czy to przestępstwo?
[moderowano]
NIE MAM SKLEPU ONLINE!!! Chyba jeśniej się nie da
j.w.
KŁAMSTWO: Konsole a i owszem - sprzedane już (choć jedna wciąż czeka w sklepie na odbiór) i ich cena się mniej więcej zgadza (parę złotych mniej gwoli jasności), ale na pewno nikt Pani nie udzielił informacji, że to cena po zniżce. Konsole to była u nas nowość. Przyszły do nas 2-3 dni po rozpoczęciu sezonu wyprzedażowego jako NOWOŚĆ - "z jakiej paki" (powiem kolokwialnie) mielibyśmy je przeceniać??? Bo nie rozumiem. Obydwie sprzedały się niemal od ręki w cenie 100%. O zniżce nigdy nie było tu mowy
A czy na stronie kiedykolwiek była oznaczona rabatem? Czy może raczej jako NOWOŚĆ właśnie - proszę się chwilę zastanowić zanim Pani odpowie
Jak by Pani była Naszym Klientem to by Pani ceny znała. Ludzie zaglądają do nas regularnie, regularnie podpytują o ceny mailowo czy telefonicznie. Jak możemy je zmieniać, skoro masa naszych klientów zna je na wylot? Ma upatrzone produkty. Czeka na ich wyprzedaż... No jak??? Ja się pytam???
Znowu logika się kłania
I tu byś się zdziwiła... ja w Zarze kupiłam spodnie za 89 zł, a na drugi dzień dobrałam rozmiar mniejsze do porównania w innym salonie, bo tamte wydawało się, że wiszą... w domu zorientowałam się, że te drugie są za 129 zł Nawet się nie skapnęłam, bo brałam więcej rzeczy
My nie działamy na zeszycik, z pamięci itp... mamy program magazynowy. Ceny są naliczane automatycznie zaraz po wprowadzeniu towaru z faktury zakupowej. Moi pracownicy mają obowiązek się tych cen trzymać - naprawdę muszę się z tego tłumaczyć???
Widać, że tu o handlu mało kto co wie
Widzę, że mój sklep macie za jakiś grajdół bez zasad. Myślicie, że funkcjonuję jak buda na bazarze, a kwity wystawiam ręcznie z ceną "z głowy". Ja pierd*le, ale zarzuty
Nie trzeba tak tego oceniać. Nie trzeba się zastanawiać - nie oszukujemy Ceny są stałe, a rabaty jawne.
[COLOR="#B22222"]To jest już MEGA KŁAMSTWO: Nie mogła Pani DZIŚzadzwonić i spytać PANIĄ o cenę, gdyż nasza Pani Monika jest na urlopie od środy do końca tygodnia. Dziś, jak i wczoraj w sklepie był tylko PAN SEBASTIAN. [moderowano]
Masakra. Ponownie - no comment Tego się nie da opisać, nie da skomentować... szczena w dół
Czmu to ma służyć??? ja się pytam...
To też nie prawda. Nie silę się na "pseudo-luksus" tak jak np BBHome, które te same produkty sprzedaje 2-3x drożej udając, że jest to nie wiadomo co... moje produkty to rzeczy od bardzo przystępnych cenowo do wyższej średniej cenowej. Dziwne mi się wydaje klasyfikować tak sklep na podstawie 3-5 zasłyszanych cen na wybrane produkty.
Klienci akurat baaaardzo nas chwalą za ceny - jak to by się miało do tego "luksusu"?
To nie prawda (oczywiście a propos bogatych klientów, a nie pięknych rzeczy )
Przepraszam - łażę tu? Handluję? Reklamuję swoje towary po wątkach??? Kolejny absurdalny i przykry dla mnie zarzut... tylko potwierdzający słuszność tego, że powoli wycofałam się z forum.
Właśnie parę godzin temu u siebie wspomniałam, że tęsknię i będę powoli wracać... pewna, że po roku kurz opadł i może już nie będzie tylu osób raziło, ze MagdaZZZ ma sklep. Nie będzie tyle osób co uważają, że MagdaZZZ to już nie "nasza" tylko wróg. Trzeba zdeptać. Nienawidzić z zasady...
O jak żem się myliła. Teraz widzę, że wycofanie się z fm to był najlepsza decyzja. I przy niej jednak zostanę
No - bo ja szukam... privy rozsyłam, spamuję... Ludzie - ja nawet w stopce nie mam nic o MG. W odróżnieniu od co niektórych tutaj...
