uwaga !
a ja właśnie zeszłam... a może zsunęłam się z rowerka
czas - 1godzina-przejechane 15 km i mniej 220 kalorii. Poszłam wziąć prysznic i pachnąca usiadłam do klawiatury!
65kg to moje marzenie!
ach
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychWitam,Napisał Paulka
ja tez jestem przeciwniczką diet typu-1 dzień sniadanie bleblebe, obiad ble ble ble, kolacja ble ble ble i tak w kólko przez iles tam dni. Spytacie dlaczego?
Po pierwsze, Wasz umysl będzie cały czas myslal o tym co trzeba kupic,
2 - obiad należy ugotowac z konkretnych skladnikow, takich jakie sa podane w przepisie,
3-ciągly stres i zaprzatnieta glowa, szykowaniem posilkow wedlug podanej receptury.
dla mnie to totalna porazka juz po 1 dniu. Majac rodzine trudno jest prowadzic w ten sposob kuchnie itd.
Najlepsza dieta jest dieta NŻT (nie żryj tyle).
Wystarczy naprawde jeść wszystko ale w mniejszych ilościach i koniecznie prowadzic zapiski z podzialem na kalorie.
Podzielcie sobie dzien na 5 posiłków, i tak:
Śniadanie -mozna zjeść około 250 kcal,
II sniadanie około 100 kcal,
obiad (najbardziej syty i kaloryczny posiłek) to około 350 kcal,
podwieczorek około 100 kcal,
kolacja (koniecznie przed 18.00) -200 kcal.
Ważne żeby przez cały dzień nie zjeść więcej jak 1000 kcal i gwarantuję, że waga z czasem spadnie. Nie katujcie sie tak i nie odmawiajcie sobie akurat tego co lubicie. Takie katowanie sie napewno niczemu dobremu nie służy, a wręcz przeciwnie efekt jojo murowany.
Jeżeli np na podwieczorek zjecie kawałek ciasta drożdzowego (bo akurat sąsiadka przyszła na kawę ze swieżo upieczonym ciastem), to zjedzcie mały kawałek, ale wtedy na kolację wybierzcie posiłek o zmniejszonej ilości kcal, lub nie jemy wcale bo limit kcal sie wyczerpal. I tak dalej.
Ja własnie tak podeszłam do diety, (czytaj moje wczorajsze posty), która nie była dla mnie kara a przyjemnościa, do tego dorzucić więcej ruchu, optymizmu i wiary w siebie a napewno sie uda.
Z tego co wyżej przeczytalam te Wasze 5-10 kg to naprawde niewiele i nie warto tak drastycznie do tego podchodzic.
Posumowując:
-zapisujemy bardzo skrupulatnie, wszystkie zjedzone kalorie (herbata z cukrem i coca-cola to też kalorie), tak by dziennie nie przekroczyć tego tysiaca. Ten kawałek wafelka, którym podzieliło sie z Toba Twoje dziecko to tez kalorie.
-dużo ruchu na świeżym powietrzu (np, spacer, rower lub praca w ogródku)
-koniecznie 5 posilków i się nie głodzimy bo wtedy boli głowa i wpadamy w depresje.
-obiad nakładamy na mniejszy talerz i zawsze zaczynamy od surówki. Zauważcie prosze, że jeżeli zaczynamy nakładac od ziemniaków, póżniej na talerzyku ląduje mięsko to na surówkę tego miejsca robi sie malutko. Zacznijcie odwrotnie - surówki najwiecej a ziemniaczków tylko na spróbowanie.
-pijcie bardzo dużo (bez graniczen) wody mineralnej niegazowanej
-Nigdy nie wybierajcie sie na zakupy do hipermrketu przed posiłkiem, bo wtedy w koszyku ląduje o wiele wiecej aniżeli chciałoby sie kupic.
- na lodówce przykleic sobie spis najczęsciej używanych i wyjmowanych produków z lodówki z podziałem na kalorie (z czasem będziecie znały na pamięc).
- i najważniejsza chyba sprawa to podejśc do tego świadomie, spokojnie i nie za wszelką cene.
Zamiast stać w kuchni i gotowac drugi (dla siebie) posiłek np szaszłyki, lepiej pójść z dziecmi na spacer, będzie przyjemniej i taniej (nie musisz dodatkowo kupowac dla siebie produktów).
