Ojjj dziewczyny...zeszłam na złą drogę i wrócić ciężko...już tydzień jestem na antybiotykach a choroba ciągnie się od świąt - ćwiczyć nie dało rady bo ledwo chodziłam, od dwóch dni jest lepiej, ale trudno sie zmobilizować, do tego smutki wszelkie zajadam słodyczami bo przez zawalone zatoki i nos zmysły miałam mocno ograniczone, to psychicznie czekolada działała jak najlepsze lekartswo.,,jeszcze ta sobotnia katastrofa tak mnie przybiła, ze zaczełam mieć jakieś stany lękowe, więc już nie czytam, nie oglądam, odsuwam myśli od tego..
Dziś piątek, więc ważenie..no cóż - przy moim ostatnim odżywianiu spodziewałam się nawet większej wagi a tu stoi mniej więcej na poziomie 60,5 - dzis dokładnie 60,7 i aż mi głupio się zrobiło, ze ja tu się zapuszczam a kary wagowej za to nie ma, więc zbieram siły do dalszej walki ze starymi nawykami..
Generalnie na co dzień dalej unikam białego pieczywa, ziemniaków itp, choć zdarzyły się nawet frytki (ale nie za dużo na szczęście), kawałek pizzy, czy weekendowe ciasto...najgorsze są słodycze,,,a już najgorsza ze wszystkiego nutella