Najśmieszniejsze, że jest na forum wątek, który został założony parę tygodni po otwarciu Minta. Najpierw użytkownik udzielał się ewidntnie tylko na "pompach, piecach, ociepleniu" itp. A tu nagle przejmuje pałęczkę żona i zakłada wątek. Małżeństwo najpierw przyszło się przywitać u mnie na wątku (nazywając mnie swoim guru wnętrzarstwa i kłaniając się w pas), u Venuski i admette (3 najbardziej poczytnych wówczas wątkach). Zaprosiło do siebie. Zaczęło na siłę szukać porad w sprawie wykończeniówki. Niby od podstaw - a jaka kuchnia? A jaka podłoga??? - a miesiąc później dom już stał z łazienkami, ogrodzeniem, ogrodem itp. I ten miesiąc później na 10 stronie fikcyjnego wątku radosna nowina:
"Kochani, urządzanie to nasza pasja. Postanowiliśmy się nią dzielić z Wami - stworzyliśmy sklep internetowy. Zapraszamy" A w stopce wielka nazwa skelpu z podlinkowaniem i opisem - rewelacja
A w sklepie oczywiście Lene Bjerre (w mega zaniżonych cenach - może ktoś zauważył, że potem musieli je podnieść, bo LB pilnuje cen sprzedaży, są z góry narzucone) i inne "moje" rzeczy. Ja pokazywałam ślicznie zaaranżowane doniczki LB na fanpage'u - godzinę później u nich zdjęcie katalogowe tychże z linkiem do strony z podaną ceną. Bajka
I wszystkie poleciały tam na zakupy. I nikt się nie skapnął, że to taki sprytny zabieg marketingowy... Oni są czyści! Ja jestem ta be. Żerująca na biednych duszyczkach forumowych. Naciągająca je na krocie... A z ręką na sercu - która z Was zrobiła u mnie zakupy? Którą na to namawiałam? Polecałam się, wabiłam? No - dawać rączki w górę.
To się nazywa forumowa hipokryzja Czy ja tu kogoś zmuszam do zakupów u siebie? Czy to, że jestem z fm wymusza na was zakupy w moim sklepie? Bo nie rozumiem.
Tzw. zdroworozsądkowe podejście do sprawy. Patrzeć i się uczyć A ja od teraz jeszcze bardziej uważam, żeby fuck up'u nie mieć jakiegoś przy tobie
CENY ZAWSZE SĄ I BYĆ MUSZĄ - takie jest prawo handlowe. Każdy produkt ma obowiązek posiadać etykietę cenową. Bez cen to tak jak mówiłam - tylko na bazarze
Rozmowa przytoczona - to w takiej formie wykształcony, cywilizowany klient zgłasza uwagi? Najpierw usuwa swoje komentarze, a potem wkleja wyrwane z kontekstu "podsumowanie"? Tak się zachowuje poważny dorosły człowiek? To dziecinada.
Komentarz usunęłam, bo tym zachowaniem nie zasłużyła Pani na jego pozostawienie - odchodząc od stołu w trakcie dyskusji.
I owszem, zablokowałam Panią - jako pierwszą w historii... Jak to mawiał klasyk: "klientów bez krawatów nie obsługujemy. Klient w krawacie jest mniej awanturujący się". Sklasyfikowałam Panią jako tego bez krawata, baaaardzo dożartego A takich tu nie chcemy.
Może Pani to potraktować jako sukces - naprawdę jest Pani pierwsza I mam nadzieję, ostatnia
W sprawie Karoli już się wypowiedziałam...
Ale ta konkurencja oczywiście ma więcej przywilejów i praw? Jej wszystko wolno? Jest bardziej "czysta". A ja to zło wcielone? OMG
5.18. Zarwana noc, widno za oknem... a jutro (dziś) miałam rano wstać.
Piękny powrót na forum, nie ma co Pierwszy raz od 3 miesięcy chyba weszłam do Venuski zobaczyć co w trawie piszczy... to to zapiszczało - aż mi w pięty poszło Thanks guys
To ja nawet nie chcę myśleć, co tu się na mój temat wypisywało przez ten czas gdy mnie nie było, gdy nie śledziłam...
Sorry za tego posta giganta Venusku Już żałuję, że go napisałam, trzeba było olać... ale tyle pracy, tyle godzin - teraz nie mogę go od tak se skasować Musi już iść w eter :/
Mogłam to zostawić, ale chyba jednak warto się oczyścić z tak absurdalnych zarzutów... widzę, że z lubianej osoby przez ten rok nieobecności zamieniłam się w jakiegoś potwora w waszych oczach Zmieniłam się nie do poznania No trudno... nie zawalczę z tym...
Jakby komuś przyszła do głowy polemika - gorący apel:
NIE TUTAJ! Kopiuję post do siebie. Jeśli chcecie dalej "rozmawiać" zapraszam na kontynuację dialogu do "MagdaZZZ się urządza".
Wystarczająco zaśmieciłyśmy Venusce (i tak obszerny) wątek.
Jakby jakiś czepialski dopatrzył się błędów ortograficznych/stylistycznych/gramatycznych/interpunkcyjnych - proszę jeszcze raz spojrzeć na godzinę i łaskawie mnie rozgrzeszyć
Edit: Małe sprostowanie, bo jest tu jedna niejasność. Ja piszę, że Karola pierwsze lustro odebrała osobiście (byłam pewna, że wówczas podczas tych zakupów je kupili). Karola pisała, że było wysyłane. Powiem szczerze - nie pamiętam To tylko dowodzi, że tych luster wysyłaliśmy naprawdę sporo i naprawdę nie kojarzę do kogo. A jak mówiłam - nie było mnie podczas jej wizyty w MG. Wiem tylko, że Karola już wcześniej lustro u mnie brała, ale nie wiem w jakich okolicznościach. Proszę wybaczyć. Ale to chyba nie podważą całej reszty mojej wypowiedzi - mam nadzieję.
Ostatnio edytowane przez Elfir ; 25-08-2013 o 00:13
MagdaZZZ się urządza - będzie eklektycznie (chyba)
mail: [email protected]
Home Creations by Magda Z. - blog o tym, co kocham i czym się zachwycam we wnętrzach
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionych