Do wyprowadzki 2 tygodnie...no 2.5... urlop wzięty... plan zrobiony, szafki kończą się robić... a mnie ogarnia przerażenie... JAK TO BĘDZIE????
Jak ja ogarnę te 180 m2 mając wcześniej 42 m2 i pracując na tyle intensywnie ze nie miałam siły i czasu odgruzować tych ostatnich?
Jak to będzie przenieść się z centrum na wieś? Wstawać wczesniej, dowozić do przedszkola? Robić zawczasu przemyślane zakupy. bo tu się ot tak po zakupy nie wyskoczy...
Bo w ogóle jest nowo i obco...Nieswojo...
Czy nowa niania (lokalna) się sprawdzi czy dojdzie mi jeszcze szukanie kogoś i dodatkowe koszty dojazdu tej osoby na wieś....?
KIEDY ja rozpakuję te klamoty?! Skoro wywieżliśmy już z 15 kartonów a tu prawie nic nie ubyło?
KIEDY poczuję się u siebie?!

Do tej pory wiedziałam , ze to wspaniałe miejsce... takie wymarzone... jeżdzę tam odetchnąć po całym dniu, zachłysnąć się ciszą i powietrzem... i popatrzeć na bażanty...
Niby wszystko ok, ... ale ja się po prostu boję jak to będzie...

Oliwy do ognia dolewa skutecznie moja mama biadoląc jak to cięzko mi będzie, kiedy ja trawniki skoszę, czy ja wiem ile to pracy kosztuje taki dom , ile to czasu zejdzie mi na sprzątanie..itp Takie: "zobaczysz.., zobaczysz..."

Dziś pojechaliśmy do Domu, pomyślałam - jest super, jest tak jak chciałam... Przyjechałam do domu- PANIKA.

Kopnie ktoś życzlliwy w tyłek?