Pomyslicie sobie - ale sie wymądrzam. Być może, ale wtedy tak to sobie poukładałam i mi sie udało. Teraz tez potrzebuję motywacji, bo 2 dziecko i zaprzestanie liczenia kalorii, robienia takowych zapisków, czyli totalny brak kontroli nad tym co jem, a także zakup własnego samochodu (mało ruchu) spowodowało, że znów musze się wziąć za siebie.
Czy ktoś sie ze mna zgodzi, że tak można przyjemniej przejść przez te "tortury"
O rany, ale naskrobałam, czy wogole ktoś to przeczyta i zrozumie sens mojego wykładu
Marzeeeenia się spełniają ))
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychja właśnie najbardziej obawiam się tej huśtawki nastrojów, nerwów, że nie zjem, że czegoś nie przygotuję...
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychMusze sie Wam przyznac (Agnieszce już mówiłam) zjadłam 4 żeliki i starsznie mi głupio z tego powodu
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychNo i już się zaczyna, Ola i Krzysiek zjadła 4 żeliki, mikopiko landrynke, agnieszkakusi juz mysli że będzie miała huśtawke nastrojów, ... itd, dziewczyny same sobie pokutę zadałyście, tylko zastanawiam sie w jakim celu.Napisał agnieszkakusi
Nie mozna tak, spójrzcie w lustro, czy naprawdę az tak jest żle, że wprowadzacie taki rygor.
Zapewniam, że na tym wózku nie zajedziecie daleko. Jeszcze raz, na spokojnie przemyślcie jak przejśc przez ten etap odchudzania bezstresowo i bez poczucia winy. Wyluzujcie, życie jest przecież takie piekne, wiosna idzie a Wy w stresie.
trzymam kciuki za Was i mądre decyzje
Marzeeeenia się spełniają ))
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychWitam
Iwonka i Adas - i dlatego ta dieta jest latwa do prowadzenia, ze wlasnie nie ma tego, czego jestes przeciwniczka, czyli sniadanie ble, ble, obiad ble,ble,ble,itd. itp.
Owszem, kryzysy sie zdarzaja, ale to tylko 2 tygodnie. Naprawde da sie
wytrzymac. Ja jojo nie mialam.
chwilowo na sygnaturke pomyslu brak
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychWsyzstko co dziewczyny piszecie to prawda. Ja też jestem przeciwniczką surowych diet z gotowymi, rygorystycznymi jadłospisami. Ale i tak się zdecyduję na south beach - bo jest inna . Nie pamiętam kiedy w życiu (chyba nigdy) miałam taką silną wolę (i tak długo) aby się pilnować w jedzeniu. Dlatego chcę to wykorzystać. Nie jem tak jak wcześniej i wcale się tym nie stresuję ani nic z tych rzeczy. Chciałabym sprawdzić siebie, czy dam radę i czy naprawdę zależy mi na ładnym wyglądzie.
Wydrukowałam sobie zestaw co wolno a czego nie i zrobiłam listę zakupów - prawie same warzywa !
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychZgadzam sie z twoim zdaniem i całym wykłademNapisał Iwonka i Adaś
ja bym jeszcze dodała, że odchudzanie należy rozłożyć na dłuższy okres czasu - bez sensu chudnąć w ciągu 2 tygodni a potem przytyć drugie tyle.
Lepiej nastawić sie że proces ten potrwa kilka miesiecy, ale przyniesie trwałe skutki.
Myślę też że w odchudzaniu nie chodzi o "NIEJEDZIENIE" tylko oświadome jedzenie. gotowanie osobnych obiadów - porazka. dlaczego niby rodzina ma dostać na obiad ziemniaki polewane jakimś tłustym sosem i kotlety ociekające tłuszczem? Czy to dla nich zdrowe?
Ja walcze o to teraz, żeby nabyć troche takich zdrowych nawyków żywieniowych i wypowiadam wojnę kuchni mamusi : przerzucić sie na razowe pieczywo i nie jeść np "pompowanych" białych bułek albo "sztucznej" wędliny.
Sałatki nie musza byc z majonezem, warzywa sa jadalne tez surowe zupy nie muszą byc ze śmietaną itp itd
wogóle w tradycyjnej kuchni polskiej wszystko jest zagęszczane, zasmażane, tłuste. Cięzko sie wyzbyć starych nmawyków, ale mam nadzieję, że taka zdrowa kuchnia odbije sie dobrze na mojej rodzinie.
(mąż też powinien schudnąć)
I jeszcze jedna uwaga. pierwsze dziecko urodziłam majac20 lat. choć w ciąży przytyłam - bagatela 30 kg zrzuciłam naddatek w kilak miesięcy bez szczególnych starań.
teraz , po drugim dziecku jakoś tak ciężko mi to idzie Przytyłam tylko 11 kg, ale cięzko mi to zrzucić- waga nie specjalnie mnie słucha i wogóle czuję sie jakaś taka ciężka.
coprawda mam "tylko" 26 lat, ale zaczynam sobei tłumaczyć, że z wiekiem to chyba będzie coraz trudniej....
Dobrze myślę? Macie podobne doświadczenia?
I teraz pytania:
1. jak odchudzic meża, który poza piłką nożną 1 raz w tygodniu nie rusza sie prawie wcale??? A żeby było fajniej to baaaardzo lubi jeść
2. Czy ktoś z was używał parowaru? http://www.allegro.pl/item173291697_...troniczny.html
Chciałabym wiedzieć jak to sie sprawdza przy przygotowywaniu normalnych obiadów - nie tylko warzyw.
pozdrawiam odchudzających sie
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychtaka mała rada: uważaj na siebie, kiedy będziesz karmić piersią. ja dużo wtedy przytyłam, bo miałam wilczy apetyt szczególnie na batony, ciasta i...smażoną kiełbasęNapisał premiumpremium
Karmiąc miałam większe zachcianki niż w ciąży.
Z drugiej strony - mówi się, że karmienie "gubi" kilogramy...
Ja tam nie wiem
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychJak karmiłam, to choćby nie wiem co, musiałam zjeść na śniadanie gęstą owsiankę z łychą masła, do tego bułka posmarowana grubo masłemNapisał Paulka
Często jak zostało tej owsianki, to był to mój deser po obiedzie i podwieczorek.
Jak przestałam gotować owsiankę, i normalnie jadłam, to waga zleciała bardzo.
Jak synuś miał 3 miesiące, ważyłam 50 kg. Mniej niż przed ciążą. Za chuda byłam
Cóż to za robot piękny i młody,
I cóż to za robotniczka,
Ona mu daje z dzbana pentody,
A on jej wtyczki z koszyczka
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionych5,5 kgNapisał premiumpremium
Podziwiam
Ja też nie czułam się dobrze w tej wadze. Najlepiej mi tak w 55 kilogramach
premiumpremium, co tam waga teraz dla Ciebie, najwazniejszy dzidziuś jest.
Tak sobie powtarzałam, będąc w ciąży, a potem tragedyja, jak tu wyjść międzu ludzi
Cóż to za robot piękny i młody,
I cóż to za robotniczka,
Ona mu daje z dzbana pentody,
A on jej wtyczki z koszyczka
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychNapisał premiumpremium
to gdzie ty to dzieko trzymasz??
w szafce nocnej???????
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychtak mi przyszło do głowy...ja mam takie zdjęcie - straszakz 9 miesiąca ciązy. normalnie postrach podwórka
zazdroszczę kobietom, którym w cązy po prostu rośnie brzuch.
Ja robiłam sie jak napompowana. ręce przypominałay mi takie nadmuchane, gumowe rękawiczki. nogi od kolan do kostek prawie proste. Kostek nie dało sie wyczuć
a najgorsze, że nie poznawalam własnej twarzy w lusterku - jakaś taka rozlana, inna.
Choć obaj synowie byli bardzo wyczekiwani, choć obie ciąże były ciężkie (lekarze, szpitale, zabiegi, podtrzymanie) to właśnie najgorzej wspominam tą czysto fizjologiczną stronę ciąży.
A najlpesze, że kilka dni po porodzie wydawało mi się, że jestem taka laska że hoho to przez to że przeskok z wielkiego brzucha do "normalności" jest taki duży. Dopiero później, po miesiącach na zdjęciach widziałam jaka byłam "szczupła"
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionych